Mój Światowy Dzień Zespołu Downa
To już 13 lat mojego życia z Światowym Dniem Zespołu Downa (WDSD). Jak dla mnie jest to ważny dzień jako rodzica.
To był rok 2008 i nasz pierwszy wspólny WDSD. Ileż w tym było łamania wewnętrznych barier by coś zrobić…dla siebie. By wzorem tego co się dzieje w USA powiedzieć głośno: mam dziecko z zespołem Downa, które chce żyć z Wami a nie obok.
https://www.zespoldowna.info/swiatowy-dzien-zespolu-downa-2008-1.html
To było niesamowite, spójne, wspólne działanie na rzecz naszych dzieci. W centralnym punkcie miasta, przez których przechodzi większość mieszkańców, był takim dopingiem dla nas. Wierzyliśmy, że dzięki temu naszym dzieciom będzie lepiej.
Ta rodzinna reakcja była dla mnie siłą wyzwolenia z marazmu jaki ogarniał nas, bo nic się nie da, nic nie można zrobić…
https://www.zespoldowna.info/swiatowy-dzien-zespolu-downa-2008-3.html
Ten dzień wyzwolił w nas wiele, we mnie dużo. Zrozumiałem, że nie jesteśmy sami, choć możemy polegać na sobie i nielicznym osobom, które rozumiały to co chcieliśmy im przekazać. Wiedziałem że razem silni, możemy więcej i tak powstał system wspierania rozwoju w jednym przedszkolu prowadzone przez Panią Gosię. Wspierani przez Teresę Kaczan z naszej najwcześniejszej i stałej interwencji (dziękuję za te lata Teresko) poszliśmy dalej tworząc system edukacji.
Tyle dały idee WDSD i warto było je wdrażać i “rozsiewać”. Mam przynajmniej teraz powód by wspominać coś miłego, dobrego, wartego przeżycia. Niech WDSD trwa i weźcie z niego coś dla siebie na zawsze.