Od Krakonoš po Odrodzenie.

maj 7, 2018 by
Kategoria: Nasze Góry

To było niezwykłe 18 km wyprawy. Najwięcej się nam wydarzyło, najwięcej było zachwytów, była najlepsza pogoda i wspaniała przyroda. Jesteśmy coraz bardziej dumni z Jaśka z jego możliwości, ja jestem dumny, że cała rodzina tak wspaniale sobie radzi w górach i jest to nasze wspaniałe życie.

Zacznę od wyjaśnienia, co to znaczy Krakonoš? Jest to wysoki szczyt w Karkonoszach przy podejściu od Szpindlerowego Młyna, jak to po polsku się opisuje tą miejscowość, leżącą w głębokiej dolinie, w sercu Karkonoszy.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Szpindlerowy_M%C5%82yn

Po polsku są to Kozie Grzbiety o wysokości 1 422 m npm z takimi widokami, o które też chcieliśmy się postarać.

https://www.youtube.com/watch?v=A3_UKazErGI

Nasz start z pod Stoha, jakoś nas specjalnie nie uczulił, że będzie ciągle do góry i męcząco Uśmiech Chłopcy wystartowali skupiając się na zimnym porywistym wietrze, który powodował że szło się fantastycznie z jednej strony, z drugiej no cóż raz trzeba było mieć windstopera, a raz nie, bo było za gorąco.

IMG_0986IMG_0987 (2)

Kamil narzucił tempo jak zwykle w tak poważnych górach, Jasiek mu specjalnie ustąpił miejsca goniąc go do przodu. Ta taktyka znów się sprawdziła: my wyprzedzaliśmy wszystkich, nas nikt. My wchodziliśmy “w jednym ciągu” ludzie stale się zatrzymywali. To się nazywa kondycja i dobry lider Uśmiech

IMG_0991IMG_0998

IMG_0997IMG_1001

Na wysokości około 900 m npm musieliśmy dogonić chłopaków, a nie było to łatwe. Pomimo spadającej temperatury, idealnej do wędrowania, chłopcy nie kwapili się do ubierania windstoperów, w końcu się udało ich przekonać. Powyżej linii lasów regla górnego, odsłonięci na wiatr, czuliśmy temperaturę około 8C i podziwialiśmy “turystów” w T-shirtach i tenisówkach.

Podejście pod samą górę było bardzo wyczerpujące dla tych, którzy nie mają kondycji. Kamienie i setki schodów wymagające dużej sprawności i świetnej motoryki nie są dla wszystkich. Janek z Kamilem nie mieli z tym problemów. Ciągnęły się one aż do samego szczytu, czyli jakieś 4 km. To był ten moment, gdzie wszyscy padali, siadali, odpoczywali…a my musieliśmy pod pozorem zdjęcia, hamować chłopaków, by nie uciekli za szybko do góry.

IMG_1004IMG_1007

IMG_1008IMG_1010

IMG_1012IMG_1012

Według 2 systemów GPS zrobiliśmy sumę podejść na poziomie 900 m w górę w tym czasie. Weszliśmy na górę poniżej czasu wskazywanego na szlaku i to hamując chłopaków, bo byli za szybcy. Robi to na mnie coraz większe wrażenie, że oni tak mogą i to z plecakami, a my nie odstajemy od nich tak drastycznie. Popatrzcie na ten szlak, jaki zrobiliśmy Uśmiech

IMG_1016

IMG_1021IMG_1019

Krakonoš był jedynym szczytem na naszej trasie. Po takim wejściu jego płaski wierzchołek nie robił na nas już wrażenia. Poniżej już go widać z dołu, ze szlaku.

IMG_1028IMG_1030

Jak się popatrzy w dół, to widać ile należało włożyć wysiłku by wejść na górę. Na zdjęciu poniżej, na końcu trasy zjazdowej po lewej stronie, był nasz punkt startowy Uśmiech

IMG_1031

IMG_1034

A to sam Krakonoš nasz pierwszy cel. I tutaj był odpoczynek i pokazaliśmy Jaśkowi gdzie dzisiaj idziemy, bo Krakonoš nie był naszym głównym celem. MY CHCIELIŚMY PRZEJŚĆ “BRAKUJĄCY” FRAGMENT TRASY PRZEZ KARKONOSZE!

http://www.zespoldowna.info/lysocina.html

IMG_1041

Za Jaśkiem Mały Szyszak i schronisko Odrodzenie, tam chcieliśmy dotrzeć. Ostatni brakujący odcinek szlaku przez Karkonosze od Słonecznika do Odrodzenia miał paść naszym łupem…i byliśmy gotowi to zrobić w tak wspaniałą pogodę!

IMG_1043

Jednak by to osiągnąć wrócić musieliśmy pod Śnieżkę, która od tego momentu stale była gdzieś obok nas.

IMG_1047

Chłopacy nie mieli litości dla nas. Ścigali się, a my cierpliwie za nimi szliśmy, ciesząc się z tego, że ich po prostu widać. Chłopcy wzięli sobie mocno do serca kwestie pieczątek w schronisku Lucny Bouda, a ponieważ było z dala widoczne szli i szli!

