Śnieżka…ta najbardziej wybitna.
październik 8, 2018 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Na Śnieżce byliśmy w zimie i w lecie, jak byliśmy mniejsi i więksi. Jednak nigdy nie zadbaliśmy, o to aby zdobyć Śnieżkę, “najbardziej” wybitnym szlakiem, bo przecież Śnieżka to najbardziej WYBITNA góra w Polsce. Nie Rysy, nie Babia Góra, tylko ONA!
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_najwybitniejszych_szczyt%C3%B3w_Polski
Z pierwszej 10 tki wciąż Luboń jest dla nas trudno dostępny, ale dopadniemy go na pewno
Tak wygląda Śnieżka “przed” Karpaczem, ta pierwsza z lewej.
… robi wrażenie, dominujące. Wcześniej testowaliśmy na mapach różne wejścia, by sprawdzić, to które jest to najbardziej wybitne…jeżeli można tak powiedzieć.
W pierwszej kolejności sprawdziliśmy najpopularniejsze szlaki. Ten pierwszy z Karpacza Wilcza Poręba, żółtym szlakiem potem przez Dolinę Łomniczki czerwonym by jak wszyscy wejść na szczyt od Domu Śląskiego. Nie wygląda tutaj Śnieżka na tą najbardziej wybitną.
Druga opcja wzdłuż wyciągu na Kopę do Domu Śląskiego i jak w poprzednim wariancie bezpośrednio, tradycyjnie na szczyt. Nie zrobił ten szlak na nas wrażenia.
Modyfikacja i przejście czerwonym szlakiem nie zmieniło postrzegania tego podejścia w sposób istotny.
I został nam najbardziej wysunięty szlak na wschód, który łączy się z naszym wielokrotnie eksplorowanym podejściem z przełęczy Okraj, prowadzący z Karpacza Wilcza Poręba na Przełęcz Sowią, Jelenkę po czeskiej stronie. Potem nasza “wykańczająca” nas w lecie Svorova hora, w zimie miła i “uprzejma”, Czarny Grzbiet, czyli szlak graniczny do Drogi Jubileuszowej i na sam szczyt…trochę na około w stosunku do tego, co jest możliwe w zimie.
Jak się okazuje, na mapach jest to ta najbardziej “wybitna” droga na Śnieżkę…stała się zatem od razu naszym celem!
Sobota, ma być 14C, słonecznie, więc była okazja do przetestowania naszego wyboru.
Janek ostatnio ma spadek formy i pozwala Kamilowi na więcej. Nasz start z Wilczej Poręby to nie potwierdza. Jak wystartowali obaj, to było tylko słychać Jaśkowe przepraszam i mijanki startujących turystów w kierunku Doliny Łomniczki…my jednak byliśmy trochę nietypowi bo skręciliśmy na czarny szlak w kierunku przełęczy Sowiej, znanej nam z naszych zimowych wędrówek, o czym wspominałem.
Rozebrani z dodatkowych warstw też się wyróżnialiśmy, gdyż większość ludzi w kurtkach i windstoperach, ale lepiej się hartować pod górkę niż się przegrzać…mamy taką filozofię ostatnio.
Janek narzucił tempo. Na czarnym szlaku spotkaliśmy ludzi, którzy dziwnie na nas patrzyli, bo my zdyszani, goniliśmy za naszą dwójką niezdyszaną.
To było to tempo.
Jednakże w pewnym momencie Janek się zatrzymał. Wiatr, ciepły, wiejący z góry przestraszył go na tyle, że bez ręki Asi, trudno było go zmotywować by iść do góry. Wszelkie możliwe argumenty by wrócić się pojawiły. W końcu zrezygnowany za rękę z mamą człapał do góry…a Kamil zniknął.
Wiatr zniknął, Janek wrócił do formy i od tego mostku gonił Kamila, który jak zwykle: to się pojawiał, to znikał. Taki górski Harcownik.
Szlak w Dolinie Sowy, jest bardzo fajny. Pozwala na duże tempo wejścia, w słońcu, by na końcu gdy człowiek już wypocony jest na maksa dać ochłody w cieniu świerków. No właśnie, od tego momentu zaczyna się wspinaczka. O ile co niektórzy jeszcze trzymali się nas do tego miejsca, to w tym momencie chłopcy odjechali i im, i nam. Kamil szybko był poza zasięgiem, Jaśka jeszcze potrafiliśmy zatrzymać. I jak patrzyliśmy na ludzi w milczeniu wchodzących, bez dechu, bez Dzień Dobry, to tym bardziej podziwialiśmy chłopaków za utrzymywanie stałego tempa. No właśnie. Oni nie chodzą bardzo szybko. Oni utrzymują swoje tempo. Jak ono się ustabilizuje, to także na podejściu potrafią iść w tym samym rytmie, to jest trudne.
