“Normalni” mogli by się uczyć
wrzesień 29, 2010 by Jarek
Kategoria: Jak może być fajnie
ELIOS jeszcze długo będzie niósł pozytywne wartości i dużo uśmiechu i ja wiedziałem że tak będzie :)
Dzisiaj świetny wywiad z AMBASADOREM ELIOS Kingą Baranowską z onet.pl
Myślę, że emocje podczas rywalizacji w takich olimpiadach są takie same, jak wtedy, kiedy trwają zwykłe igrzyska – powiedziała Kinga Barańska, himalaistka, ambasador Europejskich Igrzysk Olimpiad Specjalnych.
Jako ambasador była pani bardzo zaangażowana w Europejskie Letnie Igrzyska Olimpiad Specjalnych. To szczególnie ważne zawody?
- Moja przygoda z tymi zawodami rozpoczęła się w zeszłym roku. Byłam wtedy w Tybecie, na szczycie Shisha Pangma. Jakimś cudem odebrałam maila przez modem satelitarny. Bez wahania zdecydowałam się zaangażować w tę imprezę. Uważam, że to szczytny cel. Warto było, żeby w Polsce coś takiego się odbyło.
Dlaczego było warto?
- Z kilku powodów. Paraolimpiady już są znane, ludzie wiedzą na czym polegają i kto w nich rywalizuje. A olimpiady dla ludzi z niepełnosprawnością intelektualną, to dla wielu coś abstrakcyjnego. W USA czy w wielu krajach Europy są powszechne, ale w naszej części kontynentu ludzie nie wyobrażają sobie, że takie osoby mogą brać udział w jakichkolwiek konkurencjach sportowych. Poza tym, jest mnóstwo niedomówień i ogólny brak wiedzy na ich temat. Społeczeństwo często myli niepełnosprawność intelektualną z chorobą psychiczną i uważa, że takie osoby są niebezpieczne. Zresztą, co tu dużo mówić, skoro według badań spory odsetek ludzi sądzi, że można się od nich zarazić! W Polsce jest cała masa stereotypów na temat tych osób i taka inicjatywa, jak te igrzyska może pomóc zmienić coś w mentalności społeczeństwa. Wiem, że wiele osób, w których rodzinach jest ktoś z taką niepełnosprawnością, zwyczajnie wstydzą się wyjść z domu. Zdaję sobie sprawę, że teraz mówię o rzeczach dziwnych, ale tak właśnie jest.
W dużych miastach jest lepiej ze świadomością ludzi na ten temat?
- Pewnie tak. Tym niemniej, nawet w tak wielkim mieście jak Warszawa, uczestniczyłam w kilku różnych spotkaniach, które miały uświadamiać społeczeństwu problem. Widziałam też wyniki badań na temat wiedzy o osobach z niepełnosprawnością intelektualną. Rezultaty są przerażające. Ogromny procent ankietowanych odpowiedział, że te osoby chorują, bo to jest jakaś kara Boża… Tak więc jedna sprawa to igrzyska jako rywalizacja, ale również ważny był podtekst społeczny – zmienić nastawienie ludzi tak, żeby przestali się wreszcie bać.
Z tego co pani mówi wynika, że wielu ludzi przebywanie wśród osób niepełnosprawnych intelektualnie traktuje jak wizytę w zoo.
- Nie wiem co powiedzieć. Widzę za to, że wielu nie ma pojęcia, jak podejść do takich osób, jak z nimi rozmawiać. Te igrzyska miały pokazać, że chorzy mogą normalnie walczyć. Przepiękne było samo patrzenie na nich. W ciągu poprzedniego tygodnia oglądałam rywalizację w wielu dyscyplinach sportu. Widziałam, jak ci sportowcy się cieszą oraz mają wielką radość z tego, jak przekraczają kolejne bariery i dobiegają do mety. Zero niezdrowej rywalizacji, radość w każdym calu. Oni cieszą się po prostu z tego, że na tych zawodach są i osiągają metę.
Społeczeństwo nie wie jak podejść do osób z niepełnosprawnością intelektualną. Pani nie miała takich problemów?
- Na początku zastanawiałam się, jak to będzie. Pamiętam, że po raz pierwszy spotkałam się z taką osobą rok temu. To była Marta, z którą miałyśmy razem wystąpić w kalendarzu promującym igrzyska. Zastanawiałam się, jak ona zareaguje, jak będzie się zachowywać wobec mnie. Weszłyśmy do studia, a tam tłum fotoreporterów. Pomyślałam: "teraz to już stres ją zje". Tymczasem poszło jej lepiej niż mnie. Ona się świetnie bawiła. Złapałyśmy niesamowity kontakt. Kiedy widziałyśmy się ostatnim razem, to Marta najpierw się rozpędziła i wskoczyła na mnie z radością. Rozczula mnie to za każdym razem, kiedy sobie o tym przypomnę. W byciu ambasadorem takiej imprezy fajne jest to, że mogłam dać coś od siebie i widzieć radość tych osób.
więcej:
Nie wierzę w wymuszoną integrację, akceptacje, tolerancję. Proszenie o to wszystko jest dla mnie wyrażeniem zgody na niższą pozycję w społeczeństwie, niż mają ją ludzie zdrowi.Nie mogą takiej pozycji mieć ludzie, którzy na samym początku otrzymali mniej i przez całe życie muszą ciężko pracować i walczyć, aby osiągnąć to, co my od razu otrzymaliśmy. Niepełnosprawni powinni mieć swoje miejsce w życiu społecznym równe z pełnosprawnymi, a pierwszym warunkiem ich uczestnictwa w tym życiu jest nasze-rodziców postanowienie, że nie pozostawimy ich przed telewizorem, lecz uczynimy uczestnikami tego życia.
Z wypowiedzi Kingi Baranowskiej wynika, że społeczeństwo mało wie o naszych dzieciach. Czy sięgnie do literatury, aby coś przeczytać? Nie. To my-rodzice musimy pokazać im nasz świat. A ten świat jest naprawdę fajny.Dużo robi tu też telewizja poprzez udział w filmach-serialach dzieci z ZD, w których widać, że są to prawdziwi ludzie z pozytywnymi uczuciami, potrzebami , problemami itd. Dużo zrobiło ELIOS. Może przestańmy narzekać na polskie społeczeństwo i nie zważając na pojedyńcze negatywne zachowania zabierajmy nasze dziecko do: urzędu, na pocztę, sklepu, kina- prawie wszędzie. Dajmy szansę społeczeństwu i naszym dzieciom
Tata Kuby
daję :-D Dajemy !