Po szczytach “Rapallo”
listopad 13, 2017 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Po przejściu trudną trasą 15 km, postanowiliśmy odpocząć. Wejść na niższe szczyty, pięknie wyglądające … tak na poziomie Śnieżki z Polski. Wybraliśmy mało uczęszczaną trasę przez turystów, która wyglądała na bardzo przystępną.
http://www.zespoldowna.info/najtrudniejsze-wejscie-komarcai-nic-tam-15-km-10-godzin-w-gorach.html
Naszym celem był kompleks szczytów, które tworzyły bardzo urokliwe granie z widokami na piękne wysokie góry. Najwyższy z nich to Slatnik 1 609 m npm, ale obok był Možic 1602 i ten pierwszy do wejścia Lajnar 1 549 m npm.
Wystartowaliśmy z Soriška Planina, kompleksu schronisk, który żyje zimą, a w lecie jest tam bardzo fajnie i cicho.
Kamil zaczął szybko i skutecznie….bo nie za bardzo podobały mu się krowy wałęsające się po zboczach. Pierwszy etap wejścia nie wydawał się trudny, dopóki nie musieliśmy podchodzić po strome podejście…i to co wydawało się być łąką nagle zrobiło się kamienistą ścieżką.
Janek wyraźnie był zmęczony, Kamil zmotywowany i szedł jak burza. Gdy weszliśmy na przełęcz widoki były niesamowite.
Niektóre męczyły samą “obecnością” jak ten powyżej. Kamil zdecydowanie nie chciał iść, Jasiek tak samo, bo z doświadczenia wynikało, że takie podejścia są najbardziej zdradzieckie. Niby to jest łatwe, a jakoś nie jest łatwe…i tak było tym razem. Jaśkowi się poprawiło, gdy zaczął iść granią, a Kamilowi pogorszyło się jak tą grań zobaczył. W efekcie Kamil “odjechał” od nas a Jasiek podziwiał, do momentu gdy wiatr nie powiał mu w oczy
…wtedy mama jako “ochrona” od wiatru była niezbędna!
Wejście na szczyt pokazało coś czego się nie spodziewaliśmy: relikty Rapallo!
https://pl.wikipedia.org/wiki/Uk%C5%82ad_w_Rapallo
Okazało się, że góry te były punktem krytycznym dla włoskiego państwa po I wojnie, na których zbudowali całkiem ciekawy system umocnień. Dla nas to było idealne. Te góry to jeden wielki system i postanowiliśmy go mocno “doświadczyć”.
Pierwsza niespodzianka: owce i ich “stodoła”.
Jak tam doszliśmy to się okazało, że to była stacja logistyczna wojsk włoskich, po wojnie zmieniona na stodołę. Z nad stodoły, widok na cały kompleks i oczywiście Alpy.
Takie miejsca dla Jaśka to skarb. Wytyczone ścieżki w ilości “olbrzymiej”, ciekawe kamienie, budowle, nic tylko zdobywać. Okazało się, że na Možicu jest jakaś kopuła. Jasiek niczym w zawodnik maratonów narzucił tempo, kto będzie pierwszy. To był duży wysiłek, ale był zdecydowanie dumny ze swoich osiągnięć i wciąż pytał się co to jest bunkier
Zejście było kolejnym wyścigiem do kolejnych bunkrów, które Jasiek chciał zobaczyć. Wybrał sobie trasę na skróty i poszedł.
…jednak wejście do systemu umocnień Jaśkowi się nie spodobało, więc “wyrwał” na dół. Nie można było go zatrzymać i strasznie mu to odpowiadało ..aż na sam dół!
W ten sposób nasz “odpoczynek” trwał prawie 3 godziny, w trakcie których przeszliśmy 6,6 km i aż 102 piętra do góry. To był idealny odpoczynek. Trochę się zmęczyliśmy, trochę odpoczęliśmy. Trasa była idealna dla Jaśka i on wyraźniej był z niej zadowolony.
…a jak się patrzyło na nasze szczyty z dołu, to tak jakoś łagodniej wyglądały, niż to co my doświadczaliśmy.