Radziejowa.
sierpień 27, 2018 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Jak się człowiek nie namęczy to nie zdobędzie Radziejowej…takie są pierwsze wnioski w momencie gdy ogląda się jej lokalizację i możliwości dotarcia. 3 godziny do góry to minimum…chyba, że znajdzie się skrót. Taki istnieje i w taką byle jaką, wietrzną pogodę my postanowiliśmy z niej skorzystać.
Radziejowa to najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego o wysokości 1 266 m npm. Należy do Korony Gór Polski i jest w centralnym miejscu masywu…ale blisko jest z Obidzy, tej od Piwnicznej Zdrój.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Radziejowa
Taki był nasz plan. Wystartować z Obidzy z wysokości 931 m npm, przez Wielkiego Rogacza dotrzeć do Radziejowej. Miało to nam zabrać 1:30h. Taki był plan.
Rzeczywistość nas skorygowała w kilku punktach. Po pierwsze wjechanie na Obidzę to kawał fajnej przygody, zaparkowanie…to już problem, bo nie parkuje się na pierwszym napotkanym wolnym miejscu, tylko trzeba zjechać z “betonówki” do płyt i wtedy w lesie jest parking. My tak nie zrobiliśmy, musieliśmy przejść się kilkaset metrów dalej. Drugi punkt, który warto uwzględnić, to jak wieje od Tatr to zaraz po minięciu parkingu można “nadziać się” na wiatr wiejący zimno prosto w twarz. Niektórym to przeszkadza i to mocno. By jeszcze pomarudzić, warto wziąć poprawkę na polanie na “ukryte” kałuże w trawie, bo można nieźle popływać…a wydaje się, że to niemożliwe, a jednak!
Kolejna uwaga…znawcy larw, motyli lubią oglądać je w naturze długo, nawet gdy zdjęcie zostaje zrobione. Start przez to się opóźnił i kto inny był na czele, a do tego pooglądaliśmy sobie Tatry…i dopiero wtedy poszliśmy.
Kolejna atrakcja popatrzcie sami: stary, rosyjski samochód terenowy
Trudno było iść gdy tyle różnorodnych atrakcji było. W końcu Janek zaskoczył i wyznaczył azymut jak iść i w końcu był pierwszy…aż do konia drwali. Mieszczuch nie widzi zbyt często konia, więc to atrakcja największa!
Potem to już tylko Kamil prowadził w dobrym tempie, pod wiatr na Rogacze oba
Przy skrętach szlaków, trochę potrenowaliśmy czy Kamil da się zrobić że lewo to prawo i odwrotnie, a jak się okazało, że nie jest to możliwe…Janek odpuścił.
Próbował Kamila jeszcze wrobić w znaki…ale sam ich nie rozumiał i nie umiał wrobić w nie Kamila
I tak nie wiedzieć kiedy pojawiliśmy się pod Radziejową. Przyznam, że dawno nie szło mi się tak szybko, choć było pod wiatr…to były jednak początki, trudnej końcówki tak bym to ujął. Niby podejście niezbyt trudne, ale Kamil w połowie zgięty, sapiący, Jasiek powoli za nim…
Podejście było fajne, zróżnicowane, Radziejowa fajna góra, choć wieża była nieczynna…zepsuta stwierdził Kamil i …był brak motywacji, bo miała być wieża i pieczątka, a tutaj ani wieży, ani pieczątki!!! Przepraszam wieża jest ale w złym stanie i Jasiek tego nie rozumiał…ale się pogodził z tym.
Zejście z Radziejowej było jak zwykle szybkie i błyskotliwe.
Jak zwykle dopiero teraz było widać jak bardzo pod górkę weszliśmy i jak zwykle teraz ktoś musiał pomarudzić przy schodzeniu…powitać się z wszystkimi wchodzącymi…przepytać ich z imienia, przedstawić się…
Na samy wejściu pod Rogacza, Kamil ośmielił się wyprzedzać, więc Janek sterroryzował go i nie pozwolił na harce starszego brata.Po chwili jednak udała się ucieczka Kamila do przodu i znów było tak powinno być: młodsi z tyłu.
Gdy wróciliśmy do parkingu zapadła konsternacja: nie ma pieczątki. Przez przypadek się udało. Na przełęczy Obidza znajduje się Bacówka i tam można zdobyć fajną pieczątkę do książeczki…było dobrze.
…i gdy myśleliśmy, ze to już koniec przygód w dniu dzisiejszym owce przechodzące przez drogę wzbudzały sensację. Nie dość że owce, to przez drogę