Starorobociański Wierch po raz 2 do Diademu

wrzesień 27, 2024 by
Kategoria: Korona i Diadem

To był pomysł Asi, by pójść na Starorobociański Wierch. Pod wpływem impulsu wytyczyliśmy trasę, która wydawała się w naszym zasięgu. Nie przypuszczaliśmy, ile emocji na niej nas spotka. Najważniejsze, że udało się w tej wyprawie wszystko.

Ruszyliśmy w poniedziałek, po weekendzie największego oblężenia Tatr w tym roku. Baliśmy się, że będzie tak samo tłoczno, ale poniedziałki lubią zaskakiwać. Wchodziliśmy do Doliny Chochołowskiej pamiętając nasz jedyny raz jak do tej pory, 5 lat temu, gdy Janek był wciąż bardzo mały, a złota piramida Klina (taką ma nazwę Starorobociański po słowackiej stronie, od której go zdobywaliśmy) przytłaczała nas swoją wielkością i wspaniałością. Było pusto, spokojnie i my z górami.

https://www.zespoldowna.info/starorobocianski-wierch.html

IMG_0197 IMG_6352

Start zapowiadał jedno: Kamila nikt i nic nie dogoni. Zaakceptowaliśmy to, wierząc, że tutaj w Tatrach to on nie zginie. Praktycznie do Trzydniówki on szedł sam, my za nim czasami widząc go w oddali.

IMG_6355 IMG_6357

IMG_6359

Przy wylocie Doliny Starorobociańskiej zobaczyliśmy jak zwykle złoty, nasz cel. Jednak początek górskiej przygody mieliśmy zacząć od wejścia na Trzydniowiański Wierch. Niby niewysoki, ale przy dużej różnicy wysokości miał być naszym sprawdzianem na start. I zaczęło się. “Tato gdzie jest Trzydniowiański? Daleko?” Choć Janek pięknie wymawiał, trudną skądinąd nazwę, to dla mnie była to oznaka początku problemów. Janek jak marudzi, to nie idzie.

IMG_6360 IMG_6361 IMG_6362 IMG_6363

Kamil zniknął nam na podejściu, Asia była już w połowie, a my nawet nie doszliśmy do początku. Potem było jeszcze gorzej, Janek marudził i nie szedł. Uratowała nas Pani Marzena. Janek chciał sobie pogadać, więc szedł. Najpierw po schodkach pokazując drogę Pani Marzenie, a potem słuchając jej dopingu. Kamil “włączył” swój styl wędrowania: wchodził na górę, siadał na kamieniu lub drzewie i czekał patrząc na nas z góry. Jak tylko przyspieszaliśmy przez przypadek, wstawał i znów znikał nam z horyzontu.

IMG_6364 IMG_6365 IMG_6366 IMG_6367

Kamil sobie świetnie radził, Janek…ile można powtórzyć Trzydniowiański? Obiecałem sobie, że to przeliczę w domu. Wyszło, że co 6 m słyszałem nazwę tego “wierchu”, co niejednego do płaczu doprowadził. Na szczęście Janek się rozruszał jak zobaczył Starorobociański. Już jakoś mógł iść, ciesząc się rozmową z napotkanymi turystami, gdy w dole na rykowisku jelenie donosiły o swojej obecności.

IMG_6372 IMG_6374 IMG_6383

…a Kamil to pojawiał się i znikał…gdzieś daleko siedząc i wypatrując nas. Był dzielny, samodzielny i z niesamowitym wyczuciem tych gór. My zaniemówiliśmy patrząc na to, co pojawiało się przed nami. Trochę nieśmiało, ale w końcu kolory jesieni zawładnęły naszymi uczuciami. Było pięknie.

IMG_6384 IMG_6389 IMG_6392 IMG_6395

Postój na Trzydniowiańskim Wierchu był dla ukojenia ducha. Siedzieliśmy i odpoczywaliśmy. Janek sprawdzał swoją wiedzę pokazując na szczyty i nazywając je. Dla nas nie było to zaskoczeniem. Kończysty Wierch, następny etap nie był dla niego czymś nieznanym. Patrzył na niego długo i wypatrzył “drabinę”. Poszliśmy dalej najpiękniejszym szlakiem jesiennym w Tatrach Zachodnich, polskich bez dyskusji.