Jaśka udało się zatrzymać, gdy zobaczyliśmy Skalny Stół, który tak zdobywaliśmy w zimie:
http://www.zespoldowna.info/po-prostu-sniezka.html
Od tego miejsca szlak był nam już znajomy ze względu na nasze eksploracje zimowe i wspólnie z Asią ustaliśmy i potwierdziliśmy, że zimą po prostu jest łatwiej.
Na przełęczy zrobiliśmy pierwszy punkt kontrolny sprawdzający tezę o “wybitności” Śnieżki w ramach tego podejscia.
Przewyższenie 607 m, tempo przyzwoite 1:14 h. Mijając młodych zakochanych, słyszeliśmy ich podziw że weszli tutaj w 1:30 h i to bez przystanków.
Kolejny etap dość krótki to podejście do Jelenki po pieczątki. I tutaj dołączyliśmy do Czechów, którzy grupami szli w tym samym kierunku co my.
Kamil jakoś nie zmęczony, musiał być przez nas hamowany. Metoda: Jasiek. To za rękę, to pierwszy, skutecznie blokował ucieczkę Kamila.
Odległość od przełęczy to tylko 700 metrów, zyskaliśmy tylko 87 metrów do góry. Przed nami była jednak najtrudniejsza część, wejście na Czarną Kopę czyli Svorową Horę. Za pierwszym razem było to dla nas wyzwanie, w zimie za kolejnym razem fajne podejście.
http://www.zespoldowna.info/178-schodow-czyli-jak-wejsc-na-czarna-kope-zamiast-skalny-stol.html
http://www.zespoldowna.info/snieznik-zima.html
Powtórzę się: letnie podejście jest trudne. Zimą, wyobraźcie sobie, idzie się na “kosówkach”, latem po “schodach” (ale i tak lepszych niż na Tarnicy), ciągle w górę…ale bez przerw szybko mijaliśmy turystów i Śnieżka była już blisko.
Punkt kontrolny. Na kolejnych 700 metrach zyskaliśmy w górę 165 metrów.
“Tonąc” w kosówce, której nie ma w ogóle w zimie!!!…powtarzam się, bo jest to zupełnie inna droga o tej porze roku, szliśmy w kierunku Śnieżki.
Na tej wysokości i w tym miejscu u podstawy Śnieżki, jest siodło, gdzie zawsze wieje. Tak jak w Dolinie Sowiej, tutaj Jaśka “powiało”. Trzeba było się ubierać, bo wiatr był nieprzyjemny…ale nie zwalniało to tempa przejścia.
1,5 km dało nam do góry tylko 76 m, ale byliśmy już pod Śnieżką. Kamil oczywiście z przodu, Janek z AHOJ, DZIEŃDOBEREK za nim, my statecznie za nimi, na końcu.
Janek jak taran, tutaj powyżej rozdzielił głośnym przepraszam dwójkę turystów, a ja tylko usłyszałem: “..taki mały bez rodziców, tak wysoko i tak szybko.” Goniąc za nim na bezdechu nawet nie miałem sił na komentarz . W końcu udało się go dopaść…bo zdjęcie!
Droga letnia różni się od drogi zimowej. W zimie idzie się pod górę bezpośrednio. Latem obchodzi się górę dookoła Drogą Jubileuszową.
Janek “terroryzował” wszystkich AHOJ i DZIEŃ DOBRY i trzeba przyznać, że niewielu odpowiadało. Ci którzy się wykazywali znajomością podstawowych słów, byli zagadywani przez Jaśka, jak Pan Michał, z którym całkiem spory kawałek szedł, by spotkać się na samej górze i …zrobić wspólne zdjęcie. Dziękuję Panu Michałowi, za dobry humor i dużo radości, jaką miał w sobie i ten dobry, pozytywny uśmiech do Janka…a jak się dowiedział, że Janek zdobył Koronę Gór, to było miło.
