Pańska Góra od Dusznik Zdrój
kwiecień 4, 2022 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Tydzień temu padliśmy w zachwyt odwiedzając najdziksze, najbardziej puste regiony Dolnego Śląska…to było wow i wow! Spadł śnieg miał wiać wiatr…więc w Góry Orlickie na Pańską Górę, jakoś tak naturalnie, bez dyskusji, wybór był oczywisty.
https://www.zespoldowna.info/dwie-wieze-orlica-feistuv-kopeca-na-koniec-panska-gora.html
Pańska Góra była kompletnym zaskoczeniem podczas naszego powrotu z Orlicy tydzień temu. Niesamowite kamienne wyspy i te “połoniny”. Chcieliśmy tam wrócić. Tym razem postanowiliśmy zrobić to od Dusznik Zdrój, które stale jakoś omijaliśmy w naszych wyprawach.
O tym, że będzie to trudna wycieczka świadczyło jedno: foch Janka, bardzo duży foch Janka…ale po kolei. Wysiadł z auta po jakiś dobrych 15 minutach jak już wszyscy byli gotowi. Owszem nawet łaskawie się ubrał i dał łaskawie się po dopinać, ale jak zobaczył że od razu trzeba iść w górę, to był mały bunt. A tutaj po raz pierwszy mieliśmy sytuację, że nasz czarny szlak szedł od parkingu, od razu do góry.
Podejście pod Gajową okazało się niezłą rozgrzewką. Niby małe, niby parkowe, ale górskie. Janka to nie rozgrzało. Ciągnął te nogi jakby miały ciężarki doczepione tak aby ich nie odrywać. Kolejne “schodki” do góry i wymiękł.
Można było liczyć za to na Kamila. Ten tak ciągnął do przodu, że nie szło się zatrzymać. Janek strategicznie chciał być na końcu, ale nie mógł człapać, gdy ten “odjeżdżał” do przodu. Na Polanie Jamrozowej jakoś wszystko się unormowało. Kamil czekał, śniegu było dużo, Janek szedł, a zapowiadanego wiatru nie było…a może te wielkie świerki nas chroniły?
Pojawiła się tabliczka Kozi Dołek. Miejsce jak miejsce, ale jakie ptaki! Rudzik w ogóle bez strachu obserwował nas. Kos przeskakiwał z krzaka na krzak jakby chciał nam towarzyszyć, no ale czarny dzięcioł krzyczący ewidentnie na nas, zrobił wrażenie!
Skoro wszystko wróciło do normy, to Janka foch też. Oj ciężko się szło!
Gdy Kamil stał na Koziej Hali, Janek dopiero na nią wchodził. Różnica prędkości to istotne utrudnienie w górskich wędrówkach, w szczególności gdy ten hamulcowy mówi by iść, a on sobie dojdzie….doczłapie!
Przed nami była najgorsza część przejścia. Czarny szlak, którym chcieliśmy dojść do Pańskiej Góry prowadzi niestety szosą. Śniegu mnóstwo, pługi jadą bo to droga do Zieleńca i jak tutaj przejść? No to my w las i tam przeszliśmy drogą leśną do skrzyżowania z zielonym szlakiem….ale potem trzeba było iść drogą. Pan kierowca pługa pomógł i dziękuję mu za to, a oprócz tego nie jechały auta i to było to.
Nie było źle, ale śniegu było dużo…i byliśmy pierwsi na nim jak nic! Janek już focha nie miał, ale miał swój krok…masakra! Asia z Kamilem metry przed nami, a Janek nogą ślady sobie robił, bo on idzie ostatni.
Śniegu jak w grudniu, a nie w kwietniu. Kamil dostosował się do mniejszego. Obrazki w puszczy “Orlickiej” były wytchnieniem dla oka i głowy. Było tak pusto, tak biało, że robiło wrażenie.
Doszliśmy do “Pańskiej Góry Wschód” zaskakujące określenie jak na trasę górską, ale wiedzieliśmy że doszliśmy już tam gdzie przygoda ma się zacząć. Tydzień temu wyglądało to miejsce tak:
Teraz nawet lepiej!
