Maly ded, Praded.
czerwiec 3, 2019 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Mały Dziad i Pradziad to dwa szczyty w tzw. Hrubym Jeseniku, czyli Wysokim Jesioniku. Oba były naszym celem, po tym jak Kamil przez tydzień walczył z wirusem w domu. Miało być w miarę łagodnie i łatwo…rozruchowo dla niego, dla Jaśka wystarczająco ciężko by nie uciekał do przodu… za bardzo.
Wystartowaliśmy z parkingu na Videlskim sedlo na wysokości 930 m npm. Miało nie być trudno bo Maly ded to 1 368 m npm, a Praded to 1 492 m npm.
http://www.zespoldowna.info/zdobylismy-pradziada-czyli-wedrowka-przez-ponad-20-mostow.html
Zgodnie z przewidywaniami to Janek “targnął” do przodu jak pocisk, a Kamil spokojnie za nim. Była piękna słoneczna pogoda…ale wiało chłodkiem, czyli pod górę idealnie.
W pewnym momencie zauważyliśmy, z zaskoczeniem, że Kamil odszedł jak tylko on potrafi. Janek został by pozować, tak się to nazywa, gdy się przegrywa. Las bukowy był seledynowy. Ja widziałem wszędzie trawę, taką wiosenną, tak ten kolor rzucił mi się w oczy
Jankowi za to rzuciły się w oczy kamienie i skałki. Po pierwszych 20 metrach, gdzie było łagodnie i “bezkamiennie”, nagle zaczęliśmy wspinać się do góry i to mocno.
Nie czuło się tej wspinaczki. Po Kamilu wciąż nie było widać zmęczenia, a Janek szedł jak nakręcony, bo skały, bo pod górę.
Na podejściu pod Malego deda Kamilowi wyczerpały się zapasy. Janek tylko na to czekał. Przyspieszył i nie było takiego co by go zatrzymał. Na wołanie…odpowiadała cisza.
Janek czekał na szczycie, poniżej, by zrobić zmyłkę i pobiec w dół do schroniska…
Potem dla zmyłki się zatrzymał, a potem znów pobiegł, by zatrzymać się na pieczątkę w Szwajcarce.
Švýcárna, czyli Szwajcarka to najstarsze czeskie, całoroczne schronisko w pasmie Jesionika. Schronisko jest niczym innym jak dawnym obiektem pasterskim, choć wielokrotnie próbowano zrobić z niego dobre schronisko. Na mnie wrażenie zrobił jedynie ten postument na którym usiadł Kamil. Na początku wydawało mi się to dziwnym połączeniem dzwonnicy z miejscem do siedzenia…coś nie pasowało. Potem okazało się być najfajniejszym pomnikiem dla tych, którzy nie wrócili z gór…z całego świata.
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%A0v%C3%BDc%C3%A1rna
Janek z Asią zrobili pieczątki i potem musieliśmy się zmierzyć z czeskim pragmatyzmem. Okazało się, że nasz szlak prowadzi przez coś co nazwałbym “zużytym asfaltem”. Kamil na takiej powierzchni przyspieszył, a Janek by go zatrzymać jak zwykle sięgał po najbardziej sprawdzone metody: “Kamil pomóż!”…i Kamil na chwilę hamował, a potem znów próbował oderwać się od Janka.
Musze przyznać, że zawiodłem się z jednej strony, a z drugiej ucieszyłem: Czesi kompletnie zablokowali skróty na szczyt. Szkoda ale i super. My zatem pierwszy raz w życiu po asfalcie wchodziliśmy na Pradziada.
Keprnik i Śnieżnik od razu pojawiły się powyżej Malego deda.
Kamil został przyłapany przez Janka a potem odstawiony, co widać poniżej i jakoś w tym momencie nie interesowały go góry i krajobrazy.
Janek tak darł do przodu, że były problemy by go złapać i walka trwała do końca, łeb w łeb…
Wygrał Janek, który umiał rozpoznać Vysoka hole.
http://www.zespoldowna.info/vysoka-hole.html
Nawet usiadł by pooglądać i odpocząć…jak prawdziwy kot nastawiając się na głaskanie.
Wejść na Pradziada i nie mieć z nim zdjęcia…NIE WYPADA. Zatem było zdjęcie i szybko w dół.
Tym razem Kamil nie dał się. On pobiegł w dół pierwszy, a my musieliśmy go gonić.
Przejście kolejny raz asfaltem, nie było niczym sympatycznym, zatem z ulgą dotarliśmy do Szwajcarki. Szybkie podejście na Malego deda i wydawało się, że zejdziemy szybko i przyjemnie.
Widoki owszem były przednie, ale wszyscy chyba mieliśmy to samo wrażenie: czy my tędy podchodziliśmy? Nie pamiętałem wejścia na górę. Jakoś nie zmęczyło mnie to…ale zejście okazało się bardzo ostre.
Janek nas mocno odstawił, ale zatrzymywał się bo go bolały nogi i znów uciekał. My za to marudziliśmy, że to ciągle bardzo ostre zejście!!!
Gdy doszliśmy do parkingu była ulga. Kamil okazał się rozkręcić, my zmęczyć, więc wiało optymizmem na kolejny dzień wyprawy. Rozgrzewka się udała i byliśmy zadowoleni.