Radziejowa 2.
marzec 6, 2019 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Rano była fantastyczna Wysoka. W południe zaczęliśmy podejście na Radziejową o wysokości 1 226 m npm, która jest po drugiej stronie doliny. Jest ona też najwyższym szczytem Beskidu Sądeckiego.
Popatrzcie na mapę to będziecie mogli sobie wyobrazić oba szczyty, ich lokalizację. Nie jesteśmy jeszcze gotowi do przejścia z jednej strony na drugą, mogłoby to być zbyt wyczerpujące dla nas, ale pomogliśmy sobie i udało się zaplanować wejście na oba szczyty zimą w tym samym dniu.
http://www.zespoldowna.info/radziejowa.html
Po ponad 5 km rano, ale wyczerpującej wspinaczki na Wysoką, postanowiliśmy wejść na Radziejową szlakiem, który po prostu znaliśmy z letniego przejścia od Obidzy.
Wciąż pytacie się skąd wiemy, jaka pogoda będzie podczas naszych wejść. Jest program do tego, który pozwala na precyzyjne określenie czasu zmiany pogody. W tym dniu szedł front z opadami i tutaj mierzyliśmy wszystko bardzo dokładnie, byśmy nie musieli w pośpiechu uciekać przed nim. Na starcie mieliśmy słoneczko wychodzące za chmur i to dawało lekkości na starcie.
Za Jasiem, Wysoka już była w chmurach, ale my mieliśmy jeszcze czas.
Uwielbiam pierwszą część przejścia z panoramą na Pieniny. Pozwala także na to, że chłopcy mogą sobie iść a my możemy ich obserwować. No i tak jak się należało spodziewać, trasa na Radziejową to nie jest coś co Jasiek lubi najbardziej, bo ciągle pod górkę, jednostajnie pod górkę. Kamil jak zawsze poszedł po prostu.
Janek wkręcał go, co jakiś czas i ten się zatrzymywał poszukując odpowiedzi u mnie, o co tutaj chodzi. Janek w tym czasie gonił do przodu, aż do podejścia pod Małego Rogacza.
Od tego momentu Kamil był pierwszy, Janek drugi. Czasami czekał na nas, by go “podciągnąć” pod górę, a potem szedł dalej do przodu.
Kompleks Radziejowej to w istocie jeden wielki grzbiet, bardzo mocno rozciągnięty, porzeźbiony dolinami. Większość przejść podobnie jak na Turbacz w Gorcach, jest długa i monotonna, choć wymagająca wysiłku. Podejście pod Małego Rogacza wyczerpuje, by pod Wielkim Rogaczem wynagrodzić pięknymi widokami na Pieniny i Radziejową. No i oczywiście najfajniejsze po takim wysiłku to zbieganie w dół na przełęcz. Mnie tylko zastanawiało tylko jedno: przed chwilą człapał, bo nie ma sił, a po chwili zbiegał bez hamowania….i zdążył pokazać, gdzie jest Radziejowa, a gdzie był na Wysokiej.
Po 1:10 h byliśmy pod górą, mając za sobą 3,4 km podejścia w istocie. Stojąc na dole nie docenia się góry, wysiłku jaki należy włożyć by wejść. Dla mnie wejście na Radziejową najlepsze w zimie, gdyż te podejście nie “zagotuje” Ciebie na tym krótkim odcinku.
Chłopcy oczywiście nas zaskoczyli. Im trudniej tym szybciej, te modele tak mają po prostu
Ja znów popełniłem błąd. Biorąc pod uwagę, że to drugi szczyt, wziąłem wszystko do swojego plecaka . Wtedy, gdy ten ciężar mnie hamował, chłopcy nawet nie słuchali mnie i trzeba było ich mocno przekonywać, że idziemy razem….i weszliśmy razem!
Tutaj uwaga: planowaliśmy wejść na wieżę na Radziejowej, gdyż miała być już wyremontowana, a jednak nie okazało się to prawdą. Kiedy będzie gotowa do wejścia nikt nie wie…a Jaśkowi Radziejowa nie sprawiła problemów.
Gdy odpoczywaliśmy przyszła grupa turystów, Janek się przywitał…a oni popatrzyli na chłopaków, ich odznakę Korony i były miłe słowa…choć znów temat pogody był kluczowy: “…od 14 ma padać” było istotną informacją….dobrze że miał być to śnieg.
Wejście na Radziejową trwało niemalże tyle samo co na Wysoką, choć o ponad 1,7 km było krótsze, co jeszcze raz wskazuje jaka to była wyprawa w tych Pieninach…ale skoro miał padać śnieg, postanowiliśmy pozwolić chłopcom zbiegać i my za nimi.
Trzeba przyznać, że zejście z Radziejowej jest fantastyczne, także krajobrazowo.
…i nagle była mała niepewność. Wciąż powtarzałem, że idziemy cały czas w dół, a tutaj stojąc pod Wielkim Rogaczem, trzeba było wchodzić do góry. Na zdjęciu widać szlak przecinający górę. Jaśka trzeba było “wholować” na górę, by potem wszystko mogło wrócić do normy.
…czyli Kamil znikający na horyzoncie, Janek za nim a my próbujemy iść w ich tempie.
Gdy Obidza była już w zasięgu wzroku, przyszedł śnieg. Wyprawa zyskała kolejną atrakcję, bo już dochodziła 14.00
Wcześniej ponad 5 km. Teraz prawie 9 km. Dzień wcześniej też prawie 14 km. Dla mnie to było imponujące, że w zimie rodzina potrafiła pokonać tak dużo. Mogę być dumny z ich osiągnięć. Ten dzień był doskonały, po prostu…a o Radziejowej już zapomnieliśmy, gdy zaczęliśmy myśleć o Lubomirze, Lackowej i Mogielicy, które na nas czekały