Skrzyczne 2.
luty 13, 2019 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Finowie mówią: NIE MA ZŁEJ POGODY JEST TYLKO NIEWŁAŚCIWY UBIÓR. I coś w tym jest z tym, że zimowe Skrzyczne zrobiło nam niespodziankę w postaci wiosennej pogody
Skrzyczne jest wyniosłą górą, więc nam się podoba. Byliśmy na niej już wielokrotnie, także z rodziną kolegi Jasia. Zawsze mieliśmy mieszane uczucia, ale po tej wyprawie, z odpowiedniej strony stała się to fajna góra dla nas i my ją polecamy….w szczególności w taką pogodę jak nam się trafiła.
http://www.zespoldowna.info/skrzyczne-po-raz-drugi.html
Plan na zimową wyprawę zakładał wejście na górę z innej strony niż ze Szczyrku.
Patrząc na zdjęcie poniżej, patrząc od lewej do prawej widać nasz plan przejścia…uff było mi gorąco od samego patrzenia, bo czasami lepiej po prostu szybko i stromo podejść a tutaj zapowiadało się ciągłe podchodzenie bez chwili przerwy.
Temperatura na starcie –2C…ale to już w tym momencie nie wyglądało na zimę, jaką mamy na Dolnym Śląsku. Mało śniegu, kamienie na wierzchu.
Po 30 metrach dojścia do szlaku, stanęliśmy pod “rozgrzewką”, tak zazwyczaj nazywam bardzo ostre podejście. Nie wiedziałem wtedy, że będzie miało ponad 480 metrów i znów będę sapał jak lokomotywa…ale cieszyłem się, że bedę mógł jak zwykle upajać się tym co widzę z góry.
…i jak zwykle Kamil poszedł, Jasiek za nim, a Ty człowieku “wciągasz się “ ledwo, ledwo.
…ale warto było, bo już sam widok na Babią Górę, Pilsko był ochem….i gdyby nie ten smog.
Muszę powiedzieć, że polubiłem ten szlak choć pod górkę, ale nie aż taką, gdyż był ciągle inny. Po każdych kilkuset metrach, zmieniał się krajobraz, był inny śnieg i chłopcy szli inaczej. Najpierw był las bukowy, taki jaki bardzo często występuje u nas. Widny, słoneczny o tej porze roku….z małą ilością śniegu co mnie wciąż szokowało, po tym co zobaczyliśmy na Śnieżniku i Chełmcu.
Kamil stale prowadził, ale nie był w formie. To było widać. Zmęczenie wcześniejszymi górami wychodziło. Wyprzedzał nas “tylko” o jakieś 50 metrów, a Jasiek próbował się go trzymać i czekał na swoją okazję. Zmienił się krajobraz, las na iglasty z polanami i wraz ze zmianą, Jasiek próbował zmienić Kamila na prowadzeniu.
…a gdy ta się nadarzyła, to nawet nie chciał słyszeć że się go woła, by się zatrzymał.
Hitem wyprawy jednak była: HALA JASKOWA…my od razu podchwyciliśmy, że naszego Jaśka. Zdjęcie zrobione i idziemy dalej.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hala_Jaskowa
Powyżej hali był już las iglasty…ale nie wiem, czy tak duże pustki były wywołane wiatrami, czy też wycinkom. Dla ochów to było idealne miejsce.
I to był błąd. Asia została na dole. Janek zniknął w oddali…Kamo też, ale ten mnie przynajmniej usłyszał. Goniliśmy Jaśka dobre 300 metrów, w końcu Kamo go zatrzymał, co nie zostało powitane z radością. Przełożyło się to natychmiast na “zmęczenie” Jaśka i “"istniejący gdzieś w nogach “ból” uniemożliwiający marsz pod górę…ale dał się ten ból przekonać i zniknął.
Pojawił się wiatr wiejący od Malinowskiej Skały, która ośnieżona wyglądała znakomicie. Kamil przyspieszył, Janek za nim a my powoli za nimi.
Kamil znów był pierwszy i nie jest istotne gdzie, był pierwszy, czekał patrząc na nas z góry.
Wyszliśmy z lasu już pod sam szczyt. Wiało, że uszy “urywało”, ale to był tylko ciepły fen, bardzo ciepły.
Janek dostał szansę by być pierwszy i obrał azymut na schronisko doskonale mu znane, do tego stopnia że chciał wejść po śniegu przez barierki na skróty. Nie daliśmy mu szansy na takie cuda.
To było wielkie, rodzinne wow! na Skrzycznym, kolejnym już 15tym szczyćcie w naszej zimowej kolekcji.
Ludzi mnóstwo, bo ferie, bo świetne warunki dla nart, ale wiatr zwiewał nam nawet herbatę, jak się ją postawiło na chwilę w kubku papierowym. Uciekaliśmy znów, tak jak na Śnieżniku, Chełmcu, tak i teraz.
Mamy specjalistę od zbiegania, więc dostał szansę, którą wykorzystał biegnąć w dół.
Już kilka razy pytaliście się, jak to możliwe że na wejściu mamy inne kurtki, na zejściu inne. Wytłumaczenie jest proste. Kurtki Salomona mają dwie membrany. Kurtka z membraną do podejścia oddycha więcej i jest bardziej przepuszczalna. Odwrócenie jej na drugą stronę, tą błyszczącą u Jaśka czerwoną stronę powoduje, że kurtka nie przepuszcza wiatru tak jak poprzednia wersja. Tutaj było to konieczne. Musieliśmy zmienić stronę kurtki, gdyż wiatr był bardzo silny.
Ja się ucieszyłem, że weszliśmy w las. Zrobiło się bardzo ciepło, aczkolwiek nie byliśmy w stanie iść w rakach. Śnieg tak się do nich kleił, że tworzyły się na podbiciu kule. Ściągnęliśmy je, a wtedy była jazda bez trzymania po lodzie.
Co ciekawe, Janek “łapie” już krajobraz i jego punkty charakterystyczne. Babia Góra na zejściu została zauważona, wypowiedziana z dumą.
Schodząc dopiero widać było jak na starcie zaczyna się ten szlak, jak duże jest przewyższenie terenu. Cała okolica była jak na dłoni…no właśnie, bez dłoni Jaśka w mojej byśmy obaj nie zeszli, było tak ślisko.
Gdy wróciliśmy przeżyliśmy szok: 10C ciepła to prawdziwa wiosna i za chwilę z tego śniegu nic nie pozostanie, tak jak i z zimy. To jak my mamy zrobić brakujące szczyty w zimie? Będzie zagwozdka