Pasterska Góra przez Błędne Skały.
wrzesień 4, 2023 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Od czego pochodzi nazwa tego wspaniałego miejsca w Górach Stołowych? Na pewno od góry, tak myśleliśmy! W poszukiwaniu “początku “ Pasterki, postanowiliśmy tym razem w komplecie, zdobyć wspólnie nasz 795 szczyt idąc przez trochę nieznane dla nas góry. I pomyśleć, że wciąż nie znamy Gór Stołowych, choć wydaje się, że przeszliśmy je wzdłuż i wszerz
Start na wysokości 708 m, prawie tyle ma mieć nasza góra do zdobycia, tak sobie pomyślałem na starcie. Bukowina Kłodzka to miejsce tak odległe, tak puste i tak inne, że cieszę się, że do niego trafiliśmy. Wiedziałem od razu, że plan jaki wyznaczyliśmy sobie do przejścia będzie przygodą znów na pustym szlaku.
https://www.zespoldowna.info/gora-swietej-anny.html
Jedyna zagadka, czy my to wytrzymamy z chłopakami. Janek po wakacjach świetnie poprawił komunikację i te pełne, długie zdania nas “zagłuszały”. Dla Kamila 3 wrzesień to jak jesień…a on ma w głowie jednak lato, bo to jeszcze nie 23. I walczył z sobą, i walczył z nami, by zmienić już kalendarz, i móc ubierać jego ulubione grube bluzy, sztruksy bo przecież już prawie jesień….gadał, powtarzał, gadał i powtarzał. Mieliśmy “stereo” od dwóch.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bukowina_Kłodzka
https://polska-org.pl/3415223,foto.html?idEntity=564905
Bukowina, “dwa obiekty na krzyż”, ale za to 3 skrzyżowania szlaków. Nie widać w tym miejscu, że przed wojną było to tętniące życiem miejsce, bo pod Błędnymi Skałami, bo piękne. Nie było żadnego śladu…ale szlak szlakiem i poszliśmy niebieskim “czeskim” w dół pod Błędne Skały. Nasz pierwszy cel to BOR, czyli punkt widokowy pod Błędnymi Skałami, ale po czeskiej stronie.
Ekipa wystartowała prze łąki. Hałas robiła masakryczny, ptaki się pochowały, a nas już uszy bolały. Jednak chyba wolimy szlaki, gdzie jeden z chłopaków może liderować. Jest wtedy ciszej, a tutaj woda w łące i jak na złość jeden z przodu, drugi z tyłu ze swoimi dźwiękami. Niech będzie już ta jesień!
Uratował nas las z przeszkodami. Strumyk płynął jeden za drugim, a co kolejny to trudniejsza przeprawa. Chłopcy mieli niezłe zajęcie, ale też ubaw z ojca, który wpadł po łydki w błoto, a chwilę wcześniej ostrzegał, żeby uważać. Cóż błoto wyglądało jak kamień. Chłopcy jednak mieli zabawę i wszystko stało się dzięki temu błogie i ciche.
Jednak krajobraz się zmieniał. Lasy po czeskiej stronie tak samo jak po polskiej, masowo umierają tytułem kornika i suszy. Nagle pojawiły się skały i zaczęliśmy słyszeć jakieś głosy z oddali? Jakby duchy nad nami….
Ekipa z uśmiechem i w słońcu szła świetnie. Janek w końcu był sobą i pytał się ciągle, gdzie ta Pasterka? W końcu miała tam być przerwa. Obiecałem, że będzie szybciej to śniadanie, już pod Błędnymi Skałami
https://www.zespoldowna.info/bledne-skaly.html
Kamil temat podchwycił i zatrzymał się wzorowo na skrzyżowaniu na BOR. Janek za to wyrwał, bo skały i nawet coś o nich czytał. Jednak Kamil pogonił do góry. O ile do tej pory było w miarę łatwo, to zaczęło się “tatrzańskie” podejście do góry. Trzeba było łapać Kamila, bo ten nawet pod górę nie zwalnia, a potem ma wszystkiego dość. Z tym humorem “jesiennym” było to niebezpieczne.
Na chłopakach w takiej sytuacji zawsze można polegać. Jeden zgiął się na podejściu w pół, jak tylko je zobaczył. Nie szło go zmotywować by szedł do góry. Drugi wbiegał i nie szło go dogonić. Wiadomo było, że z wysiłku, bo on zmęczony i tego stanu nie rozumie, będzie nerwowy.
Udało się “przytrzymać” Kamila, któremu “paliwo” się wyczerpywało i to w ostatnim momencie. Teraz ja mogłem narzucić tempo wejścia. Było skaliście, ślisko i z przewyższeniami jak to w Górach Stołowych. Kamil szedł za mną do BOR-u z nadzieją na śniadanie i jakoś to było. Weszliśmy, zobaczyliśmy że już nic nie widać…ale przestraszyliśmy się znów “duchów”. Ciągle jakieś głosy słyszeliśmy i dziwne to było, bo wokół nas były pustki.
