Ořešník czyli o sukcesie Janka.
lipiec 20, 2020 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Nie będzie to typowy wpis o naszych przejściach. Będzie to wpis o sukcesie Janka, ale i Kamila. Mija niemalże rok od tego , jak sami bez Asi, w trójkę poszliśmy na Ořešník, czyli jeden z trzech najwspanialszych szlaków po skałach w Górach Izerskich po stronie czeskiej.
Obok Ořešník, to też Paličník, czy też Frýdlantské cimbuří. Tym razem mieliśmy sprawdzić się i to samodzielnie
https://www.zespoldowna.info/palicnk-kilnovy-vrch-smrek.html
https://www.zespoldowna.info/orenk-holubnik.html
https://www.zespoldowna.info/smedavsk-hora-frdlantsk-cimbur.html
Zacznę od opisu mojej kondycji po wyprawie, zdjęciem poniżej:
Warunki przejścia były dla wszystkich takie same . Pod Oresznik dotarliśmy w świetnej formie. Cała “wychodka” to zespół dużych skał podobnych do tego co jest w Górach Stołowych w drodze na Bastiony Radkowskie tutaj:
https://www.zespoldowna.info/bastiony-radkowskie.html
Byliśmy już z góry przygotowani do przejścia przez skały, podejścia po metalowych stopniach, klamrach i wejście na ekspozycji po schodach wyłupanych w granicie. Asia nie była tutaj z nami, była zaskoczona od początku intensywnością podejścia i samymi skałami. Na górze, też grzecznie ubrała rękawiczki wspinaczkowe
Rok temu Kamil, tak samo jak Janek miał problemy z pokonaniem przejść, czy to przez szczeliny, czy też schodki. Asi nie było, a on patrząc na skałę “wychodzącą” w powietrze nie odważył się na nią wejść. Wolał na nas czekać.
Sukces 1. Przejście pod schody.
Na początek mieliśmy ponad 2 metrowy próg w górę. Nie było to łatwe w ubiegłym roku dla chłopaków. Koordynacja, chwyty i przede wszystkim stawianie nóg, jest w tym momencie trudną kwestią. Ja wszedłem pierwszy i patrzyłem. Janek i Kamil bez zabezpieczenia i wspomagania szli sami. Asia obserwowała to z dołu. Efekt:
-ręce Janka silne, świetnie dobierały chwyty najlepsze dla niego, Kamil wybierał inny wariant wykorzystując swoją “długość” i zasięg
-nogi, to co się bałem że może być problemem wysiłkowym, poszły same, podciągane przez ręce na poręczach u Janka
-schodki i mała ekspozycja…jakoś nie stanowiły problemu, Janek nie zauważył “powietrza” 2 metry w dół, gdy Kamil miał istotny z tym problem
Podeszliśmy pod skalny słup, jakim jest Oresznik. Wracam do zdjęcia Pana Karola Lenartowicza z jego blogu:
http://www.karolnienartowicz.com/10-najpiekniejszych-szlakow-w-gorach-izerskich/
https://8a.pl/8academy/czeskie-gory-izerskie/
My na samy dole stoimy przed schodami, a chcemy przejść po nich, które niemalże są pionowe. W ubiegłym roku Kamil nie podjął wyzwania, bał się. Janek był zabezpieczany przeze mnie. Tym razem miało być inaczej dzięki Asi. To ona zdecydowała się na danie im szansy. Wysokość podejścia na nasze oko około 50 metrów. Po lewej stronie powietrze i po prawej powietrze, bo uchwyty to złudne wsparcie. Tak to wygląda z góry.
Ci którzy chodzą po górach wiedzą:
1.Wejście to jeden problem, ale zejście to drugi problem.
2.Koordynacja nóg i rąk, to dla większości ludzi stanowi problem, gdy tyle powietrza wokół.
3.No i kondycję trzeba mieć.
Ja wszedłem do góry, a oni sami za mną. To był sukces numer 2, wejście na skałę, która im wyżej tym była bardziej stroma.
Jak wyglądało to, możecie popatrzeć tutaj: https://www.instagram.com/joannapieniak/
Na górze jest tak i tutaj skorzystam ze zdjęcia z roku ubiegłego.
Sukces, bez wątpienia:
1.Kamil wszedł, było to duże wyzwanie dla niego, w szczególności tytułem ekspozycji. Patrząc w dół, “powietrze” nie ma dna
2.Janek koordynacyjnie, świetnie, dokładnie, ale dla niego ekspozycja to nie problem, nawet brata ustawiał.
3.Odważnie podszedł do krzyża, a stamtąd widok to “powietrze”. O ile Kamil od razu wyraził gotowość do zejścia po wejściu, Janek będąc z innej gliny nie chciał. Testował, w końcu Tatry przed nami i to nie byle jakie.
4.Zejście z serii “Nie patrz w dół, nie patrz w dół. Shrek ja w dół patrzę!!!”. Czyli jak zejść by nie wykrzyczeć swoje wątpliwości. Kamil szybko i świetnie. Janek powoli. Bałem się o niego na przejściu między skałami, które nie było zabezpieczone. On powoli, tyłem znalazł swoją drogę. Wow!
To jego pierwsze całkowicie bez jakichkolwiek zabezpieczeń i wsparciu przy takiej ekspozycji zdobycie takiego miejsca. Jestem dumny z jego osiągnięcia, tak samo jak i Kamila, który musiał przełamać duże opory, bo “powietrze” wkoło było mocno “przezroczyste”.
I na koniec Jankowe” Together I can!” czyli RAZEM MOGĘ pod tablicą upamiętniającą Sisi, cesarzową Austrii. Świetne zakończenie tej wyprawy.
Ale super! Gratuluję Janek i Kamil. Świetna forma, pokonywanie siebie, swoich ograniczeń, lęków. Brawo dla Rodziców- podazajacych za dziećmi. Wszyscy jesteście wspaniali! :)