Skalnik po raz 4 do Korony Gór Polski, po raz 2 do Diademu, po raz 2 do Korony Sudetów, nasz szesnasty szczyt do Korony Sudetów Polskich i na dodatek Jaworowa, Bukowa, Liściasta, Wilkowyja
luty 5, 2024 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Normalność?! Może tak:”Cholera, ślisko!”. Było też tak:”Kurcze, ślisko!” To był Skalnik w pełnym wymiarze normalności i to nie byłem ja, Asia ani Kamil :)
Piękna pogoda zachęcała na Śnieżkę. Jednak coś nas ostrzegało i woleliśmy Rudawy Janowickie. Skalnik na nas czekał, wiedzieliśmy to, a że była jeszcze jedna droga, którą nie szliśmy, wybór był zatem oczywisty.
Nie spodziewaliśmy się takiego spokoju w pogodzie, takiego miłego ciepła i zimna w jednym. Było po prostu, tak jak powinno być. Dzień zapowiadał się po prostu niesamowicie i był niesamowity. Chłopcy przygotowani, zdopingowani i zwarci, nawet uśmiechnięci, gotowi byli na zdobywanie. Janek zakodowany “na jaki szczyt idziemy?”, powtarzał pytanie co chwilę! Już na starcie, dopytywał się, gdzie idziemy, sprawdzał na mapie i był zaskoczony, bo tutaj jeszcze nie był. Za to Kamil…czuł się jakby tutaj był i jak zawsze daleko przed nami.
Wchodziliśmy. Kamil na nas z góry, a my tym razem nasze głowy w bok. W lesie wielki wał skalny. Zwrócił naszą uwagę. Nie zwróciliśmy za to uwagi na śnieg, bo dobre buty sobie radziły na tej przyjemnej trasie. To było ostrzeżenie, ale zlekceważone niestety. Pierwszy szczyt miał być dość szybko. Tym razem mieliśmy iść przez “park”. Pierwszy szczyt to Jaworowa. Wspaniała góra z widokiem na Skalnik właśnie. Zaskoczyła nas skałami. Była nawet tam mała graniówka, którą z chęcią z Jankiem przeszliśmy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaworowa_(Rudawy_Janowickie)
http://wyszedlzdomu.pl/skalne-
Dla Janka frajdą były mrowiska, co chwilę większe, ale bez mrówek odpoczywających, gdzieś głęboko. Po pierwszym “drzewie”, przyszło kolejne. Naszym wyborem była Bukowa pełna buków. Dlaczego tam nie ma szlaku, tak sobie pomyśleliśmy, bo góra zacna, ze skałkami i świetnym miejscem do odpoczywania i te buki!
Skałka na szczycie niczego sobie, ale znów ukryta w bukach, nie dla każdego a powinna być.
Kamil był zaskoczony naszymi poszukiwaniami kolejnego szczytu “parkowego”. Liściasta była…gdzieś. Kamil wybierał drogę i nie mógł się zdecydować, bo Liściasta to przecież liście, a tutaj na końcu jaworów i buków, świerki. To nie liście!
No i nie znaleźliśmy tabliczki a miała być. Janek za to znalazł kolejne wspaniałe mrowisko na szczycie i trzeba było to udokumentować! Okazało się, że obok był już czerwony szlak, więc Kamil poczuł się lepiej jak usłyszał, że do Skalnika nim idziemy.
Skończyło się wałęsanie po “parku”. Naszym kolejnym celem po drodze na Skalnik miała być Wilkowyja. Plan był, by znaleźć południowe miejsce i powygrzewać się trochę ze śniadaniem. I to był dobry pomysł.
Najpierw były polany z widokiem na Karkonosze. Potem z widokami na resztę Rudaw i było bardzo ciepło.
