Różanka, Ołowiana
sierpień 16, 2023 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Czekały nas Góry Ołowiane. Choć najwyższy ich szczyt Turzec zdobyliśmy już kiedyś, to do tej pory nie zdecydowaliśmy się na ich przejście. Powód? Zarośnięte, dzikie, szlaków nie widać. Jednak nie mogliśmy tego tak zostawić, Jaro dałby nam argumenty nie do odrzucenia, by to zrobić.
https://www.zespoldowna.info/krloveck-pick-i-turzec.html
Plan był taki:
1.Odwiedzamy wieżę, która wygląda na zdjęciach niesamowicie.
2.Potem idziemy do kopalni przy Bobrze.
3.Dalej jakoś na wspak na Różankę, gdzie ponoć jest najpiękniejszy widok na Kotlinę Jeleniogórską i Karkonosze.
4.Powrót przez Ołowianą, co dałoby przez cały dzień dwa kolejne szczyty przez nas zdobyte, czyli już 793 i 794.
Jak się okazało w tym upale wybraliśmy świetne miejsce na start w cieniu parku, tuż pod wieżą w Ciechanowicach z widokiem na Góry Ołowiane.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Góry_Ołowiane
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ciechanowice
Wieża wyglądała wspaniale…i okazała się całkiem nowym konceptem z 2019 roku, a my już byliśmy pewni, że jest to cudo rekonstrukcji historycznej…ale i tak była wspaniała. Oczywiście z Jankiem byliśmy na samej górze, a Asia z Kamilem na “samym dole”
Kolejna część wyprawy prowadziła wzdłuż Bobru. Podziwialiśmy, jak nie w górach, kaczki, ale co usłyszałem rób zdjęcie, to one odlatywały…a niektóre były inne niż zazwyczaj. W końcu doszliśmy do starej sztolni Gesellen Glück. Mieliśmy wejść, ale na to wygląda, ze tylko ja byłem na to gotowy by popatrzeć jak wydobywano ołów. Szkoda, było fajnie chłodno.
https://www.youtube.com/watch?v=NuYYqx4Em-k
Skończył się szlak, można powiedzieć zaraz za sztolnią. Dzięki miłemu właścicielowi parceli dostaliśmy wskazówki jak uprościć sobie naszą wędrówkę…bo nie było szlaku.
Szliśmy dziką łąką, po śladach przejazdu traktorów do góry. Od tej strony Góry Ołowiane są bardziej strome, stąd Kamil od razu zaczął się buntować tytułem ciepła, zmęczenia. Już miał dość. Uratował nas las pełen wilgoci. Od razu było lepiej. Janek nie był gorszy od brata w tym momencie, czyli stopa bolała, a jak się okazało że nie jest to stopa, to udo, a potem jednak brzuch bo za dużo soków wypił. Było po prostu ciepło.
Takiej różnorodności szlaku nie spotkaliśmy chyba nigdy. Od miękkiego błotka przez wysypane kamienie, ale najważniejsze było to, że wiał wiaterek i Kamil już gonił po swojemu do przodu. Janek za to włączył:”Tato daleko jeszcze?”
Uratowała nas Droga Wojenna, historyczna droga przez Góry Ołowiane, która wypłaszczyła nasze przejście. Janek od razu z lepszym humorem, bo oglądaliśmy motyle i nie było pod górkę.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Schronisko_Różanka
W ten sposób dotarliśmy do naszego celu Różanki, na szczycie której stało kiedyś piękne schronisko z najlepszymi widokami tutaj. Jednak chłopcy nie zatrzymywali się, gdyż odpoczynek był przewidywany na szczycie…a tutaj szczytu przecież nie było! Zejście w bok z czarnego szlaku i Kamil był pierwszy. Szczyt Różanki wyglądał niesamowicie, z tym kopcem na szczycie.
Widoki były przednie i aż znów mnie zdziwiło, że do tej pory tutaj nie dotarliśmy. Odpoczynek był w tym miejscu perfekcyjny!
Wszystko co piękne jedna się kończy. Wielkie chmury burzowe nad Karkonoszami mogły przecież do nas dojść. Informacji, że wracamy nie trzeba było podawać. Wszyscy byli gotowi na szybkie zejście.Nawet po drodze odkryliśmy kolejną tabliczkę Różanki, przy ruinach schroniska…ale Kamil był już zdecydowanie z przodu.
Kierunek Ołowiana. Cóż i przyszedł ten moment, który pamiętaliśmy z poprzedniej wyprawy. Byliśmy na zielonym szlaku, ale to my go tworzyliśmy, bo trawy były Kamilowi pod pachę, a na ziemi ożyny i maliny.
Ołowiana tak jak było to opisane była fajnymi skałkami, ale też już mocno zarośnięta.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ołowiana
Za to zejście zaskoczyło, bo szlaku nie było widać w ogóle. Pooglądaliśmy widoki, ale z tego nic nie wyszło, szlaku nie było widać. Uratował nas GPS, bo nawet ścieżynki nie było!!!
Doszliśmy skrótem do Drogi Wojennej. Stamtąd wzięliśmy kolejny skrót, byle w dół. Szło się fantastycznie po błocku w takim upale.
Wróciliśmy do auta już na koniec. Chmury ciągnęły i było pewne, że będzie padać, choć w Karkonoszach nie padało! Tak mówił Jaro.
Trasa nas zaskoczyła. Zwiedziliśmy fajny kawałek gór, w których jeszcze nigdy nie byliśmy. Na pewno nie jest to szlak na deszczowe dni. Na pewno nie jest to szlak na słoneczne dni. Na pewno jednak warto tam być i zobaczyć je, gwarantowana pustka i cisza.