Trzeba było jeszcze przebić się na “połoniny”, trochę śniegu i my pierwsi na trasie robiło wciąż wrażenie.
Pierwszy krok z lasu i wow! Bieszczady zimą, bez kitu…tylko ten ślad auta trochę mnie zmartwił, ale szliśmy.
Bajka.
To co zima zrobiła w kwietniu tutaj to malowanie innej rzeczywistości. Te brzozy, te czereśnie poniemieckie, sama góra wyglądały niesamowicie. Janek zapomniał o fochu, włączyła się herbata. Śnieg nie padał, ale wiatr wiał jak zapowiadano, te porywy potrafiły wywiać…i spotkaliśmy czeskich turystów. Ten uśmiech z ich strony, po Jankowym DZIEŃ DOBRY na full, w taki dzień zrobiło to właściwe wrażenie .
Kamil pierwszy stanął na szczycie i szkoda, że tutaj nie ma fajnego, tak jak w Górach Suchych, oznaczenia góry….tylko ten kamień. Orlica jak zwykle w chmurach, śnieg wszędzie i piękno wszędzie, nawet Janek przyspieszył bo herbata!
To był świetny, ale kondycyjny, bo zimowy spacer. Na szczycie wiosną będzie przepięknie, teraz uciekaliśmy bo nas zwiewało po prostu…byle po herbatę. Wiatr przenikał do kości i dobrze, że tylko tutaj. Przydały się ślady auta. Na skróty w dół byleby tylko się schować.
Udało się. Odpoczęliśmy i postanowiliśmy zejść do Zimnych Wód….po prostu w dół.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zimne_Wody_(województwo_dolnośląskie)
Najpierw trochę ślady samochodu pomogły, ale potem ewidentnie poniemiecka droga, która choć zarastała, to wyznaczała kierunek wzdłuż niesamowitej alei klonów i czereśni. Robiło to wrażenie.
Miejsce magiczne, choć wciąż z dwoma domami “odwiedzanymi” i jednym “zarastającym”. Od zawsze było to miejsce odległe od wszystkiego, trudne do życia, ale widać że ono kwitło tutaj. Te domy, ich wielkość, świadczyły o tym. Urokliwe i dające dużo radości, bynajmniej nam. Tutaj ludzi się nie spotyka.
Nie zdziwiło nas , że jesteśmy tutaj pierwsi. Zaskoczyło nas, że było pod górkę…ale doszliśmy do Koziej Hali w dobrym tempie i co najważniejsze omijając wszystkie fochy Janka w sposób perfekcyjny. Zamknęliśmy nasze “kółko”.
Doszliśmy do auta…bo obiad. Janek tak się wlókł, że aż było szkoda patrzeć …ale wspomnienie o obiedzie robiło swoje na 5 kroków i jakoś na skróty doszliśmy do auta.
I tak dzięki inspiracji https://www.wiezedolnegoslaska.pl/ i mojej żony, przeszliśmy już prawie całe Góry Orlickie. Pamiętam jak zaczynaliśmy od “podejścia” z Zieleńca na Orlicę i było ciężko. Potem nasze maratony na Wielką Desztnę, Zielony Garb. Znów zaskakują nas góry, gdy inaczej na nie popatrzymy. Tak było z inspiracją Tysięczników Ziemi Kłodzkiej, tak jest z inspiracją wież.
https://www.zespoldowna.info/32-tysieczniki-ziemi-klodzkiej.html
Poznajemy góry z innej strony i się nimi zachwycamy, bo są inne niż się spodziewaliśmy. Ja dziękuję za Pańską Górę, będę tam wracał, gdy będę chciał pomyśleć o Bieszczadach, do których mam tak daleko, ale jeszcze został kawałek Gór Orlickich do przejścia i to planujemy na następny raz, a będzie lepiej bo wiosna idzie i bociany przyleciały o czym Kamil nas powiadomił. Jak on go wypatrzył, to ja nie wiem!