Nasz punkt kontrolny na Śnieżce to:
odległość w miarę się zgodziła, czas przejścia już nie, byliśmy o 1:30 h za szybko, albo ta mapa się pomyliła, bo według mnie weszliśmy jedynie o 30 minut poniżej wskazań. 1 103 m do góry to o blisko 80 metrów mniej, ale i tak dużo! Odpoczęliśmy chwilkę, bo wiatr od którego Janek z Asią mieli już czerwone policzki i zejście…w kierunku Doliny Łomniczki, gdyż tam u jej końca, Śnieżka wygląda najbardziej dominująco…ale jeszcze zdjęcia ze Śnieżki na Kocioł po stronie czeskiej, na którym widać już było jesień.
Doszliśmy z powrotem do Drogi Jubileuszowej. Na skrzyżowaniu widać było nasze przejście od Czarnej Kopy, a potem patrzyliśmy z niej na Dolinę Łomniczki i jej “zygzak” na podejściu.
Zanim jednak doszliśmy tam, to zrobiliśmy tak jak wcześniej na Śnieżce, pieczątki w Domu Śląskim, zrobiliśmy zdjęcie na tle Śnieżki i tak przygotowani rozpoczęliśmy zejście, które wyglądało na trudne z góry…te zygzaki powyżej
Pierwsze schody były dość strome, ale nie wydaje mi się, żeby jakoś specjalnie trudne. Janek dobrze sobie na nich radził i nie było problemów. Pierwsze komentarze jakie za to pojawiły się na jego temat, robiły wrażenie. Ludzie z niedowierzaniem przyjmowali fakt, że byliśmy na górze, a jeden turysta jak dowiedział się, że już schodzimy bo weszliśmy przez Sowią, z szacunkiem popatrzył na nas. Najlepsze jednak było w tym kontekście przed nami.
Podczas zejścia Janek zwrócił uwagę na symboliczny cmentarz ludzi, którzy zginęli w górach. Jest inny niż te które widzieliśmy w Słowenii. Jest też punktem charakterystycznym.
Zaraz za nim są dwa najtrudniejsze odcinki dla tych, którzy nie chodzą po górach jak my. Widać to na filmie.
Zaraz po tym spotkaliśmy Pana, który z podziwem patrzył na tempo przejścia Kamila i Jaśka. Padło po raz kolejny pytanie: “To WY ze Śnieżki?”.
“Tak tylko chłopaków nie możemy dogonić, idą sami.” – odpowiedziałem.
Pan popatrzył z nie dowierzaniem i spytał: “Ze Śnieżki?” .
“Tak ze Śnieżki. Dla Jaśka taki mały spacer, bo Rysy były dłuższe.”
Skończyły się pytania, szacunek w kierunku chłopaków “popłynął” dużym strumieniem, a my za nimi.
W końcu dotarliśmy do samej Łomniczki. Zgadzam się, że w tym miejscu jest to jeden z bardziej urokliwych miejsc w Karkonoszach, ale dla Jaśka ważniejsza była pieczątka w schronisku, niż moje delektowanie się krajobrazem…i po raz kolejny spytałem się głośno: “Czy my idziemy bić jakieś rekordy?”…nie było jednak przy mnie odbiorcy tego pytania.
Schronisko w Dolinie Łomniczki jest ostatnim bez prądu i wody w Sudetach. Była to także ostatnia chwila by je podziwiać, takim jakim jest. W końcu ma otrzymać media i być wyremontowane. Janek wpadł, wbił pieczątkę i …został powstrzymany, przed biegiem dalej w dół.
Po chwili odpoczynku ruszyliśmy na ostatni odcinek wyprawy. Po raz kolejny musieliśmy potwierdzić Państwu z Opola, że schodzimy ze Śnieżki, a potem już był tylko, jednak bieg w dół. Kiedy oni tego się nauczyli?!
Janek próbował jeszcze po drodze modyfikować przejście, ale nie daliśmy się na to nabrać i szczęśliwie dotarliśmy do parkingu.
Mogę potwierdzić, że Śnieżka jest wybitną górą i to bardziej niż Rysy. Mogę też potwierdzić, że szlak przez Czarną Kopę/Svorową Horę jest wymagający i oczekuje kondycji od turysty…ale nie jest trudny, choć stale przez prawie 8 km idzie się zdecydowanie do góry.
Na naszym telefonie pojawiła się liczba pięter 256 i to też jest nowy rekord pięter w górach. Rysy miał mniej, każda inna góra jaką do tej pory zdobywaliśmy miała mniej pięter. Śnieżka potwierdziła w ten sposób swoją wybitność…i niech tak będzie.