“Jarek, jak Ty mogłeś nas zatrzymać pod szczytem, bo chmury…” tak naszą sobotnią, styczniową wyprawę skwitowała Asia, po porównaniu chmur. Po tej wyprawie jednak odnosiła się do naszej pierwszej wyprawy na Śnieżnik, gdyż tym razem, nie zatrzymaliśmy się przed chmurą i wiatrem, jak to zrobiliśmy kilka lat temu.
https://www.zespoldowna.info/pierwsza-rodzinna-zimowa-wyprawa-na-snieznik.html
Chcieliśmy wejść na Śnieżnik. Plan był by wejść od Jodłowa zdobyć dwa Śnieżniki… ale jak to zwykle bywa plan jest po to by go zmienić. Powód pierwszy, jak nie my, wstaliśmy bardzo późno. Wyjechaliśmy z domu po 9:00. To już powodowało, że ten wariant stawał się problematyczny czasowo. Podjeżdżając do Lądka-Zdrój, plan się zmienił jeszcze bardziej. Przyjechaliśmy do Kletna i wystartowaliśmy na naszą trasę dopiero o 11:46, znów jak nie my. Ale to był plan, wiedzieliśmy że się uda!
Kierunek Stroma! I tutaj wyjaśnienie: dlaczego filmowym śladem, gdyż tym szlakiem szliśmy z Kobasem i ekipą filmową by zrealizować film Nasze Góry, właśnie przez Stromą, skrótami jakie lubimy. To nasz ulubiony wariant wejścia na Śnieżnik.
Chłopcy jak usłyszeli Stroma, śniadanie z herbatą, to uśmiech od ucha do ucha i nic tam im nie było wymagające podejście na nią. Szli, czyli Kamil uciekał, my go goniliśmy.
Pogoda w tym momencie była rewelacyjna! Patrzyliśmy z Jankiem jakie jelenie i sarny przeszły przez nasze przejście, a śniegu było im wyżej, tym więcej. No i… Janek się “zepsuł”, zatrzymał się, bo chmura na Stromej. Kamil zniknął kompletnie, a Janek dyskutował sam z sobą czy boi się chmury-mgły, czy nie. Stwierdził, że nie, gdyż doszliśmy do naszego podejścia. Tam czekała na nas niespodzianka.