Poręba.
luty 14, 2018 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Są w naszych książeczkach szczytów do zdobycia te wysokie i te niskie. Są też takie do zmęczenia, gdy ktoś ciągle nie jest zmęczony. Poręba to nie jest wysoka góra, jedynie 671 m npm, ale po pierwsze zawsze obok niej przejeżdżamy, a po drugie jest w wielu naszych książeczkach…i myśleliśmy, że na koniec weekendu, będzie to dla nas taka “dogrywka”…
Przypomnę: w sobotę byliśmy na Śnieżniku od świtu, w niedzielę od świtu zdobywaliśmy Rudawy Janowickie…i Jasiek powinien być zmęczony na koniec niedzieli…niektórzy są naiwni tak myślę.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Por%C4%99ba_(szczyt)
Dla nas Poręba to miejsce na którym była “kula” obok drogi. Po zdobyciu Rudaw Janowickich, byliśmy pewni, że my mamy dość i być może Kamil…ale niekoniecznie Jasiek, więc postanowiliśmy poczłapać “chwilkę” do góry.
Pogoda się już psuła i wiatr się wzmagał, więc musieliśmy zrobić to szybko!
Lider mógł być tylko jeden. Szybko wyszedł na prowadzenie, a Kamil nierozważnie go goniąc został potraktowany “marchewkami”, zepchnięciem ze szlaku, więc szybko się uspokoił…i szedł z dystansem.
Jak próbowałem go przytrzymać dostałem prawie bykiem i też się odsunąłem.
Gdy weszliśmy na górę ukazała się nam kula…która zawsze nas intrygowała i pozostałości bazy radzieckich wojsk. Kula okazała się radarem pogodowym. Podejście do Poręby, szybkie zdjęcie i w dół….to znaczy Jasiek w dół a my za nim, bo on miał na tyle dużo sił, by zbiegać i podskakiwać, a my powoli dostojnym krokiem za nim.
…na skróty, przez pola…
…fruwając i śpiewając, Janek dotarł pierwszy do końca.
Tylko 1,7 km w górę i w dół, 30 minut, 2 punkty GOT…ale to MY PADLIŚMY…a Janek wciąż był zregenerowany ..tak bywa na koniec wspaniałego weekendu…jak on szybko się regeneruje, przecież cały dzień szedł pierwszy….nieprawdopodobne!