Szczęście Downa

kwiecień 14, 2010 by
Kategoria: Filmoteka

1

Od jutra na ekranach "Ja też" uznane w Hiszpanii za film roku. Nagrodzony w San Sebastian Pablo Pineda gra w nim siebie, 34-letniego mężczyznę z zespołem Downa, przeżywającego pierwszą miłość.

To trzeci głośny film w ciągu tego dwudziestolecia, którego bohaterem jest młody człowiek z zespołem Downa. Najpierw byli "Nienormalni" Jacka Bławuta, potem "Ósmy dzień" Jaco Van Dormaela, a teraz hiszpańskie "Ja też" Álvaro Pastora i Antonia Naharro. Oglądam te filmy z perspektywy osobistego, rodzinnego doświadczenia, ale zarazem wyobrażam sobie spojrzenie widza, który po raz pierwszy styka się z tą psychofizyczną innością. Dla jednych i dla drugich jest to przeżycie budujące.
Łatwo wygłaszać integracyjne hasła, że "wszyscy jesteśmy tacy sami" – chodzi o to, że właśnie jesteśmy inni. Nasze dzieci z zespołem Downa nigdy nie staną się takie jak "wszyscy", będą wiecznie niegotowe, zaskakujące swoją innością. Prawdziwa integracja polega na uznaniu tej inności. Te osoby wciąż muszą być na nowo włączane do wspólnego kręgu.

Nie chcę nadużywać wielkich słów – film "Ja też" również omija wszelką wzniosłość – ale trzeba tu powiedzieć, że kontakt z niepełnosprawnością umysłową daje pewną wizję człowieka: to homo viator, wiecznie w drodze, istota wciąż formująca się, wychylona w przyszłość, niegotowa. Jednak w tym niespełnieniu kryje się nadzieja. Filmy, w których występują ludzie z zespołem Downa, odnoszą się w pewnej mierze do nas wszystkich. Są przekorne wobec cywilizacji, która żyje reklamowym mitem absolutnego spełnienia.
Trzy wspomniane filmy "o downach" mówią jednak o naszej cywilizacji również coś dobrego. Są świadectwem zmiany społecznego nastawienia, która nastąpiła w ostatnim ćwierćwieczu, kiedy to zachodnie społeczeństwa zrobiły miejsce dla "obcych". Może nie bez wpływu na to była wielka fala imigrantów, jaka zalała Europę? Osoby z zespołem Downa również można traktować jako rodzaj społecznej mniejszości, która wyszła z izolacji, ma swoich ambasadorów, żyje wśród nas, kształci się, pracuje, bawi – coraz bardziej samodzielnie, choć zawsze pod opieką. Coraz łatwiej nawiązują kontakty ze światem normalnym. Zarazem bliscy i dalecy, żyją własnym rytmem, jakby zamyśleni, zanurzeni w swoim świecie.
Trzy wymienione tu filmy ukazują kolejne fazy społecznej integracji. Bławut na początku lat 90. filmował swoich "nienormalnych" w zakładzie opieki – w powszechnym odczuciu tam było ich naturalne miejsce. Bohater przypowieści Van Dormaela buntuje się, wychodzi z zakładu w poszukiwaniu swojej nieżyjącej mamusi. Ma coś z cudotwórcy. Uszczęśliwia innych. Jednak wydźwięk tamtego wybitnego filmu był tragiczny: dla skośnookiego, dobrego klauna, nadprogramowej istoty stworzonej "ósmego dnia", nie ma miejsca w społeczeństwie.
Bohater filmu hiszpańskiego, 34-letni Daniel, przekracza barierę społecznej emancypacji. Obdarzony wysoką inteligencją, pracuje w państwowym urzędzie pomocy niepełnosprawnym – tak samo jak aktor, który go gra, Pablo Pineda. Zrobiono wszystko, aby Daniel nie był dla widza postacią tajemniczą, egzotyczną, której przyglądamy się z pełnym szacunku dystansem.
Podoba mu się Laura, koleżanka z pracy. On również stanie się dla niej kimś ważnym. Obserwując ich relacje – opowiedziane w taki sposób, jak to robi przeciętna telenowela czy komedia romantyczna – widz przekracza barierę obcości. Daniel wprowadza Laurę w swój świat, w którym fakt posiadania "zespołu Downa" nie jest chorobą, tylko przypadłością. "Popatrz na moje dłonie. Mamy wiele cech szczególnych, na przykład wąskie podniebienie, które sprawia trudności w wymowie…". Laura pyta z prostotą: "A jak to się stało, że jesteś inteligentniejszy niż inni?". "Dzięki mamie – tłumaczy Daniel (aktor w tym momencie mówi o sobie). – Opowiadała mi o świecie, o historii, o polityce, zadawała pytania, ja na nie odpowiadałem. Poszedłem do szkoły… Od 10. roku życia sam zawiązywałem sobie sznurowadła…".
Kiedy w windzie, nie zwracając uwagi na otoczenie, Daniel kłóci się z Laurą, robiąc minę "downa", ona woła do niego w złości: "Ty chyba jesteś nienormalny!". Świadkowie tej sceny biorą Daniela w obronę: "Co pani robi? Przecież on naprawdę jest nienormalny!". Widownia w tym momencie wybucha śmiechem – jesteśmy wtajemniczeni.
Ten niski facet o mimice klauna sprawia wrażenie dużego dziecka, ale nie jest dzieckiem, tylko mężczyzną. Ceną jego rozwoju intelektualnego jest pobudzona miłosna tęsknota, dążenie do bliskości z kobietą, do spełnienia seksualnego, którego nie zaspokoi pornografia. "Po co było to wszystko – wybucha Daniel w rozmowie z matką – skoro nie mogę być szczęśliwy!". Nowością i zuchwałością filmu "Ja też" jest wyprowadzenie niepełnosprawnego umysłowo bohatera z kręgu postaci dziecinnych, półbajkowych, uznanie jego prawa do miłości.
Inna rzecz, na ile to pragnienie może zostać spełnione. Większość osób z zespołem Downa – mówi psycholog – nigdy nie zrealizuje swoich marzeń o życiu we dwoje. Nawet gdyby stworzyć im takie warunki, nie wiadomo, czy potrafiliby być ze sobą razem. Spotkanie miłosne Daniela i Laury nie będzie miało kontynuacji. To zostaje powiedziane. Nie będą jako para "żyli długo i szczęśliwie". A jednak dają sobie nawzajem coś cennego.
Pozornie wyzwolona Laura, stale zmieniająca partnerów, żyjąca od przygody do przygody, jest w istocie osobą samotną, odrzuconą przez rodzinę, nie ma nikogo bliskiego. Kiedy Daniel zwierza się: "Nigdy się jeszcze nie kochałem", ona powie mu z całą szczerością: "Ja też nie". Dwoje nieszczęśliwców? Autorom tej szczególnej "komedii romantycznej" udało się uniknąć zarówno melodramatu, jak i trywialności.
U każdego człowieka stan zakochania jest sferą niejasnej możliwości i nieraz do niej się tylko sprowadza. Spotkanie Daniela i Laury otwiera w nich obojgu jakąś zamkniętą dotąd możliwość. Nie trzeba nic więcej. Stąd śmiech wieńczący niezwykłą, delikatnie rozegraną scenę miłosną. Śmiech, który również i mnie, widzowi, przynosi ulgę. Bo wyobrażam sobie, jaką wspaniałą, wyzwalającą przygodą było kręcenie tego filmu dla aktora z zespołem Downa. Szczęście jest możliwością.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...