Za to Janek człapał niemiłosiernie. W końcu wszedł i zszedł, bo drabinki…ale i śniadanie.
Fajne miejsce, gdyby nie te ciągłe głosy i ta wilgoć po opadach. Schodziliśmy na słońce by tam zjeść śniadanie jednak. Ale jak to zrobić, gdy wszędzie rządzą wspaniałe mrówki. Długo szukaliśmy. Jak znaleźliśmy to wciąż “duchy” pod Błędnymi Skałami były wszędzie. Jak już udało się znaleźć takie miejsce i odpocząć, to w tych zgliszczach lasu nie mogliśmy znaleźć naszego niebieskiego szlaku by dojść do zielonego na Ostrą Górę…a wokoło nikogo. Nasz plan by zrobić “kółko” wokół Błędnych Skał w pierwszej części już był zrealizowany. Śniadanie pod Błędnymi Skałami odhaczone! Teraz trzeba było dojść do Pasterki.
Przedzieranie się przez, znaleziony w końcu niebieski szlak, było warte tego. Widoki rewelacyjne na Korunę, przepiękne miejsce do “bujania się” z widokiem na Szczeliniec.
https://www.zespoldowna.info/koruna-kamienny-most.html
W końcu prawie, jednak pobłądziliśmy. Szlak zniknął po raz kolejny i w pewnym momencie nawet ślady sprzętu leśnego do niczego nie kierowały. Z dala widać było jedynie czerwoną tabliczkę. Uratowało nas to . Dotarliśmy do…Zielonej Drogi.
Tak. Dotarliśmy do zielonego szlaku prowadzącego do “pustkowia”. Dobrze, że były świetne historyczne tablice, bo pokazywały jak to miejsce w Czeskim Kącie kiedyś żyło…a dziś “rzeka” na szlaku i tylko my. Nic innego nie wskazywało na to, że tutaj kiedyś setki ludzi żyło dzięki ciężkiej pracy i turystyce. Chłopcy szczęśliwi za to bo szli wąską ścieżynką i pytali się, Janek oczywiście, gdzie ta Ostra Góra, bo przecież Pasterka. A tutaj ani ostrej góry, ani budynków…tylko ślady historii. Ta aleja klonów, te stare szlakowskazy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ostra_Góra_(województwo_dolnośląskie)
https://www.pngs.com.pl/pl/turystyka/tur_j.html
W końcu pojawił się drogowskaz: Pasterka. Jednych ucieszył, drugich przeraził. Najpierw 1:40 h było na wejściu na szlak, potem zmieniło się na 1:20 h, by po chwili było 0:40. Na mapie wyglądało na “rzut” młotem. Co nas zatem czekało?
Na starcie piękna róża, tak mi się wydawało, a potem była górka i górski świetny szlak z kamieniami do góry. Kiedyś to chyba była droga do Pasterki. Chłopcom pasowało, nam też. Zaczęliśmy poszukiwania naszego celu: Pasterskiej Góry.
Wejście pod górę i to szlakiem “wopistów” wzdłuż granicy, zawsze ma pewne wyzwanie. Można się zmęczyć, ale nie przez 1:40h na pewno. Zmęczyliśmy się potwierdzam, ale nie było innego wyjścia jeżeli chcieliśmy dojść na nasz szczyt.
Janek na początku załapał się na “hol” Asi. Kamil ich spowolnienie wykorzystywał i jak tylko mógł odpoczywał na słupkach granicznych, co mu się bardzo podobało. Ścieżka była wyraźna i ciekawa…ale coś tej góry nie było widać. Gdyby nie GPS nie znaleźlibyśmy szczytu schowanego w lesie, tuż obok ścieżki.
Umówiliśmy się, ze skałki wystające z trawy to odpowiednie miejsce, bo sama góra nie zrobiła wrażenia! I goniliśmy w dół do Pasterki! Tym razem schroniska, gdzie lubimy odpoczywać patrząc na piękne Góry Stołowe.
…a po wyjściu z lasu, czekała na nas piękna łąka z widokiem na Szczelińce oba, zostawiając za nami Pasterską Górę.
Patrzyłem do tyłu i coś mi mówiło, że tam musimy wrócić, bo te łąki, bo Pasterka, bo tam jeszcze nie byliśmy. Janek chyba też tak myślał, bo jakoś nie spieszył się do tej “jego” Pasterki. Nie mogło być tak samo z Kamilem. On inaczej oczywiście uważał i gnał w te pędy, zatrzymując się gdy nie wiedział w którym kierunku ma iść. On czekał na jego śniadanie!
Tak się szło: jeden daleko z przodu, drugi daleko z tyłu i cisza wokół nas. Kamil najgłodniejszy na “nagrodę” oczywiście do Pasterki doszedł pierwszy. Delektował się ile mógł.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pasterka_(wieś)
Warto sięgnąć na stronę poniżej, by zobaczyć jak te miejsca wyglądały. Nam się zawsze tutaj podoba.
https://polska-org.pl/6084271,foto.html?idEntity=504767
Dopisujemy się zawsze do tych, którzy tęsknią za pasterką, stojąc przy kamieniu i patrząc to w dół do schroniska i dalej w łąki, to na Szczelińce. Ciężko nam ruszać, ale trzeba iść na nieznany nam zielony szlak na Pasterskie Łąki na Pustelniku pod Skalniakiem.
