Młyńsko.
grudzień 1, 2020 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Nie szukajcie, możecie nie znaleźć bez pomocy. Młyńsko to góra bez szlaku, a my szukaliśmy ostatnich gór jakie jeszcze możemy zdobyć.
Młyńsko ma 991 m npm. Jest górą dominującą w pobliżu Stronia, Kletna. Wszyscy obok niej przejeżdżają by ruszyć na Śnieżnik. Stąd mało kto ją zna. To ta przedostatnia po lewej.
My wystartowaliśmy z wioski Kamienica. Miał to być spacer oswajający z mrozem w górach. Było to celowe, bo przy tak dużej wilgotności nawet mały mróz przechodzi na wylot. Czuć było go od startu.
Szlak niebieski szeroki, niczym w parku, bo same jawory i buki na starcie. Kamil od razu dał popis siły. Odjechał. Janek zaczął się wygłupiać i nie odjechał.
…ale odjechał
Szliśmy tak przez ponad 2 km fajnym lasem, super spacer by dojść do tego pierwszego rozejścia. Bardziej wskazówki dla narciarzy biegowych, że to ich pętla. Dla nas była to informacja: uwaga zejście ze szlaku blisko!
Od razu zaskoczenie. Po kilku metrach zmarzłego błota pojawiły się kamienie…do czegoś było to podobne. Janek wykorzystał dyskusję Kamila ze mną i już był pierwszy, skąd my to znamy. To tez skądś znałem: “Zrób im zdjęcia jak idą pod górę!” No to wyplułem swoje płuca, bo tutaj skuchy nie było i trzeba było pod tą górę wejść!
Ja byłem już przekonany, że nawet takim szlakiem szedłem, tylko podejście się skończyło i mieliśmy miły spacerek przez las. To wybiło mnie, a chłopcy zniknęli. Dobrze, że tym razem mogłem iść z Asią.
Gdy słońca nie było na szlaku, był mróz. Na szlaku tysiące śladów saren i jeleni, dla których to musi być królestwo…ale najpierw trzeba wejść na pierwszy szczyt Młyńska. To kawałek skał, które zaskakują przy szlaku.
Dla Kamila za małe by zauważyć, dla Janka nie warte wspinania. Pognali dalej. Ja zatrzymałem się na “przecince” i tylko podziwiałem, nie wiedząc że czeka nas niespodzianka tuż za wejściem do tego lasu.
Udało się chłopaków zatrzymać na chwilę, ale tylko na chwilę bo przecież śniadanie na górze…ale dla mnie widok na Śnieżnik był tego wart.
Weszliśmy do lasu i zaskoczenie: skała na skale. Co to może być? Jankowi nie trzeba było o tym mówić: wspinamy się!!!
Nie było ścieżki ani szlaku. Janek jako zdobywca pierwszy wytyczył drogę, ale kamienie było oblodzone i łaskawie pozwolił Kamilowi wywrócić się pierwszemu. Na to liczył, ale tak się nie stało, bo znów ofiarą miałem być ja.
Przy minimalnych zadrapaniach weszliśmy i było wow: STROMA!!!…kopia Stromy!!!
To było piękne, a Janek…”śniadanie”. Zatem robiłem zdjęcia, bo trzeba było zejść na śniadanie, a szczyt rewelacyjny w szczególności z tą “kołderką” jaka na nas szła.
Po tym co widziałem, wiedziałem jedno. Oto moja lista Top 3 Masywu Śnieżnika:
1.Stroma
2.Młyńsko
3.Śnieżnik
i jestem pewien, że wielu z Was się z tym zgodzi.
Janek sfruwał na zejściu a tam kolejna niespodzianka. Gdy już myśleliśmy, że to koniec atrakcji, kolejne skały były na krańcu lasu. Robiły wrażenie, ale najlepsze było to, że szliśmy wąską ścieżką, którędy turyści nie chodzą. To było przeżycie.
Doszliśmy do naszej polany przed wejściem na szczyt. Kołderka chmur idąca wyraźnie w naszym kierunku pogoniła nas do powrotu. Zejście okazało się być nie mniej ciekawe od wejścia.
Janek włączył tryb: DOKUCZAMY. Kamilowi nie udało się dokuczyć, ale ojcu dlaczego by nie.
Zejście do niebieskiego szlaku było prawie za rękę, ciągle z przekomarzaniem się ale udało się. Jednak niżej, to już były marchewki jak nie mi to Kamilowi. No i Kamil musiał grzecznie dać rękę Jankowi.
Spacer się skończył. Młynowiec nas kompletnie zaskoczył. Miał być spacer i był. Góra jednak była inna niż się spodziewaliśmy. Dla mnie nasza ulubiona Stroma bis. Polecam Wam na wszystkie możliwe spacery.
Tutaj moja propozycja uwzględniająca najlepsze szczyty w drodze na Śnieżnik, dla tych którzy lubią. Prawie jak w Tatrach