Szczytnik Leśnym Szlakiem Wspinaczkowym.
kwiecień 3, 2023 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Miało lać. Miało mocno lać. Nie mogliśmy odpuścić kolejnego weekendu bez spaceru w górach. Szukaliśmy i szukaliśmy, gdzie tutaj pójść. Trafiliśmy na mapie na coś “małego” między Polanicą Zdrój a Szczytną. Tam nie byliśmy, więc prognoza pogody, tak będzie oczko między 13-16, więc jedziemy.
Dojechaliśmy do Polanicy Zdrój na parking przy zielonym szlaku. Ubrani od razu jak na ulewę, patrzyliśmy na niebo, ale i na chłopaków. Prima Aprilis na niebie był: słońce świeciło. Na szlaku nie było. Owszem Kamil wystartował jak zwykle, ale nie było to takie ekspresowe, jak zwykło być.
Szlak zaskoczył już na samym początku, bo najpierw było kilka odznaczeń, a potem stale było minimum 2. I to fajnych! Trzymaliśmy się zielonego szlaku, gdyż ten wariant miał pozwolić na powrót drugą stroną. Trasa miała być w “kółko”.
Pierwsze kroki i wiedzieliśmy, że to świetny szlak na start, jak my to nazywamy. “Schodeczki” i Janek zostawił Kamila z tyłu. Zaczyna być to zastanawiające: czy Kamil nie ma kondycji, czy Janek tak się podciągnął. Pod górkę wyraźnie Janek jest sprawniejszy, a tak nie było. Mnie to martwi.
Doszliśmy bardzo szybko do punktu widokowego, ale nie dane nam było oglądać nic z niego, bo Janka już nie było. Okazało się, że czekał na nas przy rozejściu szlaków. Gdzie nie popatrzyło się, wszędzie były sosny, piękny las sosnowy, tak nietypowy dla gór…no było trochę świerków, ale więcej było sosen
Wybraliśmy szlak by przejść się, a tutaj takie niespodzianki. O słońcu już wspomniałem, ale mieliśmy nawet typowo “górskie” podejścia, ba skały. Robiło to na nas wrażenie, tym bardziej że Janek zniknął i u Asi włączył się tryb matki: “Gdzie on jest, tutaj może być niebezpiecznie!?”…a być mogło!
Zaskoczenie pełne: Garncarz szczyt 460 m npm. Pod nim ściana, pełna skał, dużej ilości, fajnych skał z małą lufą jak to się słyszy w “dużych” górach. Jak to opisać inaczej jak wow! Nawet grań była! Świetne miejsce na rodzinny wypad. Nam za to tak gorąco się zrobiło, że trzeba było się przebierać. Kamil był przy nas i udało się ściągnąć z niego wszystko co “przeciwdeszczowe”. Z Jankiem na długiej prostej było gorzej. Kto ma go łapać?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Garncarz_(G%C3%B3ry_Sto%C5%82owe)
Ja zdecydowanie wolałem “sporty wolnotempowe”. Asi przypadł zaszczyt łapania syna. Gdy się przebieraliśmy pojawił się szybko idący turysta. Janek do niego cześć, jak masz na imię…i pogonili razem do przodu gadając oczywiście (biedny turysta z pewnością chciał samotności i spokoju a tutaj inaczej) tak, że Kamil został z tyłu (znów!), o nas nie wspominając.
Pan Turysta stwierdził, że zawraca, Janek stwierdził że idzie dalej. Popatrzyliśmy jeszcze na Wolarza, z którego mamy ciekawe wspomnienia i trzeba było gonić…Janka. Kamil był już zmęczony, my też tym tempem. Asia krótko stwierdziła: “Janek to taki lider, który zostawia swoje ofiary”. On zatem lider, a my ofiary.
https://www.zespoldowna.info/wolarz-gora-blazkowatam-trzeba-byc.html
Trzeba było gonić, a tu to w górę, to w dół. W końcu Kamil już go prawie miał.
Janek poczekał na nas, bo odpoczynek i tabliczka. Włączył się temat:”Gdzie ten Szczytnik?”. Nie przygotowani na takie dyskusje stwierdziliśmy, że teraz idziemy czarnym i jakoś dojdziemy. Znów kompletnie bez przygotowania do tej wyprawy nie wiedzieliśmy co nas wspaniałego czeka!!!
Miał być czarny i był, ale jakiś inny. Nie przeszkadzało to Asi sprawdzać poziom przygotowania mojego do wycieczki. Padło proste pytanie:”Jakie to góry?” Zong! Na szczęście deszcz zaczął padać i trzeba było się ubierać. Jankowi to nie przeszkadzało tylko pytał się: “Gdzie ten Szczytnik?”.
