Po co szkoła mojemu dziecku? Włączenie czy edukacja specjalna?
Nigdy o tym nie myślałem, że kiedyś napiszę:
zajmuję się edukacją specjalną już 28 lat, zajmuję się edukacją włączająca już 17 lat.
Tak jak się nie spodziewałem, że będę miał tak traumatyczne myślenie o edukacji moich dzieci. Dlaczego o tym piszę?
Cóż kiedyś, razem z innymi rodzicami, kształtowałem dzięki takim osobom jak Pani Ola z Wydziału Edukacji mojego miasta, oba systemy edukacji. Wtedy kłóciliśmy się między sobą, ale i z otoczeniem, gdzie nasze dzieci powinny trafić. Na to wygląda, że jest to ten moment, gdy powinna paść z mojej strony jednoznaczna ocena, ale tez podzielenie się tym, co wiem i jak myślę o tym.
1.EDUKACJA SPECJALNA CZY WŁĄCZAJĄCA?
Z perspektywy mojej rodziny zdecydowanie wygrała edukacja włączająca dla Janka. Tak jak to usłyszałem wielokrotnie, gdyby nie mus komunikowania się w szkole, to Janek nie mówiłby tak jak to robi. Gdyby nie chęć nawiązywania relacji, to nie umiałby się zachowywać w taki sposób, by być akceptowanym i zauważalnym. Czy taka integracja musi być w szkole masowej? Program jaki Janek ma, dzięki Szkole, Nauczycielom, Dyrektorom, jest dość specyficzny, ale jest idealnie uszyty pod potrzeby dzieci z ZD w ramach integracji w szkole masowej. Jeżeli nie ma takiej możliwości, to … integracja może odbywać się wszędzie tam, gdzie zostaną zrealizowane cele edukacji. W pierwszej kolejności postrzegam tutaj jako cel edukacji komunikację. Z tej perspektywy ciekawym pomysłem jest integracja dzieci z ZD w szkole specjalnej, dostosowanej do potrzeb, dla dzieci niedowidzących. Życie tam płynie w tempie idealnym, a trzeba wszystko wyrażać głosem/komunikatem, bo druga osoba nie zobaczy gestów/mimiki twarzy. Dla mnie jest to pomysł świetny!
Z perspektywy nauki “matematyki i polskiego” wydaje mi się, że każda szkoła może być tutaj swoją wartością. Jeżeli tak jest, to decydują Nauczyciele, ich zaangażowanie i program jaki chcą realizować. Ten element w szkole Janka jest KRYTYCZNIE NAJWAŻNIEJSZĄ WARTOŚCIĄ. Nauczyciele potrafili zbudować program, emocje i mechanizmy wokół wiedzy w taki sposób, że dzieciom się po prostu chce.
Czy wszystkie dzieci muszą zatem trafić do programu edukacji włączającej?
Z ich perspektywy poszerza to ich możliwości. Z perspektywy pozostałych uczniów buduje ich wrażliwość i akceptację dla inności, w szczególności gdy to jest tak prowadzone jak u Janka w szkole. Jednak, gdy dziecko ma wsparcie dużej rodziny, braci, sióstr każdy model edukacji jest MOŻLIWY do rozważenia. Tego co nie da szkoła, da wtedy rodzina.
Co z przyjaciółmi? Największym problemem nie jest to czy przyjaciele są, czy tez ich nie ma, tylko czy my rodzice naszych dzieci możemy tak zorganizować czas naszym dzieciom z ZD, by przyjaciele byli. Wydaje mi się, że tutaj szkoła, gdzie dziecko z ZD nie jest jedynym w klasie, w szkole, to najlepsze rozwiązanie. My rodzice dzisiaj nie jesteśmy w stanie ogarnąć rzeczywistości taką jaka jest obecnie.
Z tych powodów ja stawiam na EDUKACJĘ WŁĄCZAJĄCĄ ona się sprawdziła i ten angielski i niemiecki wykorzystujący predyspozycje Janka, będzie w mojej głowie długo.
2.EDUKACJA SPECJALNA
Edukacja specjalna jest rozwiązaniem, gdy dziecko nie jest w stanie podołać programom edukacyjnym schematycznym, nie uwzględniającym jego zaburzeń i mechanizmów funkcjonowania. Ja nie boję się tutaj użyć słowa dla tego typu edukacji: WYPEŁNIACZ. Jednak może on mieć niesamowite pozytywne działanie na dziecko, jak na mojego Kamila, jego wspaniała szkoła dla autystów. Rozwijała go stale i pozwoliła na przejście najtrudniejszego etapu w jego życiu. Była niesamowita, choć go wychowywała, wypełniała jego potrzeby, ale nie była to edukacja szkolna, o której wszyscy myślą.
Z tych powodów, edukacja specjalna Kamila się sprawdziła i pozwoliła mu na osiągnięcie takich poziomów funkcjonowania i samodzielności o jakich nie marzyliśmy.
3.Pozostaje jednak pytanie: PO CO TO WSZYSTKO?!
Czytam ten artykuł poniżej i nie mogę uciec od tego, że w wielu punktach myślę tak samo, jak jego bohaterowie.
“Dopóki te dzieci chodzą do szkoły, to mają jakąś namiastkę życia w społeczeństwie. A później jest nic. I ja będę miała to nic za kilka lat. Będę tylko rodzicem mojego dziecka, a on będzie tylko synem swojej matki. Do końca moich lub jego dni.”
Kamil miał szczęście znaleźć się w Bonitum po jego edukacji szkolnej, więc jego “edukacja” trwa dalej. Co będzie z Jankiem? Czy cały wysiłek wielu ludzi pójdzie na marne, bo po szkole jest jedna wielka czarna dziura niebytu. Czy Janek będzie korzystał z życia dopóki my jesteśmy? Czy jego edukacja miała sens i zostanie wykorzystana, tak jak to się dzieje w krajach gdzie system działa, tak jak działał w przedwojennej Ukrainie, nawet?
Edukacja z tej perspektywy ma inny wymiar. By miała sens, znów to rodzic musi ją budować , bo państwo woli zapomnieć o tym, że osoba skończy 24 lata, skończy edukację i zostanie na “plecach” rodziców. Tak jest. Do tej pory w Polsce nie mamy niczego innego, tylko odrobinę szczęścia, że coś się uda znaleźć gotowego.
Po co zatem edukacja?