“Nie będę człapał” na koniec wakacji.
wrzesień 1, 2017 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Jeszcze nie ruszyliśmy, a Jasiek zaczął mówić, generalnie cały czas mówi, te słowa:” Nie będę człapał, nie będę człapał…masakra” dały mi do myślenia. Przed nami był długi dzień, podczas którego chcieliśmy zdobyć dwa szczyty z Gór Złotych, a tutaj głos osoby wybitnie “zapalonej” do wędrówki podciął mi już na starcie skrzydła
Z perspektywy geograficznej, naszego celu zdobycia Korony Sudetów, trasa ta była najbardziej “pokręconą”. Za każdym razem, gdy ją przygotowywaliśmy, spotykaliśmy się z niepewnościami i zastrzeżeniami, że należy zdobyć ten szczyt, ale to nie jest ten szczyt, bo powinien być inny…więc zdecydowaliśmy się, będąc do tego przygotowani, na bardzo długą, ale nie trudną wędrówkę.
Tutaj widzicie, co przeszliśmy
…a tutaj profil trasy, dla wielu “nudny” i “zdecydowanie” mało atrakcyjny, dla mnie fajny, spokojny, spacerowy .
Można tą trasę, która przeszliśmy w ponad 7 godzin, podzielić na dwie i osobno spróbować zdobyć Kowadło od Bielic i osobno Smrek. My łącznie przeszliśmy ok. 19 km i była to zdecydowanie Jaśka najdłuższa droga, stąd ilość postojów, posiłków, zatrzymań była największa ze wszystkich naszych wypraw….ale zaczęło się od człapania i nie było to optymistyczne
Lider może być tylko jeden i to powtarzam do znudzenia. Nam podczas naszych wędrówek zawsze to się sprawdza: jak Janek jest pierwszy to idziemy takim tempem, że nawet wskazania map wysiadają. Pierwsze 4 km pod górkę zrobiliśmy w czasie 52 minut, co zrobiło na mnie duże wrażenie…ale to Jasiek nadawał tempo na trasie, która łagodnie ale stale prowadziła w górę.
Naszą wędrówkę zaczęliśmy po stronie czeskiej od Kamenna przy Vodopady Stribrneho potoka gdzie znajduje się fajny mały rezerwat przełomu potoku Bucińskiego, z jego kaskadami niedaleko wioski Nyznerov.
To co podczas naszych wakacyjnych wędrówek szczególnie pobudzało Jaśka, to zainteresowanie przyrodą i to co się z nią dzieje. Nie można przejść obok grzyba, czy motyla, czy kwiatka bez zrobienia mu zdjęcia i pogadania o tym…to jest bardzo fajne, ale jak jest tysiąc grzybów to musisz pogadać o nich wszystkich i tu zaczyna się problem….w górach wysokich szczególnie. Na szczęście na początku omawialiśmy tylko te grzyby i tego motylka, który tak polubił Jaśka, że nie chciał “odkleić się” od niego.
Do śniadania po pierwszych 4 km, droga prowadziła przez las i była typowym duktem leśnym. Potem aż do Trzech Studzianek była kamienista i prowadziła poprzez cieki różnych, mających w tym miejscu swoje źródła, potoków. Dla Jaśka wymarzone miejsce na skakanie z kamienia na kamień, nawet pomagania mamie przy ich pokonywaniu.
Tam też spotkaliśmy “sensację” dnia żabę, która wyskoczyła Jaśkowi na drogę i to było to. Dużo o tym trzeba było opowiadać.