Wilkowyja, nasz kolejny tego dnia szczyt, czyli 819 w naszej kolekcji, był idealnym miejscem by podziwiać, piknikować. Patrzyliśmy na Śnieżkę i jednak cieszyliśmy się, że jesteśmy tutaj, jak zwykle cały dzień sami na szlaku. Był to jednak koniec tego wszystkiego dobrego. Ostrzeżenia nie odnotowaliśmy wcześniej pod Jaworową, więc lód na nas jeszcze czekał trochę jeszcze schowany. Schodziliśmy z niej na Przełęcz pod Bobrzakiem i tam wszystko miało się zmienić…a było tak dobrze.
“Cholera, ślisko!” wymsknęło się najmłodszemu, gdy próbował ominąć taflę lodu. “Chcesz raczki Janek?” moje wsparcie. “Nie, tutaj nie ma lodu!” Ok idziemy dalej.
Kamil z wrażenia za to, natychmiast w pierwszym możliwym momencie przeszedł na drugą stronę bo tam śnieg i wystające dolomity z drogi. Jakoś się szło. Pojawiła się nawet Pani Turystka i na Janka “cześć!”, spytała tylko o raczki czy mamy, bo dalej bez nich to słabo. Janek jeszcze się opierał, ale po 100 metrach padło:”Kurcze, ślisko!” i przestał się opierać. To był ten ruch!
Wejście na Konie Apokalipsy, bez nich, nie byłoby możliwe. Nie było na tej skalnej ścieżce śniegu, był lód. Dzięki raczkom to wbiegaliśmy do góry za Asią i Kamilem, a potem od razu na Skalnik, po pieczątki! To było to!
Tam znów zrobiliśmy wrażenie, bo najpierw książeczka GOT, potem Diadem, potem Korona jedna, druga, trzecia. Państwo patrzyli, co my robimy, bo oni tylko z Koroną Gór Polski. Pomogliśmy im i pokazaliśmy, że zdjęcie ze Skalnika może być jeszcze lepsze. Oni do zdjęcia za nami, a my już na, dla nas obowiązkową, Ostrą Małą.
Tam oczywiście herbata i podziwianie Gór Kaczawskich, Karkonoszy i wszystko dla nas…a było pięknie tego dnia. Bez raczków bez szans i Janek “uparciuch” w tym momencie to doceniał!…”bo nie jestem uparty!”
Powrót jednak był pytaniem o to, kiedy ściągniemy raczki. Zrobiliśmy to na Przełęczy pod Bobrzakiem. Był to też moment, gdy założyliśmy NASZE SERCA OD ORKIESTRY! Dzięki niej kiedyś chłopcy mieli łatwiej, dzisiaj my mamy łatwiej i niech GRA DALEJ!
Powrót jak zawsze był dziwnie szybszy, niż podejście. Kilka dodatkowych skrótów i byliśmy pod Jaworową. Tam postanowiliśmy zobaczyć skalny wał.
http://dzikiesudety.blogspot.c
Wow! Było wysoko, bardzo wysoko w stosunku do szlaku jakim szliśmy rano. Skalna Grzęda, Skalica to były właściwe nazwy. Dla Janka nie była istotna nazwa, ale to, że można było wchodzić po nich i powspinać się, choć trochę!
Dopiero na dole zobaczyliśmy jak wielkie są. Zejście nie było łatwe, ale o to chodziło. Na koniec taka niespodzianka. Warto było to zobaczyć, warto było to przejść, choć jak później się dowiedzieliśmy, można było iść nią aż na Szaraka, pierwszy szczyt od którego skały się zaczynają. No to może na następny raz.
Po tej wyprawie, nikt już nie powie, że powinniśmy przejść jeszcze pewien kawałek Rudaw, bo przecież tam nie byliście. Chyba na to wygląda, że przeszliśmy je wzdłuż i wszerz. Warto było, bo są inne i ciekawe, choć można spotkać odrobinę “parku” w nich. Janek zapamiętał perfekcyjnie Jaworową, Bukową i Liściastą, które są tuż za skałami.Ja zapamiętałem “Kurcze ślisko!” i wszystko stało się normalne :)