Paličník, Klinovy vrch, Smrek.
lipiec 13, 2020 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
To nie jest wpis o szczytach, a o skałach. W tamtym roku hitem dla nas było przemierzanie Gór Izerskich po czeskiej stronie. Zapadły nam w głowie trasy jakie wtedy zrobiliśmy a w szczególności te skały…Ořešník, Frýdlantské cimbuří, Smedava!!!
https://www.zespoldowna.info/smedavsk-hora-frdlantsk-cimbur.html
https://www.zespoldowna.info/orenk-holubnik.html
Z drugiej strony w tym roku weszliśmy po raz kolejny na Smreka i zaskoczył nas swoją trudnością, choć od Czerniawy-Zdrój. Skoro już brakuje nam wyzwań, to postanowiliśmy wejść na ostatnie (chyba), nie poznane przez nas skały o nazwie Paličník, a potem zdobyć Smrek od strony której nie znamy.
https://www.zespoldowna.info/smrek-suchacz-stog-izerski.html
Janek był w formie i czuć było, że chce zaskoczyć trochę nas wszystkich. Jeszcze nie pozbieraliśmy się do kupy, a on samotnie do góry. Trudno trzeba było go gonić.
Jak w poprzednich wspomnianych przeze mnie wyprawach, potwierdzał się pewien, ten sam scenariusz. Czesi jako naród pragmatyczny, do pewnego miejsca utwardzili szlak, prowadzący wzdłuż pięknego “kanionu”. Tym razem Hájeny potok miał nam towarzyszyć i robić na nas niezłe wrażenie!…a potem miały być górskie doznania…i były.
Dla Janka to był powód do straty przywództwa. Zagadał się o strumieniu i wodospadzie, stąd Kamil do przodu i tyle ich było widać. UWAGA: ta droga na zdjęciu wygląda jak parkowa, ale trzeba mieć kondycję by nią iść
Skoro nie można było dogonić Kamila, a nie było skrzyżowania szlaków, trzeba było go zmanipulować. Tym razem to Kamil nawet chyba tego oczekiwał, bo Janek szybko go omotał i już był pierwszy. Udało się zatrzymać Kamila na wodospad.
Na koniec Kamil jednak poszedł, a Janek szukał czegoś w tych wodospadach.
Żarty się skończyły za mostkiem. Przed nim znak coś o nachyleniu 16% niby nie duże, ale Kamil odszedł i dodatkowo szlak się zmienił. Ze “spacerowego” w górski, kamienisty! Wszystko zgodnie z planem.
Ja zauważyłem jeden postęp: czekali na nas już sami z siebie i nie wiem, czy to już oznacza, że tak słabi jesteśmy-ja, czy też Asia nas tak spowolniła przebieraniem się co każde 20 metrów…a pogoda zdradliwa, choć fajnie górska była.
Sam szlak znów się zmienił. Kamienie na chwilę zniknęły, tak jak Kamil, a testowaliśmy schody. Fajne urozmaicenie.
Nic to nie zmieniło w kolejności jednak: Kamil pierwszy, Janek drugi a my za nimi…ale na samym końcu, Janek to czuł, że to jest ten moment i kolejność się zmieniła: Janek był pierwszy.
Kamil chciał sobie pogadać w moim kierunku co będzie robił 29-tego, a Janek wolał wchodzić na skałki jak to Janek. Przed nami był Paličník 944 m npm. Szczyt tej kumulacji skalnej, jest tak popularnym miejscem, jak wspominane przeze mnie wcześniej Frýdlantské cimbuří, Ořešník. NIE BEZ POWODU! Warto tutaj podejść dla tej chwili!
No i Janek i Kamil poprawili się, choć skały, drabiny w szczególności dla Kamila to nie jest to co on lubi najbardziej. Janek schodząc bardzo chętnie pokazywał, że po drabinie lepiej schodzić tyłem.
Sekundy…i Janek znów w ucieczce do przodu na Kilnovy vrch 972 m npm. Tak jak to było na Smedavska hora, Jizera te skały na szczycie zawsze robią wrażenie. My zatem ścieżką, przetartą przez traktor do góry, by popatrzeć na skałę i Smrek nasz cel na śniadanie i odpoczynek.
Ze szczytu widzieliśmy już Smrek i wydawało się, że jest tak daleki i wyniosły. Wszystko było fajne do zejścia i przejścia do skrzyżowania szlaków. Tam pragmatyczni Czesi nas nie zaskoczyli, ale czy asfalt musi być wszędzie tam, gdzie trzeba przez niego przejść!
Ratowały nas naparstnice i grzyby. Odwracały uwagę i to zdecydowanie. Janek w pewnym momencie błysnął, bo rozpoznał Klinovy vrch po drugiej stronie i musiało być zdjęcie.
Na szczęście asfalt nie trwał wiecznie i znów musieliśmy pogodzić się z tym, że jesteśmy w górach i trzeba zdecydowanie podejść do góry. Kamila zgięło, ale poszedł. Janka zgięło i tez poszedł.
Podejście nas zaskoczyło. Było tak samo wyniosłe, jak to z ostatniej naszej wyprawy od polskiej strony z tym, że co chwilę mieliśmy inną nawierzchnię: trochę kamieni, podesty, “spacerownik”.
Janek prowadził i nas też zaskoczył. Ustawił się do zdjęcia, my patrzymy a tutaj oznaczenie szczytu, jakiego do tej pory nie znaliśmy…zatem sesja zdjęciowa musiała być z wieżą w tle.
Na szczycie było najwięcej…Polaków. My woleliśmy popatrzeć na konia i Pana sprzedającego domowej roboty ciasto jagodowe…gdyż miał pieczątkę szczytu!
To miała być ostatnia nasza wyprawa po skałach. Stąd zejście tak zaplanowaliśmy by dojść do Tisina i na Francouzske kameny. Zejście było smaczne . Było ciepło, widokowo i “górsko”.
Oczywiście nie mogliśmy iść szlakiem. Stąd skrót pełen kwiatów i progów z których Janek zeskakiwał.
Doszliśmy w końcu do Tisiny. Nie ma tam szlaku, ale jest ścieżka. Idąc nią można zwiedzić prawie całą grań, która choć ukryta w bukach jest równie imponujące jak na Paličníku, który z daleka patrzył na to co my robimy
To był kolejny świetny moment na odpoczynek i testowanie zdolności wspinaczkowych. Te zostały potwierdzone.
Kolejnym etapem miały być Francuskie kamienie..ale tam było widać tylko skały przy drodze, niestety.
To był ostatni etap naszej wycieczki. Od tego momentu już tylko wracaliśmy…też niestety asfaltem przez ostanie 2 km.
…a Paličník wciąż był nad nami.
Jak zakończyć opis tej wędrówki? Polecam Wam skały, polecam Wam Góry Izerskie, jakich nie znacie. Czy powinienem coś więcej? Tak to są najfajniejsze trudne przejścia, a skały wykańczają tak samo, jak są ciekawe. Warto pojechać tam na spacer.