IMG_6400 IMG_6402 IMG_6404 IMG_6405 IMG_6408

Kamil znów wystartował. Janek wypatrzył Kamila na trawersie Czubika i tyle potem było go widać. Janek podjął wyzwanie i przyspieszył. Trawers dał możliwość pogadania o Wołowcu z Jankiem, ale też o Rohaczach, które świetnie rozpoznał. Potem pojawiła się Bystra i tutaj było wow!…ale przez chwilkę, bo w końcu pojawiła się “drabina”.

IMG_6411 IMG_6413 IMG_6416 IMG_6417

Kamila już nie było widać na schodkach, Janek wyraźnie zwolnił. Z Dudowej Przełęczy wyglądało to podejście monumentalnie :), w końcu od Doliny Chochołowskiej weszliśmy prawie kilometr do góry! Janek miał prawo trochę już marudzić. Tym razem Asia wzięła ciężar “Gdzie jest Kończysty Wierch?” na siebie, a ja próbowałem dorównać Kamilowi.

IMG_6420 IMG_6422

Kamil był w świetnej formie. Udało się wejść razem, a tam tylko my. Ja nie pamiętam, by szlaki w Tatrach Zachodnich były tak puste i tak dla nas.

IMG_6424 IMG_6426 IMG_6433

Poczekaliśmy na Asię i Janka trochę. Zaczęło wiać i Kamil nie miał ochoty na nic, tylko trzymanie jego czapki, która wyraźnie chciała odlecieć. Kończysty Wierch jako zwornik, jest świetnym miejscem do uczenia się szczytów. Była powtórka z Jankiem. Siedzieliśmy i oglądaliśmy. Jankowi “leżał” Ornak. Wracał do niego, oglądał, omawialiśmy naszą drogę przez niego. Odpoczywaliśmy też, by mieć siły na podejście na nasz najważniejszy szczyt tego dnia. Przypominało się wtedy wszystko. 5 lat temu schodziliśmy tą drogą by zejść do Raczkowych stawów.

IMG_6436 IMG_6445 IMG_6446 IMG_6447 IMG_6448

To zejście będziemy pamiętać, chociażby ze względu na ten film o naszych górach. Też było piękną jesienią.

https://www.youtube.com/watch?v=zx41LorYkgQ

2609Staroro

Na Starorobociańskiej Przełęczy już mocno wiało. Z jednej strony było wspaniale, warunki wręcz idealne do podejścia, z drugiej strony, Kamil nie wiedział czy ma iść, czy trzymać czapkę. Kaptur uratował sytuację i rodzina bardzo sprawnie rozpoczęła podejście.

IMG_6449 IMG_6454 IMG_6455 IMG_6458 IMG_6459 IMG_6464

No i zaczęło się. Kamil nas odstawił. Co jakiś czas czekał i siedział na słupku, czekając na nas. Janek chyba zazdrościł i też sobie usiadł na słupku, tylko pod nami. To było jak zwykle podejście dwóch prędkości, ale sprawne , z uśmiechem i …Rodzina nie była zmęczona!

IMG_6469 IMG_6475

Na szczycie szybko zrobiliśmy zdjęcie, bo trochę jednak przewiewało. Zejście to kolejny pejzaż piękna. Janek znów trenował nazwy szczytów, prowadził palcem szlak po Ornaku. To było niezłe. Zejście było wyjątkowo łagodne w takiej atmosferze, tym bardziej że odpoczynek zaplanowaliśmy na Siwym Zworniku, schowani przed wiatrem, tak nam się wydawało, że będzie.

IMG_6484 IMG_6493 IMG_6494 IMG_6499

Wszystko nam się znów sprawdziło. Usiedliśmy poniżej schowani przed wiatrem, jedliśmy nasze kanapki i popijaliśmy herbatę. Zaczął niespodzianki Janek. Panie, które siedziały powyżej dyskutowały o szczytach. Janek wyraźnie podsłuchiwał. Nagle pomógł Paniom, które dyskutowały o jakimś szczycie, wyjaśniając: “To jest Bystra.” Panie były zaskoczone kompletnie. Odwróciły się do Janka, a on dodał: “Tam Błyszcz, byłem!” Panie patrzyły na Janka kompletnie zaskoczone. O ile Bystra mogła być przypadkiem, to pokazanie Błyszcza, jego nazwanie, już robiło wrażenie.

