Najbardziej zmienna, być może najpiękniejsza trasa sudecka w Polsce
wrzesień 26, 2016 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
Jest to druga co do długości trasa, która wspólnie pokonaliśmy. Jednak z pewnością jest też jedna z trudniejszych, ładniejszych, najbardziej dynamicznych. Nasz niedzielny wybór to trasa ze Szrenicy na Łabski Szczyt przez Śnieżne kotły do Szklarskiej Poręby.
Zacznę od tego: moja rodzina wytrzymała ten bardzo długi szlak. Kamil jako najsilniejszy z nas nie narzekał, szedł. Obiad był wystarczającym motywatorem. Asia nie była przygotowana na tak zmienne w swoich wymaganiach szlaki…ale doszła do samochodu dzielnie. Jasiek jak zwykle zaskoczył. Im więcej chodzi tym lepiej to robi. Im trudniejszy i niebezpieczny szlak tym lepiej sobie daje radę…ale ostatnie 500 m do parkingu po płaskiej, leśnej drodze było katastrofą dla niego, bo nie było kamieni, nie było wyzwań i nie było gdzie zbiegać.
Moja rodzina dała radę i to był fajny dzień …choć w górach nie ma jeszcze JESIENI i jej kolorów!
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=1397n,1295n,1412n,1203n,1299n,1339n,1352n,1348n,1391n
Cała trasa zabrała nam blisko 5 h i 40 min do przejścia z wieloma krótkimi przystankami na zmianę ciuchów i jednym zdecydowanie dłuższym postojem w schronisku pod Łabskim Szczytem. Choć w górach nie ma jesieni, to temperatury na górze były już dla niej typowe. 7 stopni z dużą dawką wilgoci powodowało, że temperatura odczuwalna była nawet niższa. Gdy zeszło się ze szczytów, to było GORĄCO i musieliśmy się rozbierać.
Nasz dzień zaczęliśmy od Szklarskiej i wjechaliśmy wyciągiem na Szrenicę. Janek bardzo martwił się czy mama się boi siedzieć tak wysoko na krzesełku…ściskając na wszelki wypadek moją rękę
Na górnej stacji wyciągu wyskoczyliśmy z krzesełek i lider na cały dzień podyktował tempo wędrówki.
To co mi się spodobało już na samym początku…ale tak samo się skończyło, że bracia fajnie w pewnych momentach współpracowali. Tutaj razem z chęcią pozowali na tle Gór Izerskich, ale podczas obiadu Jasiek był karmiony mizerią przez Kamila i tylko tak chciał jeść ogórki! Było to niesamowite!
Na naszej trasie zaplanowane mieliśmy przejście przez Szrenicę 1 362 m, Łabski Szczyt 1 471 m Śnieżne Kotły i Wielki Szyszak 1 509 m . https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Anie%C5%BCne_Kot%C5%82y Dla nas oznaczało to przejście, niemalże całkowite, przez najwyższe partie polskich Karkonoszy w tym roku. Wcześniej byliśmy już na Czarnej Kopie, Śnieżce.
Start ze Szrenicy był bardzo rześki, było tylko 7 stopni, nie było wiatru.
Podążaliśmy za parą nowożeńców, którzy w tych warunkach postanowili sobie zrobić fotografie ślubne…. Goniliśmy ich przez pewien czas.
W ten sposób przejście ze Szrenicy przez Łabski Szczyt do Jarów zajęło “chwilkę” , która była przerywana zmianami ubioru
…a widoki były jak z “dachu świata” oczywiście!
“Jary” z góry zrobiły wrażenie na wszystkich. Ściana ponad 300 m w dół i na samym dole jeziorka polodowcowe, to wyglądało nieźle nawet dla Jaśka.
Do tej pory, od Szrenicy, szliśmy ubitą drogą, niewymagającą, łatwą do biegania nawet. Gdy minęliśmy “Jary” zaczęły się “skalne stoły” przy Szyszaku. Pozornie łatwe, ale wymagające. Jasiek tutaj zapunktował jak wybierał kamienie do przejścia, jak precyzyjnie to robił i jak szybko!
Zejście z Szyszaka i podejście do jeziorek w “Jarach” to znów kamienie…typowe górskie. Ta zmienność szlaku, jest głównym elementem jego urody ale i czynnikiem powodującym zmęczenie. Nie idzie się łatwo i szybko. To mozolne szukanie najlepszego wariantu drogi.
Kamienie wymagały uwagi i ostrożności. Jasiek dawał radę, postęp w tym zakresie był dla mnie szczególnie istotny.. Zaskoczył mnie tym…i jak go to bawiło.
W tej części szlaków od jeziorek do Schroniska Pod Łabskim znów było ekstremalnie. Kamienie, duże, małe nie było to łatwe…ale znów była to frajda dla Jaśka. Dla mnie to gnał po tych kamieniach!
Będę wciąż to powtarzał: z niesamowitą odwagą, precyzją i sprawnością, Jasiek szedł przez ten zielony szlak. To była droga dla niego.
Dojście do Schroniska “skończyło” coś trudnego. Proste kamienne schody były już “kłopotliwym “ zejściem…jednak cała moja rodzina wykazała niezwykłą sprawność i wytrzymałość. Jestem z niej dumny i żałuję, że piękne miejsca w górach wymagają tak długich dystansów do pokonania i przejścia tak trudnych szlaków. Cieszę się, gdy widzę jak chłopcy z nimi sobie radzą…a nie był to najdłuższy szlak w naszym wykonaniu.