Spryt, sprawność, odwaga w Dolinie Lejowej.
czerwiec 29, 2021 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Drugi dzień Bonitum w Tatrach znów zaskoczył. W Dolinie Lejowej jest specjalne miejsce, dla każdego chcącego potrenować chodzenie po skalnych skałach. Tutaj wielu się tego uczy. Bonitum też.
Jak zwykle poszło cos nie tak, co potem zmieniło się w coś na TAK. Przyszliśmy pierwsi i oglądaliśmy jak dwaj Panowie w czerwonych kubraczkach przygotowują liny i trasy. Gdy już to zrobili, postanowiliśmy się przywitać i tak poznaliśmy Panów Pawła i Michała, przewodników ale zarazem ratowników TOPR. Okazało się, że robili to dla nas. Skoro nikogo nie było to my postanowiliśmy się popróbować, a skoro Janek jest najlepszy na tego typu “ćwiczeniach” to on pierwszy został wyznaczony jako przedstawiciel rodziny w zdobywaniu ścianki.
Janek oczywiście bez stresu “pogonił” do przodu. Oczywiście instrukcje Pana Pawła miały się nijak do sytuacji, bo Janek oczywiście wiedział lepiej i wybierał swoje drogi przejścia. Słyszałem tylko: “Janek nie tędy!!!…spryciarz, też tak można!”…ale wciąż lepiej się “zjeżdża” niż wchodzi. Janek profesjonalnie wołał:”Daj blok!” i zjeżdżał.
Podobało mi się jak Pan Paweł wołał do Jaśka z instrukcjami. Janek był lotny w takich sytuacjach i wciąż go zaskakiwał jak w tej sytuacji na zjedźcie:
Pan Paweł wołał:“Janek nogi szeroko jak żaba! Janek jak robi żaba!!!!”
Janek:” Kum, kum!”
…i jak tu być poważnym w takich sytuacjach
Janek nie dał rady na jednym przejściu, próbował od razu drugiego. Tym razem Pan Michał go dopingował. Jednak ta ścianka tez była zbyt trudna dla niego. Trzeba było odpocząć i poczekać na resztę ekipy. Jak przyszło Bonitum to już każdy próbował. Kamil z początku bardzo niechętnie, ale jakoś dał się w końcu przekonać, gdyż był już ostatni. Różnica w “wielkości” chłopaków była widoczna już na starcie. “Rozpiętość” Kamila to w końcu z trzy Janki na pewno.
Po początkowych problemach, Kamil się rozpędził. To nie były długie chwile, jak Kamil zameldował się na szczycie. Szczęka opadła z wrażenia, a Pan Paweł tylko pokrzykiwał: “Ale on długi!!! Ja bym musiał to zrobić na dwa razy najmniej!!!” Zejście to była już formalność na “4 razy”.
Kamil zszedł a przyszła Pani Magda Gorzkowska, najmłodsza zdobywczyni Mount Everest w Polsce. Od razu zaczęła wspomagać naszych, ale to co zrobiła potem z koleżanką jeżdżącą na wózku to zrobiło wrażenie jeszcze większe.
Janek oczywiście pierwszy był do pomocy. Pomagał, przytrzymywał, a my z otwartymi ustami patrzyliśmy na próby Pań.
I znów wszystko się udało. Dzień był przedni, bo wszyscy próbowali nawet Ci którzy nie wierzyli w siebie…a dali radę.
To wszystko ofiarował nam Pan Bartek, ten z prawego zdjęcia. Ten pierwszy dzień i słońce, ten drugi dzień i te skały… i w ogóle nasz przyjazd do Kościeliska to jego zasługa. Dziękuję Panie Bartku, bo takie chwile długo będę pamiętać! I w taki sposób Bonitum skończyło swoją wyprawę w Tatry pierwszą ale nie ostatnią mam nadzieję.