Szczepionki, antybiotyki, leki to wszystko wpływa na nasze IQ i naszych dzieci
styczeń 30, 2014 by Jarek
Kategoria: Wiedza o Zespole Downa
Popatrzmy na ten mechanizm: szczepienie. Akcja organizmu. Reakcja poszczepienna. Zmiana działania genów. przy szczepionkach ponad 100, przy antybiotykach…nikt nie wie, ale tak się dzieje. Efekt ostateczny: mitochondria przestają działać. Zwiększa się liczba wolnych rodników. Metylacja jest słabsza. Nasze DNA jest już inne, niż było.
Gdy rozmawiałem z Richardem nad taka tezą:
W zespole Downa dysfunkcja mitochodnriów obniża poziom IQ
na początku się śmiał, że wszedłem za głęboko. Po tygodniu wprawił mnie w osłupienie podsyłając dane potwierdzające, że tak należy myśleć. Powód jest prosty jak się okazuje: im słabsze mitochondrium, tym gorzej działa cały organizm, a w szczególności mózg.
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/0160289695900357
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2879443/
Oczywiście nie da się tego jednoznacznie przeliczyć, choć w badaniu pierwszym widać istotne różnicowanie osób na tych z wysokim IQ i na tych z niskim IQ. W ZD byłoby to o tyle proste wskazanie, iż wszystkie osoby z ZD mają bardzo mocno zakłócone funkcjonowanie mitochondriów, które pracują na bardzo niskim poziomie. Korelując to z poziomem IQ, okazało się że jest to zbieżne z wnioskami autorów tych publikacji.
Głównymi czynnikami wpływającymi negatywnie na pracę mitochondriów to wady genetyczne i mutacje genów, ale przede wszystkim “ludzkie choroby”. To one wpływają na poziom pracy mitochondriów, komórkowych elektrowni.Co gorsza wszystkie nasze lekarstwa takiej jak szczepionki i antybiotyki też na nie wpływają i to negatywnie.
Powstaje zatem pytanie:
czy po wyeliminowaniu konieczności podawania antybiotyków i wyeliminowaniu niszczących składników szczepionek mitochondria pracowałyby lepiej?
czy przy suplementacji koenzymem q 10 mitochondria będą pracować bardziej wydajnie, a przez to poprawi się IQ?
Dzisiaj nikt nie odpowie na te pytania precyzyjnie, ale ja postaram się postawić pewną tezę.
Jak widać umieściłem każde zastosowanie antybiotyku po stronie potencjałów, które mogą zmienić poziom IQ. Tak samo stawiam sprawę jasno po stronie szczepionek. Każde ich podanie to dla mnie temat: jak zrównoważyć ich działanie, jak naprawić to co psują!
Zastanawia mnie szczególnie kwestia zbyt nadmiernego podawania antybiotyków dla naszych dzieci. Ponad 40 lat temu. gdy byłem chory z wysoką temperaturą lekarz podawał mi leki zbijające temperaturę i wysokie dawki witaminy C. W tamtych czasach nie było cukierków, ale była witamina C w bardzo słodkiej otoczce. Jadłem ją “tonami”. Co by było, gdybyśmy posłuchali rad Linusa Paulinga, noblisty z zakresu chemii, który “zakochał się” w witaminie C. Mówił on, że w momencie rozpoczęcia procesu chorobowego należy koniecznie zwielokrotnić podawaną dawkę witaminy C przez 3-4 dni. Wtedy organizm poradzi sobie z wirusami. Ja jego metodę wypróbowałem na sobie łykając co 2 godziny dawkę 400 mg witaminy C. Dało to w efekcie 2 400 mg witaminy C. Być może jest to dużo, ale korzystałem z rad Paulinga i po dwóch dniach odzyskałem zdrowie!
Gdy w tamtym tygodniu Jasiu miał katar, a w przedszkolu były “wirusy”, Jaś dostał 600 mg witaminy C w 4 dawkach przez 4 dni. Przeszliśmy przez problem bez problemu
Innym tematem, który w tym kontekście mnie intryguje, to temat stałego podawania niacyny. Podejście takie promowane jest przez doktora Hoffera, który lecząc żołnierzy kanadyjskich po II wojnie światowej, zauważył że stałe podawanie witaminy PP (B3) daje niesamowite zmiany zdrowotne. Dla niego niacyna stała się gwarantem długowieczności i zdrowia, a w połączeniu z witaminą E wręcz gwarantowała życie przekraczające 90 lat.
Myślę, że kilka lat temu śmiałbym się z ich poglądów. Dziś uważnie oglądam, czytam ich teksty, które choć są korygowane już o nowe badania, nie zawsze potwierdzające ich przekonania, to dają mi dużo do myślenia. Najważniejszy:
DLACZEGO WITAMINY W DUŻYCH DAWKACH JAK NA WARUNKI OBECNE SĄ KONIECZNE DO SUPLEMENTACJI?
Odpowiedź jest trywialna: ketchup w latach 30-tych ubiegłego wieku, według Paulinga zawierał 6 krotnie więcej wartości odżywczych, niż ten sam ketchup na początku lat 90-tych! My jemy by zdobyć kalorie, nie jemy by zdobyć wartości odżywcze, które są konieczne do przeżycia. Dla mnie to kluczowy argument za suplementacją!
Popatrzcie, jak Hoffer, ten długożyjący naukowiec wzmacniał swój organizm. Jest to warte oglądnięcia, bo przełamuje stereotypy, gdy w naszym jedzeniu jest co raz mniej wartości a co raz więcej kalorii:
http://www.youtube.com/watch?v=lX_F3hqrKD0&feature=youtube_gdata_player
Polecam po angielsku, fajne linki do poczytania: