Mogielica po raz 4 do Korony Gór Polski i po raz 2 do Diademu, czyli gdy “rzeczy niemożliwe są możliwe”.
kwiecień 17, 2024 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Mogielica z Beskidu Wyspowego to wyprawa emocjonalna dla nas z wielu powodów. Tam poznaliśmy Romka i 28 marzeń. Tam spotkaliśmy wielu wspaniałych ludzi, którzy chcieli iść w góry, z takimi turystami jak my. O niej, o tej wyprawie opowiada też film, do którego uwielbiam wracać i jestem bardzo wdzięczny, za to że powstał. Jeszcze raz Wam dziękuję Romku za to, że zaprosiłeś nas do tej wyprawy. Zostaje wciąż z nami…a my tym razem sami już wracamy na Mogielicę!
https://www.youtube.com/watch?v=2YiB6OJp6Dc
https://www.zespoldowna.info/jeszcze-28-marzen.html
https://www.zespoldowna.info/mogielica-3czyli-gdy-marzenia-sie-spelniaja.html
Nie udało nam się dojechać w sobotę, udało się dojechać w niedzielę. Chcieliśmy zacząć naszą wyprawę od miejsca, gdzie kiedyś podczas naszej jednej z wypraw ją zakończyliśmy, czyli pod Jasieniem. By tam się dostać dojechaliśmy do miejscowości Białe i stamtąd na skróty mieliśmy dojść przez wspaniałą “puszczę” jodłowo-bukową” do Polany Skalne, tam gdzie “kończy się ” Jasień.
https://www.zespoldowna.info/jasien.html
Zaczęliśmy szybko, gdyż po wejściu do wioski, w niedzielny pusty poranek, wyskoczyły z otwartych domostw małe kundelki z takim jazgotem, że narzuciliśmy szybkie tempo przemarszu, byle dalej.
Kilka metrów i przeszliśmy przez wioskę. Od razu z zaskoczeniem dla Kamila, który już się rozpędzał do góry, mieliśmy “skok w bok” w las. I zaczęło się. Kamil do przodu, Janek z tyłu i jak tutaj iść skrótami? Na szczęście pojawiały się drogi alternatywne i Kamil posłusznie czekał na decyzję, bo on tych ścieżek przecież nie znał.
Doszliśmy do drogi leśnej podziwiając jodły, wielkie i oczywiście fiołki, które już kwitły. No i tak dobrze się szło, że pomimo uwag Asi, przegapiłem dwa kolejne skróty i było słabo. Trzeba było cofnąć się z kilometr jak nie więcej. Żona wybaczyła, chłopcy nie zauważyli, a wpadliśmy na maratończyków (!) i już znaliśmy skrót na Polanę. No właśnie. Byliśmy kompletnie zaskoczeni, że w tej dzikości są rozgrywane jakieś zawody! Mili maratończycy nawet z nami pogadali, choć byli na 20 km, jak mówili.
Zdopingowało to nas do działania i wejście na Polanę Skalne było efektywne i było od razu wow! Ten widok Gorca i Tatr był świetny. Był czas na śniadanie, bo w końcu podeszliśmy na Kutrzycę nasz pierwszy szczyt tego dnia. To był 823 szczyt zdobyty razem.
https://www.zespoldowna.info/gorc.html
…a pojawiły się widoki Beskidu Wyspowego, także z tej drugiej strony. Ja na to mówię “smaczne”.
Odpoczęliśmy chwilkę i ekipa już na żółtym szlaku była gotowa do “biegu”. Było z górki. Janek, tak jak w sobotę, postanowił kontrolować mapę i co rusz szukał celu do zdobycia. Jak zobaczył, że będzie kolejny szczyt do wejścia, to gonił Kamila, który swoim zwyczajem był jakieś 150 metrów przed nami. Ale to Janek odpowiadał za mapę i Kamil został zatrzymany, by nie uciekł za daleko, bo szczyt nasz 824. przecież! Krzystonów był momentem by usiąść i oglądnąć mapę oczywiście. Testy i nauka wypowiadania osiemset dwadzieścia cztery też zrobiła swoje. Janek jednak był napalony na 825 szczyt jaki widział na mapie czyli Mały Krzystonów.
Szlak w tym miejscu był świetny i mało brakowało, by chłopcy przeszliby wypłaszczenie szczytu. Przypominało nam to trochę Góry Suche, bo najpierw było w górę, a potem ostro w dół, ale góry to góry każde są inne. Zejście jednak w dół do Przełęczy Przysłopek było wymagające. Pojawiła się, tak nam się wydawało, już Mogielica. Jednak to, że po dużym zejściu szykowało się, istotne podejście nas wykańczało i jeszcze bardziej zajmowało. Taki jest Beskid Wyspowy!
Zatem my się “czołgaliśmy” do góry, a Kamil na nas czekał i patrzył i upewniał się, że to ostatnie takie cudo :)…gdy przed nami było inne: POLANA STUMORGOWA. Tam warto być, tam warto usiąść by zobaczyć to co jest. Janek tak się rozochocił, że to on był pierwszy i nie szło go dogonić…znów my człapaliśmy na końcu.
Na końcu jednak trzeba było podejść na szczyt. Niby ze 100 metrów, ale trzeba było przyznać, że ledwo, ledwo nam to wyszło. Byliśmy wykończeni…ale warto było. Nowa metalowa wieża, motyle przepiękne i prawie wystawa psów. Janek nawet pytał się czy może pogłaskać jakiegoś, co nas zaskoczyło!
Pieczątki zrobione, zdjęcie zrobione, odpoczęliśmy i mogliśmy wracać.
Przejście przez Polanę Stumorgową to pychotka z każdej strony. Chłopcy pobiegli, bo cały czas w dół, a my się delektowaliśmy widokami aż po Tatry. Nastroje dopisywały. Bracia żartowali, a Kamil robił wszystko by Janek na niego zwrócił uwagę. Młodszy jednak był już chyba zmęczony, bo go interesował jedynie: obiad i mapa.
Jak dostał potwierdzenie, że wracamy skrótem i będzie oczywiście obiad, to uśmiech miał od ucha do ucha i z kolei próbował nas rozruszać.
Skrót niebieskim szlakiem był wyśmienity jak na zejście. Ciągle w dół. Potem zrobiliśmy skrót skrótu :) i dotarliśmy do Białe.
Janek oczywiście potrzebował mapy do pooglądania i zaskoczył się, że rano byliśmy tam wysoko nad wioską, ale jak zaczęły spadać na niego chrząszcze, to miał już zupełnie inne zajęcia: “Tato rób zdjęcie!” i tak było.
Wycieczka wspaniała. Góry najlepsze. Jednak Turbacz+Mogielica zmęczyły nas mocno, biorąc pod uwagę dojazdy. Najważniejsze, że to było to na co liczyliśmy najbardziej. Na pewno ten wariant, niemalże bez ludzi jest najlepszym sposobem dojścia na Mogielicę pod każdym względem. Dla mnie, była to tez wycieczka sentymentalna, powrotu do miejsc tak dobrych i ciepłych, jak tylko można sobie wyobrazić.28 marzeń zostanie ze mną, tak jak Mogielica ze względu na ludzi, ze względu na czas, ze względu na słowa, które od tego czasu są ze mną.
Polecam Wam wyprawę na góry sentymentalne :)