Ostrzyca drugi do korony Sudetów Polskich
listopad 2, 2023 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Po pierwszym zdobytym szczycie Popielu, musi być drugi. Ostrzyca zawsze była jednym z fajniejszych wierzchołków do zdobycia dla nas. Widoki piękne na całe Góry Kaczawskie i nie ma lepszych z tego wulkanu! Ostrzyca to nasza dolnośląska Fujijama i ja się z tym zgadzam, popatrzcie na te zdjęcia!
Podjeżdżaliśmy do niej, piękna pogoda i jej wygląd, tylko zachęcały do wycieczki na nią.
Plan był taki: mieliśmy podjechać od Proboszczowa na parking na rozdrożu pod Ostrzycą i po prostu się przejść, ale trochę w kółko. Taka rodzinna wyprawa w górach na start, jak ja to nazywam.
Zwarci gotowi, start i popełniliśmy błąd. Kamil po prostu pobiegł do przodu. Janek zaś delektował się pierwszymi leżącymi na szlaku liśćmi. Mogę powiedzieć tak: podziwialiśmy naszą “pierwszą” jesień tego roku
My powoli, a Kamil jak zwykle czekał. Zgrzany i wkurzony, bo był zmęczony. Jak zwykle nie rozumiał, że na górę wchodzi się wolno…ale to nie w jego stylu. Był gotowy zostać, a tutaj czekał na nas wulkan i jego schody.
Janek zaś od początku z podziwem patrzył na schody. Chyba pamiętał nasz pierwszy raz tutaj, bo z wrażenia aż zagryzał wargi, bo Ostrzyca lubi wycisnąć pot tym nieprzygotowanym.
https://www.zespoldowna.info/wulkany.html
Próbowałem iść pierwszy, by chłopaków trochę “przyhamować”. Jednak pierwsza chwila słabości i Kamil pobiegł, bo on normalnie przecież iść nie umie pod górę! To trwało chwilę i już go nie było widać.
Janek jeszcze próbował, ale potem wolał iść swoim tempem i znajdywać to, czego Kamil nie zobaczył…szczyt był już blisko mówił o tym trójkącik na drzewie i Janek świetnie go wypatrzył.
A Kamil? Nad nami dwa zygzaki, zmęczony jak nic i tylko powtarzający, że to koniec. Ja mu się nie dziwię, bo ja też bym miał dość. Na szczęście byliśmy już na szczycie z pięknymi widokami na Góry Kaczawskie i Karkonosze. Bajka!
Szybkie zdjęcie do książeczki bo śniadanie i wspinaczka musiały być. Janek jakby wieki temu ostatni raz się spinał…a Kamil już zapychał buzię śniadaniem. Najważniejszy był jednak wspaniały humor. Takie wycieczki to ja lubię najbardziej!
Janek chyba też, bo delektował się górą, odpoczywał i gdzieś czegoś szukał. Był niesamowity spokój.
Jednak wszystko co dobre się kończy. Kamil jednoznacznie, że on wraca i zdziwił się jak mu to potwierdziliśmy. Zatem było wesoło, choć zejście było trudniejsze po tych schodach niż wejście.
Magia trwała, aż do auta. Taka jest ta nasza Fujijama . Gdy już jechaliśmy do domu, popatrzyliśmy do tyłu. Czyż nie wygląda ona bajecznie?
Ja polecam tą górę na start. To może być Wasza prześwietna rodzinna wyprawa pełna radości, bo ta góra daje dużo. Polecam!