Na Klin razem z Mikim i jego psem.
czerwiec 3, 2024 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Umawialiśmy się z Mikim, kolegą Janka ze szkoły i jego fantastycznymi Rodzicami na spacer w góry już od jakiegoś czasu. Ciągle było jednak jakoś nie po drodze. Jak się okazało, że na ten weekend możemy pójść razem w góry, nie było istotne gdzie, tylko że idziemy. Rano podjęliśmy decyzję: idziemy przez Muflonową Perć na Gomólnik Mały i potem na Klina w Górach Suchych, tam miało nie padać.
Trasę znaliśmy już z naszych zimowych wypraw z Guciem. Wiedzieliśmy, że będzie wspaniale…ale pojawiła się inna niespodzianka :). Piesek Mikiego był wszędzie. Dla Janka szok, nie wiedział co zrobić. Iść w góry z kolegą to jedno, ale z psem…na to chyba nie był gotowy.
https://www.zespoldowna.info/muflonowa-perc-gomolnik-maly-rogowiec-jeleniec.html
Ja w kwiaty i czekałem co się stanie. Zaskoczenie było pełne. Janek pieska na smycz i idzie uśmiechnięty od ucha do ucha.
Tak go to pochłonęło, że nic nie było tak istotne, jak piesek, który dzielnie szedł do przodu. Miki też odnalazł się na wycieczce. Bawił się patykami i był zaskakiwany skałami, które na szlaku się pojawiły, w końcu doszliśmy do Muflonowej Perci i tam nie było tak łatwo!
Perć była świetną zabawą dla Mikiego. Wykorzystywał swoje umiejętności wspinaczkowe i po skałach wspinał się jak muflon oczywiście. Janek za to zahamował, bo piesek musiał otrzymać wsparcie i nie mógł wchodzić po tak ostrym zboczu. Kamil za to spokojnie, pieska “nie widział”, piesek jego nie widział, więc szedł swoim tempem na szczyt…ale najpierw była Perć, którą zdobyliśmy. Dla naszych Gości, była to niespodzianka. jeszcze większa gdy okazało się, że trzeba iść dalej na górę i to znów mocno. Dopiero tam, na szczycie Gomólnika Małego można było odpoczywać na fajnej ambonie ze świetnym widokiem aż w Góry Sowie. Tam śniadanko z herbatką było wspaniałością!
Tym razem świetnie widać było Zamek Rogowiec po drugiej stronie Przełęczy pod Gomólnikiem Małym. To był nasz kolejny cel…a zbiegało się z Gomólnika rewelacyjnie. Janek już z pieskiem, który był wspaniały, wytrzymały i tylko ciągnął go do przodu. Zaskoczenie.
Szło się tak fajnie, że zamek był tylko przerwą na picie. Przejście na Klin, przez Jeleniec było jeszcze lepsze. Janek zajęty pieskiem, ba nawet odważył się go wziąć na ręce, co widać powyżej, był w pełnym uniesieniu. Piesek szedł, Janek szedł. Rozmawiał z Mikim o planach na Pradziada i kolejki. Nawet Kamil im towarzyszył, co już kompletnie nas zaskoczyło, ale tak było. Nie patrzył na pieska, a piesek na niego i to chyba było kluczowe :)
Na Klinie naszym 841 szczycie zdobytym razem, był za to moment na wytchnienie. Robiło się ciepło. Intrygowała z tej strony Waligóra, która niczym okręt podwodny wynurzała się z toni zieloności. Mieliśmy tam iść po pieczątki do Andrzejówki. Przejście Halą pod Klinem to czysta przyjemność, w szczególności, gdy jest tyle łubinu i to kwitnącego.
Ekipa szła i się bardzo cieszyła miejscem, ja patrzyłem na kwiaty. Tym razem bardzo mi się spodobały.
W Andrzejówce przybiliśmy pieczątki, by w naszych nowych książeczkach GOT Andrzejówka obowiązkowo była! Jednak pogoda się zmieniała i zapowiadane burze powoli się zbliżały. Nie było zmiłuj się. Szybko minęliśmy żmiję, która wygrzewała się na drodze i w dół na skróty do Trzech Strug. Grzmiało, rosiło…nie padało. Udało nam się szybko wrócić do Złotej Wody, usiąść i zaczęło padać. Tym razem już nam to nie przeszkadzało, a radość z dobrej wycieczki była duża, tym bardziej że piesek choć mały, wytrzymał doskonale trudy wycieczki, tak jak cała ekipa! Już teraz czekamy na kolejną wyprawę.