IMG_1052

Atrakcje? Śnieg po drodze. I to ciekawe, Kamil nie był chętny do jego pokonywania, miał dystans, Jasiek jakoś mniej. Potem jednak, Kamil bawił się bieganiem za Jaśkiem, gdy Jaśkowi wystarczało, że i tak był pierwszy…a byliśmy już po 7 km wchodzenia pod górę.

IMG_1053IMG_1061

Przy schronisku odpoczynek, pieczątki, zdjęcie i poszliśmy z tłumem polskich i czeskich turystów przez Białe Błota do Równi pod Śnieżką.

IMG_1066 (2)IMG_1067

Gdy patrzę na to zdjęcie poniżej, przypominają mi się nasze wędrówki 2 lata temu. Byliśmy w tym miejscu i to były nasze początki, a trasa 11 km wydawała się przełomowym osiągnięciem…cóż dzisiaj byliśmy już na 8 km, w połowie drogi.

IMG_1071

Po dotarciu do Równi pod Śnieżką, skręciliśmy czerwonym szlakiem w kierunku Słonecznika idąc cierpliwie wśród wielu weekendowych turystów Uśmiech

IMG_1079IMG_1082

I jak zwykle na wysokości Moreny i Stawów, Jasiek szedł skrajem, gdy pozostała część rodziny przy kosodrzewinie Uśmiech, bo tak już w tej rodzinie jest.

IMG_1087IMG_1088

IMG_1096

Trasa do Słonecznika zeszła nam bardzo szybko, była to chwila. Tam kolejny odpoczynek i westchnienie…kiedyś nie dalibyśmy rady, dziś idziemy dalej do Odrodzenia i Przełęczy Karkonoskiej.

IMG_1101IMG_1102

IMG_1103IMG_1111

…i nagle zrobiło się pusto…jak spotykaliśmy na trasie kogoś, to było to niezwykłe…ale zacznijmy od kamieni.

IMG_1114IMG_1124

IMG_1117

Cała długość szlaku od Słonecznika do Odrodzenia to kamienie. Według mnie najlepsze, co może spotkać dziecko z ZD w kontekście jego rehabilitacji. Janek to czuł i gdy my schodziliśmy z nich, on specjalnie po nich szedł. Popatrzcie jak sprawnie.

Na wysokości Małego Szyszaka zaczęły spotykać nas fajne rzeczy. Janek przez całą drogę oczywiście witał się ze wszystkimi w Czechach mówiąc Ahoj, w Polsce Dzieńdoberek…i nie chciał zrozumieć, że w Polsce też mogą być turyści z Czech, więc witał ich po …hiszpańsku. I nagle okazało się, że jedna z turystek to Hiszpanka i Jaskowi odpowiedziała: Hola! Ketal!…to był pełen zachwyt po obu stronach tak bym powiedział.

IMG_1128IMG_1130

IMG_1131IMG_1134

Te wydarzenie trochę skomplikowało sprawę na ostatnim odcinku, bo wszystkim już mówił Hola i Dzieńdoberek, a większość mijanych osób to byli Czesi, którzy mocno byli takim przywitaniem zdziwieni…ale bardzo uśmiechnięci.

IMG_1141

IMG_1142IMG_1145

W ten sposób zrealizowaliśmy nasz cel: uzupełniliśmy nasze ostatnie przejście przez główną grań Karkonoszy między Słonecznikiem a przełęczą Karkonoską i Odrodzeniem. Zostało nam jedynie przejście z Jakuszyc na Szrenicę i będziemy mieli zrobiony cały szlak od Jakuszyc do Niedamirowa, czyli całą grań Karkonoszy Uśmiech…i to da się zrobić w tym roku na pewno, a może pociągniemy to aż do Świeradowa przez Góry Izerskie…

IMG_1147

IMG_1148

Co do naszej wyprawy, to w tym miejscu mieliśmy zrobione 15 km trasy. Chłopcy nie byli zmęczeni, ale miała być nagroda: zjazd autobusem na dół, na obiad. I to okazało się był strzał w 10tkę. Gdy podeszliśmy na przystanek, Jasiek zwrócił uwagę Pana Policjanta. Ten zaprosił go na motor i my nie wierzyliśmy, że to się dzieje. Jasiek coś “pogadał” z Panem, przedstawił się, zapytał po angielsku jak Pan się nazywa i siedział naciskając co się da i Pan Policjant na to pozwalał.

IMG_1146IMG_1149

IMG_1150IMG_1152

Gdy Pan Policjant odjechał, Jasiek zaczepił Panią Elzę i Pana Otto, mówiąc do nich po angielsku i niemiecku tak zaangażował w rozmowę, że autobus po prostu przyjechał. Pani Elza skwitowała to tak: tak rozgadanego dziecka z zespołem Downa, to ona jeszcze nie spotkała, a to “Yes, I do!” Jaśka użyte w odpowiednim momencie czyli Tak, rozbroiło ją do końca….nie mówiąc o wierszyku zarecytowanym po niemiecku o bałwanie.

IMG_1153IMG_1154 (2)

Stąd humor Jaśka był niezwykły i zarażający Uśmiech Obiad wzmocnił to i nie było problemu dzięki temu, z przejściem jeszcze ponad 3 km do auta, nawet dyskutując, gdzie byliśmy rano. Zdjęcie po lewej stronie to pokazuje.

IMG_1159IMG_1161

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...