Sięgać tam gdzie nikt nas się nie spodziewa!
wrzesień 5, 2019 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Zanim zaprezentuję Wam nasze doświadczenia i wędrówki przez Alpy Julijskie w Słowenii muszę opisać te rzeczy, które z roku na rok nas mniej zaskakują, ale ludzi w Słowenii więcej i więcej.
Zacznę od tego wstępu:
1.To nasz już 6 albo i 7 rok z rzędu, gdy przyjeżdżamy do Słowenii na nasze wakacje…dzięki Sylwii.
2.Od 3 lat jesteśmy rozpoznawalni…a przez to wymaga się od nas więcej.
3.Co roku szokujemy na szlakach, zaskakujemy na szczytach i dzięki temu trafiają w nas historie niesamowite, wyjątkowe i specjalne. Każdego roku mamy takie przeżycia. Teraz o nich.
SKLEP SPOŻYWCZY MERKATOR
Pani ekspedientka, która nas poznała w roku ubiegłym, z lat wcześniejszych, w tym roku …też nas poznała. Janek nie mógł powiedzieć że chce szynki, albo bułki i pokazać palcem. Musiał, ale i chciał to zrobić po słoweńsku lub angielsku…podołał zadaniu i Pani była wyraźnie zadowolona.
SAME GÓRY I DZIEŃ DOBRY
Janek od zawsze lubił się popisywać w górach znajomością języków obcych. W tym roku cześć, dzień dobry było odmieniane w każdym możliwym języku jaki zna, a Paniom Amerykankom jak zrobił przepytywanie od razu jak się nazywają i czy czują się dobrze…zaimponował.
Ludzie byli zaskoczeni tym, że on krzyczał niemalże z daleka DOBER DAN, albo AHOJ. Świetnie wielu z nich się odnajdywało w tej dla nich sytuacji i było też podawanie ręki na szlaku i przepytywanie Janka.
DYRYGENT
Janek jest dominatorem i stłamsił wręcz Kamila. Regulował mu kolejność prowadzenia, pozwalał na określone czynności lub nie, jak przygotowanie śniadania. Opanował modelowo menu w miejscu gdzie jadaliśmy. Ba! Nawet reagował na to, że ktoś może go nie do końca zrozumieć. W takiej sytuacji oczywiście zmawiał jedzenie dla wszystkich i wyręczał Kamila, ba walczył o nagrody Kamila, tak aby nikt nie myślał, że Kamil nie dostanie jego lodów.
Wracając do gór, tam zaprezentował swoją dominację nad Kamilem manipulowaniem jego emocjami, stymulując jego “zrozumienie” sytuacji i to był cały arsenał tricków, zachowań. Często było to przykre oglądając jak młodszy manipuluje starszym, ale to jest rozwój niestety.
PRZYPADEK 1.
Schodziliśmy z jednego z dwutysięczników. Mijaliśmy nieliczną w górach rodzinę z dwoma chłopakami starszymi od Janka. Mężczyzna zapytał o coś mnie, ja odpowiedziałem jak to w górach, że dziś na szczycie było fajnie…i zaczęła się rozmowa. Okazało się, że mężczyzna jest członkiem komisji odpowiadającej za szlaki turystyczne w Słowenii. Gdy zrozumiał, jak wiele szlaków znamy, zadał jedno pytanie: gdzie nam się najbardziej podobało? Odpowiedziałem, że na Kanjavcu 2568 m i te marsjańskie niemalże krajobrazy. Wtedy zaskoczony spytał się, czy ten najmłodszy syn też tam był, bo przecież wygląda trochę inaczej. Potwierdziłem, że Janek ma ZD i był na Kanjavcu. Wtedy spytał ile dni nam to zajęło. Gdy usłyszał że jeden, nie mógł uwierzyć, gdyż on zna wszystkie szlaki, chodzi po nich, ale osoby z zespołem Downa i autyści nie chodzą po górach, po takich szlakach!? Był zaskoczony, a nas to jednak zmotywowało.
PRZYPADEK 2.
Wchodziliśmy na piękną górę Mala Ticarica. Na podejściu spotkaliśmy grupę Amerykanów, Słoweńców i Niemców schodzących z niej. Mieliśmy pecha i szczęście, że mijankę robiliśmy w najtrudniejszym miejscu z łańcuchami i kamieniach, które były śliskie. Pozwoliło to oczywiście na wymianę kilku zdań, przywitania się przez Janka ze wszystkimi. My pogoniliśmy szybko do góry i zapomnieliśmy o nich. Na górze złapała nas chmura, a jak zeszliśmy widzieliśmy, że pogoda jednak się zmienia w dolinach na deszczową, stąd przyspieszyliśmy z powrotem.
Zdziwiliśmy się bardzo, gdy na jednej z planin, mijając grupę turystów usłyszeliśmy znajome głosy. Janek oczywiście do wszystkich hello, dobry dan…a my słyszeliśmy te komentarze: “Patrz to prawdziwi “hikerzy!” choć z zespołem Downa”. Hiker to ten który chodzi po górach, tak bym rzekł. Okazało się, że dla nich to był szok widząc nas! Nie spodziewali się, że wejdziemy na górę, zejdziemy i jeszcze ich dogonimy, przegonimy…a w zestawie przecież mamy inność od wszystkich.
Zespół Downa choć tak widoczny u Janka w jego cechach, w górach nie jest ograniczeniem…ale zaskoczeniem. Wciąż, nawet w takiej Słowenii, osoby z ZD są widywane w restauracjach, sklepach, bardzo samodzielne często…ale na dole, w kotlinach. Obecność chłopaków w górach, na takich wysokościach, na takich szlakach powoduje, że ludzie patrzą na nich z podziwem, inaczej. Oni w końcu są na wysokościach, gdzie “człowiek z ulicy” ma problem by dojść! To powoduje, co wielokrotnie podkreślałem: W GÓRACH NIE MA NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI, A SKALĄ MOŻLIWOŚCI CZŁOWIEKA JEST MIEJSCE W KTÓRYM GO SPOTKASZ. Moi synowie mają duże możliwości, gdy im da się szansę.
Warto zatem marzyć i dawać szansę!