Powyżej Trzech Studzianek krajobraz się zdecydowanie zmienił. Jasiek stracił przywództwo, Kamil zniknął na horyzoncie i już było nudno. Jasiek stale musiał być dopingowany: a to sokiem z czarnej porzeczki, a to zdjęciem, a to informacją o drugim śniadaniu na górze. To był kryzys przywództwa! Lider nie może być drugi, nawet jak ma małe nogi i nie nadąża za tymi większymi. W końcu musieliśmy zatrzymać się przy pierwszym Smreku. I tutaj jest pierwsza rozbieżność jaką spotkaliśmy na tej trasie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Smrek_(G%C3%B3ry_Z%C5%82ote)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Smrek_Tr%C3%B3jkrajny
Na zdjęciu widzicie Smrek Trójkrajny, który jest na szlaku i który wszyscy traktują jako ten właściwy. Ma on 1 109 m npm….ale to nie jest ten właściwy! Ten właściwy jest w jagodach!!!! Co się naszukaliśmy to nasze…jagody były dobre
“Smrek (czes. Smrk, niem. Fichtlich) – szczyt o wysokości 1125 m n.p.m. w Górach Złotych (czes. Rychlebské hory) w Sudetach Wschodnich, na terytorium Czech, w odległości kilkuset metrów od granicy z Polską. “
Od tego pierwszego Smreka należy kierować się czerwonym szlakiem “kwadratami” i okazuje się, że w lesie jest wywyższenie…i to jest to.
Z “właściwego” Smreka postanowiliśmy się udać na Bruska, który ma metrów …i tutaj w każdym źródle jest inna wartość, która nie zgadza się też z tabliczką. Weszliśmy na jego “kopiec” by w razie wątpliwości mieć go też w naszych zdobyczach…
https://pl.wikipedia.org/wiki/Brusek
…ale to nie koniec dywagacji. Tutaj Jasiek patrzy na górę Travna hora, która według najnowszych pomiarów jest najwyższym szczytem, o prawie 2 metry wyższym od Smreka….ale tam nie prowadzi żaden szlak, więc zrobiliśmy zdjęcie, bo szkoda jagód.
Jak z Bruska popatrzyliśmy na Travnę i Smreka to nie widzieliśmy różnicy. Pogodził ich Śnieżnik dominujący z oddali.
Powyżej kulminacja Smreka, a poniżej Jasiek patrzący na Śnieżnik.
To jednak nie koniec dyskusji. Z Bruska ruszyliśmy na Kowadło 989 m npm., górę zaliczaną do Korony Gór Polskich….co jest kompletnie podważane, ale my tam poszliśmy szlakiem żółtym granicznym.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kowad%C5%82o_(szczyt)
“Najwyższym szczytem czeskich Rychlebskich hor jest jednakże Smrek – 1125 m n.p.m., którego jeden z wierzchołków zwany czasem Bruskiem (ok. 1120 m n.p.m.) znajduje się na polsko-czeskiej granicy i właśnie ten wierzchołek powinien posiadać palmę pierwszeństwa w polskich Górach Złotych. Należy zaznaczyć, że granica pomiędzy Górami Złotymi a Bialskimi, wywodząca się z dawnego niemieckiego podziału, ma charakter umowny – przyjęcie najbardziej naturalnej granicy (tj. doliny Białej Lądeckiej) prowadzi do wniosku, że przebiega ona przez niewybitny grzbiecik Działu pomiędzy Postawną a Iwinką.”
I tu zaczął się kolejny kryzys. Jasiek nie był pierwszy, były słupki graniczne na których można było siedzieć, trasa była nudna bo w dół … i Jasiek miał dość!!!
Wystarczyła jednak nieuwaga Kamila i wszystko wróciło do normy. Jasiek był pierwszy i narzucił takie tempo, że nie dało się ich dogonić. Potem było “marchewkowanie” Kamila, który przez wakacje został maksymalnie “oswojony” przez Jaśka i pozwala mu na dużo, czasami chyba na zbyt wiele!
Gdy to się skończyło były skałki pod Kowadłem i to było to. Jasiek dostał takich sił, że miło było oglądać jak wspina się po skałkach.
Kowadło samo w sobie to też problem Dwa oznaczenia miejsc szczytowych to nie powszechna praktyka, ale zdjęcia są.
Zejście z Kowadła do Pekla i w dół, chłopakom doskonale znane, było szybkie i skuteczne. Dopiero już przy wodospadach, tuż przed parkingiem siły nam się skończyły i Jasiek wyraźnie miał dość. Doczłapaliśmy się jakoś i padliśmy. To była długa i wyczerpująca wycieczka, ale pokazała jak dużo w Jaśku jest sił i jak umie z nich korzystać…19 km w ciągu 7 godzin po łagodnych i “dobrych” górach to po prostu według Jaśka “masakra”.