Powiem więcej: tak przyspieszył, że odpuściliśmy gonitwę za nim po szlaku jak w Górach Bystrzyckich, ale te skałki wyglądały jak w Górach Stołowych. Już jednak nie siąpiło, a już padało. Janek przyspieszał, my za nim. Bystrzyckie, czy Stołowe?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hejszowina
Janek w końcu usiadł. Wiedzieliśmy już od tego miejsca, że to zdecydowanie Góry Stołowe, ze świetnym widokiem na Góry Bystrzyckie. Miejsce było tak skaliste i tak typowe dla Hejszowiny, że postanowiliśmy odpoczywać, bo nie padało, a siąpiło. Okazało się, że jesteśmy na Kruku. Gdy popatrzyliśmy bardziej uważnie (ja) to okazało się, że czekają nas przeżycia niesamowite: Orliki, Wielbłądy…skała za skałą. To się nazywa przegapić najfajniejsze, a potem być tym zaskoczonym!
No i pojawił się opis: Leśny Szlak Wspinaczkowy. Brzmiało to intrygująco, choć już lało…ale były skały.
To było jedno wielkie “skałowisko”, lepsze niż można było o tym myśleć wcześniej patrząc na mapę. Już byłem wściekły na siebie, że ten fajny szlak zostawiliśmy “na koniec”! Pojawiła się znów grań, skały i 2 czarne pieski za płotem. Był to znak, że weszliśmy na Szczytnik jak nic.
Jednak zamiast szczytu, Janek zawiedziony, okazało się, że mamy punkt widokowy i zamek. O dziwo Kamil stwierdził, że idzie na Zamek!
No i okazało się, że prognoza pogody w 100% się spełniła, gdy weszliśmy na punkt widokowy. Jak lunęło, to trzeba było uciekać. Nici z oglądania!…ale przy skałach, był stoliczek pod egzotycznymi metasekwojami, które nas ukryły. Była herbatka i nagrody, za dzielne wędrowanie.
Po odpoczynku, Kamil jednak zdecydował się wracać do auta, bo deszcz padał. Przygotowani w każdym wymiarze, wybraliśmy tym razem szlak żółty by było szybciej i na skróty.
Moknięcie rodzinne nie było czymś złym. Dobrze ubrani musieliśmy tylko uważać na skały, w końcu byliśmy w Górach Stołowych. Chcieliśmy jak najszybciej wrócić. Ale! No właśnie, znów się wkurzyłem, że lekceważąc niskie górki, zostawiamy sobie to co najlepsze na dzieło przypadku. Doszliśmy do Piekielnej Przełęczy. Kamil od razu się ucieszył, bo kojarzył to miejsce z czymś “ku końcowi”. My patrząc na mapę chcieliśmy wracać czerwonym szlakiem. Tylko takiego tam nie było!
Było za to serce i to czerwone!
Asia od razu powiedziała, że Kamil będzie z sercem, tym sercem z okazji Światowego Dnia Świadomości Autyzmu. To było super…ale to nie był koniec. Weszliśmy na drugi nowy szczyt dla nas tego dnia, wyglądał niesamowicie bez tych drzew…a potem na kolejny, trzeci. Na liczniku już 785 szczyt zdobyty!
https://pl.wikipedia.org/wiki/Piekielna_G%C3%B3ra_(G%C3%B3ry_Sto%C5%82owe)
Na tabliczkach mieliśmy informację, że jest to szczyt Piekielna Góra, który ma dwa wierzchołki, ale na mapach ten drugi ma już swoją nazwę Ślepowron. Między nimi zaś mnóstwo serca i to było najwspanialsze. Tak niewiele, a potrafiło nawet zmienić pogodę i słońce wychodziło dla nas zza chmur. Trzymaliśmy się tego do końca, choć zejście było już czarnym!
Wróciliśmy z wycieczki na sucho, ze słońcem i uśmiechnięci. Wspaniałe szlaki idealne na wyprawy rodzinne ale i na wspinaczkę. Każdy może tutaj znaleźć coś dla siebie. Ja byłem zachwycony i już zastanawiam się jak moglibyśmy razem przejść przez te wszystkie skały. Gorąco Wam polecam.
Po pierwsze najwyższy czas poznać Leśny Szlak Wspinaczkowy w pełnym słońcu.
https://wspinka.org/projekty/lesny-szlak-wspinaczkowy-polanica-zdroj-szczytnik
https://m.fotopolska.eu/Szczytna/b364655,Lesny_szlak_wspinaczkowy.html
Po drugie można je zdobyć jeszcze inaczej, np. tak:
albo bardziej “dłużej” tak przechodząc przez Piekielną Dolinę i Wolarz:
My będziemy na pewno to próbować. Do zobaczeniu na spacerze.
No i kolejna niespodzianka. Ten las sosnowy wokół Garncarza to relikt jedyny taki w Polsce, podobny do tych lasów, jakie występują w Finlandii daleko na północy. Mi się wydawał jakimś takim małym, “nowym” nasadzeniem, a to już tak bardzo wiekowy las. Zdziwiłem się po raz kolejny.