IMG_6513 IMG_6515

Długo siedzieliśmy pozytywnie rozbawieni sytuacją. Janek w górach jest świetny i ciągle się ich uczy, zatem nie było to zaskoczeniem dla nas. Jednak to, co nas wybiło z równowag,i miało dopiero przyjść. Kończyliśmy jeść, przechodził obok nas turysta. Nagle Kamil siedzący najbliżej szlaku sam powiedział “Cześć”, wstał i podał rękę Panu Rafałowi. On patrzył na nas zaskoczony, naszą reakcją, my byliśmy kompletnie zaskoczeni. Autysta, który sam z siebie wita się z drugą, ale obcą mu osobą, podaje rękę, mówi cześć…to było wydarzenie! Przez dłuższą chwilę tylko o tym rozmawialiśmy, dziękując też Panu Rafałowi za to, jak przyjął Kamila. To było niezwykłe, jak niezwykłe są góry.

IMG_6519 IMG_6523 IMG_6524

Ruszyliśmy w tych emocjach dalej. Jelenie na rykowisku odstraszyły nas trochę, więc przejście Ornaka miało być ucieczką od nich z jednej strony, z drugiej dalszym ciągiem piękna. Tak było.

IMG_6528 IMG_6530 IMG_6536 IMG_6538

Strawersowaliśmy Zadni Ornak. Kamilowi się tak to spodobało, że dalej poszedł w trawersy, gdy my z Jankiem górą. Asia próbowała dokonać wyboru, w końcu poszła dołem za Kamilem. Na Ornaku wymiękliśmy widząc czerwone liście żurawiny, tworzące wielkie dywany czerwonych kobierców. Wow! to jest ta jesień!

IMG_6539IMG_6545 IMG_6547 IMG_6549

To musiało się skończyć odpoczynkiem. Chłopcy pili soki, my spijaliśmy piękno krajobrazów. Warto było je mieć dla siebie!

IMG_6553 IMG_6554

Janek wrzucił wyższy bieg po tej chwili. Przez Ornak idzie się świetnie, w każdą stronę, gdzie się nie popatrzy, jest coś ciekawego do oglądania. Janek szedł i sprawdzał mnie w szczytach, ja mu pomagałem, gdyż już patrzyliśmy na zegarki, czy zdążymy, zanim zajdzie słońce. No i na obiad trzeba było zdążyć, temat stawał się istotny.

IMG_6555 IMG_6556

Zapomnieliśmy jednak o jednym: o zejściu z Ornaka. Było trudne i niewygodne. Bardzo powoli nam się schodziło…a Kamil gdzieś czekał. W końcu zmęczeni dotarliśmy do Iwaniackiej Przełęczy. Tam musieliśmy znów odpocząć. Szlakowskaz pokazywał ponad 1h do Doliny Chochołowskiej, robiło się zatem późno…a tutaj mieliśmy przejść przez rykowisko jeleni. Kamil pomógł. On nie rozumiał naszych emocji, po prostu zszedł. Janek o dziwo miał frajdę, że go doganiał i pilnował, żeby nie uciekł. To my musieliśmy ich gonić na koniec!

IMG_6559 IMG_6561 IMG_6562 IMG_6564 IMG_6566 IMG_6568

To było fenomenalne zejście. Nadrobiliśmy trochę czasu. Pożegnaliśmy się z Starorobociańskim Wierchem, oświetlonym wspaniałym zachodem. Byliśmy sami na szlaku w Dolinie Chochołowskiej, kompletne zaskoczenie!

IMG_6569 IMG_6570

Musieliśmy przyspieszyć, by zdążyć. Kamil na pierwszej prostej zyskał z 200-300 metrów i zniknął nam w ogóle. Liczyliśmy, że zatrzyma się przy aucie. Janek świetnie szedł i utrzymywał tempo. Liczył się obiad. W takim porządku po ponad 12 h i 30 minutach pojawiliśmy się na parkingu, wiedząc że jednak, że z obiadem na nas poczekają.

IMG_6574 IMG_6575

Jak podsumować naszą wyprawę?

1.Na pewno to najpiękniejszy jesienny szlak w Tatrach Zachodnich w Polsce, Czerwone Wierchy są drugie.

2.To była emocjonalnie nasza wspaniała wyprawa. Pokazała także nasze możliwości: 25 km przejścia i prawie 1 500 m przewyższeń.

3.Potwierdziła, że chłopcy wciąż się uczą i potrafią kompletnie zaskoczyć. O przywitaniu Pana Rafała przez Kamila będę długo pamiętał, bardzo długo.

4.Warto mieć szczęście. Iść pustymi szlakami podczas pięknej jesieni, to jak wygrać w totolotka. Warto było, niespotykane, niezwykłe i tylko dla nas.

Życzę Wam tyle samo szczęścia co i my mieliśmy tego dnia, w tych górach, warte doświadczenia.

 

 

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...