No i gdybym ja wiedział, co nas spotka, to zabrałbym na tą wyprawę kalosze. Nie pierwszy raz nam takie cuda się zdarzają, ale by szerokim duktem płynęła woda, niczym rwąca rzeczka, to chyba tej szerokości i głębokości nigdy. Wody z Pasterskiej Łąki, chyba wszystkie spływały tym szlakiem w dół.
Kamil sobie poradził i zniknął, my brodziliśmy i podziwialiśmy turystów, których w końcu spotkaliśmy jak szli w dół. Janek w końcu wypatrzył Sawannę, tudzież Pasterskie Łąki i miało być już lepiej.
Zmieniliśmy szlak na czerwony. Tym razem mieliśmy skorzystać z dawnej Machowskiej Drogi na Błędne Skały. Byliśmy pod nimi, teraz mieliśmy przejść przez nie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stoliwo_Skalniak
Skalniak z tej strony robił wrażenie. Wchodziliśmy na niego od drugiej strony na “Machu Piccchu” przy Ptasiej Górze, teraz patrzyliśmy z tej drugi.
https://www.zespoldowna.info/ptasia-gora-czarna-kopa.html
Patrzyliśmy na Szczelińce z tej strony, też po raz pierwszy. Kolega z Górnego Śląska kiedyś powiedział, że wyglądają jak hałdy przy kopalniach. Coś w tym jest, ale na hałdach nie ma tak pięknie jak tutaj.
Machowska Droga nas zaskoczyła. Niczym “górska” autostrada prowadziła prosto i bezbłędnie do przodu, bez zbędnych zakrętów. Janek gonił Kamila, a my tym razem człapaliśmy oglądając ukryte skały w lesie. Była jedna jak czaszka sowy, na pewno
https://pl.wikipedia.org/wiki/Machowska_Droga
Zaskoczył nas strumień z Długiego Mokradła. Zazwyczaj “kapiący”, tym razem był wodospad i woda wszędzie. Musiało na górze być jej sporo. Potwierdzenie przyszło bardzo szybko. Weszliśmy na podejście na Błędne Skały zlokalizowane na końcu stoliwa Skalniaka, a tam znów strumień na całym czerwonym szlaku.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Długie_Mokradło
Mijali nas turyści z uśmiechem, ale byli wyposażeni na takie przejścia. My patrzyliśmy za to do tyłu i widzieliśmy Pasterkę, Szczelińce…ale z przodu Kamil zniknął.
Podejście “schodkowe” tylko dla wytrwałych. Kamil do takich należy. Szybko nam zniknął, a my walczyliśmy ze schodami, skałami, korzeniami jak to w górach.
Doszliśmy. Odpoczynek był potrzebny. Patrzyliśmy na ludzi, którzy kończyli przejście przez Błędne Skały. Wszyscy zadowoleni. Tak jak my. Szliśmy do wejścia do Labiryntu, patrzyliśmy na to co widzieliśmy z dołu. Janek czytał każdą tablicę z opisem szczytów.
Stojąc i czytając szczyty na jednym z punktów, rozwiązaliśmy zagadkę “Duchów”. Ludzie idąc górą rano, szli nad nami po prostu. Gdy rozmawiali do nas to dochodziło. Tuż poniżej tego punktu powyżej, był nasz czeski BOR, co ledwo widać na zdjęciu poniżej…ale cały czas w oddali prowadził nasz niebieski, poranny szlak. “Duchy” się znalazły zatem
Na Błędnych Skałach nie jedliśmy obiadu. Czekał nas u Pani Basi. Nigdy nie schodziliśmy zielonym szlakiem w dół do Bukowiny, bo tam też byliśmy rano po raz pierwszy. Chłopcy gotowi na obiad wystartowali nie czekając na nas. Zdziwiliśmy się tak samo jak Janek: poręcze jak w domu i to całkiem solidne. Na szlaku?
Zdziwienie było duże, ale zejście i podejście dla turystów tym szlakiem mogłoby być wyzwaniem, gdyby tego nie było. W szczególności w tak wilgotny dzień jak nasz. Dobrze że były!
Nasze zejście nie trwało długo. Doszliśmy do Bukowiny Kłodzkiej zaskoczeni naszą zróżnicowaną, piękną, ciekawą pętlą. Nawet nie spodziewaliśmy, że zajmie nam to taki czas, ale warto było szukać, błądzić i być na “piknikach” pod Błędnymi Skałami w ten dzień. Warto było i polecam. Wiemy, że będziemy szukać dalej w Górach Stołowych miejsc w których nas jeszcze nie było. Zaskakują.