O edukacji, czyli dlaczego jest to możliwe…
W ubiegłym tygodniu chciałem Wam pokazać, że edukacja ma wiele wymiarów. Często dość niespodziewanych, ba wręcz wcześniej dla nas niemożliwych. Pod jednym z tych artykułów Ela skomentowała go, że z pewnością ja mam pomysł na to by coś takiego zaistniało w Polsce. Było to miłe, ale to nie ja determinuję o kształcie systemu edukacji tylko WY i jeszcze raz WY.
We wszystkich krajach, gdzie edukacja osób z ZD się rozwija pojawiają się dwa stałe punkty:
-akceptacja społeczna
-praca rodziców nad kształtowaniem systemu
W każdym z krajów jedynie różne są początki. W USA kluczowym elementem kształtowania systemu są działania charytatywne, tak typowe dla Ameryki. Gdyby nie takie fundusze charytatywne nie byłoby startu programów uniwersyteckich w USA!
Dla przykładu niech posłuży historia O’Neill Tabani Enrichment Fund, który niejako “wprowadził” osoby z ZD do prywatnych uniwersytetów płacąc czesne za ich edukację.
http://lovelifeandbegentle.blogspot.com/2012/07/scholarship-for-students-with-down.html?m=1
To dzięki niemu pierwsze osoby z ZD zaczęły studiować w USA w pełnym wymiarze czasu!
Inna ścieżka to dążenie do spełnienia norm ustalonych przez ONZ i podpisanych przez kraje sygnatariuszy. Taką ścieżkę obrała Australia, Brazylia…ale w Europie nic takiego się nie dzieje.
Za każdym razem istnieje też silna organizacja skupiająca osoby z ZD i ich rodziny, ponadregionalna która koordynuje takie projekty. Zadałem pytanie Andrew z DSi i Corze jak oni to widzą w ich krajach. Cora wskazała na brak osoby z ZD, która by podołała takiemu programowi w Niemczech i to jest bariera. U Andrew w Wielkiej Brytanii z tym nie ma problemu, jednak narzeka na brak przychylności władz uniwersyteckich dla takich programów. Z drugiej strony konieczność płacenia za nie jest też istotnym problemem.
W Polsce problemem jest chyba jednak konserwatyzm naszych uczelni i profesorów w pierwszej kolejności. W drugiej brak kandydatów na studia, które są trudne….bo są mocno teoretyczne. Gdy porównuję system amerykański, brytyjski, niemiecki i polski to wypadamy w nim najgorzej. Polskie uczelnie przygotowują teoretyków z pogłębiona wiedzą nauk ścisłych. Uczelnie amerykańskie, czy brytyjskie uczą praktyków, stawiając na przygotowanie ludzi do pracy. Często nie występują tam przedmioty u nas niezbędne typu algebra liniowa czy fizyka kwantowa, a z perspektywy Europy to ta grupa przedmiotów jest dzisiaj największa przeszkodą dla realizacji programów edukacyjnych dla osób z deficytami edukacyjnymi.
Ja mam nadzieję, że w ciągu najbliższych 10 lat uczelnie “dojrzeją” do zmian. Wymusi na nich to niż demograficzny oraz nas wszystkich, rodziców wpływ na to by szkoły się zmieniały. Inaczej tego nie widzę systemowo, bo dla Wrocławia coś da się z pewnością zrobić
Jarek, czy ja dobrze zrozumiałam, napisałeś, że zgodnie z informacją od Cory w Niemczech nie ma osoby z ZD, która spełniłaby kryteria aby została przyjęta na taki program studiów jaki stworzono w USA? Nie mogę w to uwierzyć, lub czegoś nie rozumiem.
Podaje link do krótkiego artykułu o chłopcu z ZD, który został przyjęty do Collegu – w ramach specjalnego programu, rzecz dotyczy Wielkiej Brytanii.
Można? Można! Polsko bierz przykład… Szkołom powinno zależeć bo niż demograficzny robi swoje. Myśle ze problemem jest często brak orientacji w temacie. Pracuje w szkole i jak opowiadam kolegom z pracy o sytuacji okazuje sie ze nie maja o tym pojęcia..
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2526464/I-got-accepted-Downs-syndrome-students-delight-finding-going-college.html
Sprostowanie – nie doczytalam na stronie DailyMeil, ze jest to program amerykanski a Jarek niezależnie napisal o tym wiadomość.