Między Downem a Autystą
Pojechaliśmy w trójkę w góry (czyli na Radunię). W trójkę znaczy Ja, mój autysta i mój Down. Pod górkę szło się całkiem fajnie. Z górki Jasiek zaniemógł (rączki do góry w kierunku moim to był ten znak!).
Chciałem mojego Jaśka przechytrzyć i nauczyć trochę respektu do nakazów ojcowskich. Wziąłem autystę za rękę i przeszliśmy z 10 kroków. Nagle mój autysta odwrócił się i popatrzył na Jasia wołając do stojącego oportunisty:
-Jaś chodź!
Jaś się nawet nie ruszył. Ja na to następne kroki myśląc, że Kamil pójdzie za mną. Odwracam się lekko zaniepokojony, a mój Kamil podszedł do Jaśka, wziął go za rękę i powiedział:
-Chodź Jaś!
A ten szelma, z uśmiechem od ucha do ucha mocno trzymając go za rękę ruszył i to szybko!
Mi tylko szczęka znów opadła bo nie dosyć że mam emocjonalnego autystę, to oportunista Down ulega jedynie osobie o mocno ograniczonej komunikacji! Tego chyba w mądrych książkach nie pisali.
PS.
Gdy jechaliśmy do domu autysta z Downem z tyłu podśpiewywali sobie “Chodźmy na jagódki”, co zupełnie mnie już rozwaliło.” I te jeście raz” – Jaśka
Ostatnia wycieczka okazała się katastrofą.
Jaś szedł (a właściwie stał) w zaparte.
Kamil poproszony o wsparcie, pociągnął Jasia tak, że ten się wywrócił i zepsuł całkowicie.
ja się zdenerwowałam,
Kamil się zdenerwował,
Jaś się pokładał, a nie chciał nóżkami przebierać
Z wysiłku fizycznego i emocjonalnego zrobiło mi się słabo,
zdrętwiały mi dłonie i stopy (histericus drętwotus totalis)
w domu wtaszczono mnie na górę i cała rodzina biegała wokół mnie z herbatkami, owocami, orzechami, obiadkami,
czułam się jak królowa i szybko doszłam do siebie
-no i jak? pyta Mąż
-dobrze!
-no to chodź, bo muszę skosić trawę (czytaj: to pozajmuj się Jasiem)
no i królowanie skończyło się…
:))) Asiu, jak widać, nie opłaca się “szybko dochodzić do siebie”. Królowanie trwałoby dłużej:)
Mąż zawsze dba o mnie bardzo, niestety, jak to facet: miał koncepceję koszenia trawnika, nie było zmiłuj się