Szrenica.
maj 20, 2019 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Nasza wycieczka na Szrenicę 1 361 m npm wynikała z trzech pobudek. Po pierwsze Karina zapraszała nas kilka razy na Szrenicę na jej warsztaty, za co dziękuję, i za każdym razem była koszmarna pogoda, wtedy kiedy chcieliśmy tam się udać. Po drugie zawsze wjeżdżaliśmy na Szrenicę kolejką i nie fajnie to wyglądało w naszych zdobyczach…nie weszliśmy! Po trzecie chcieliśmy “zamknąć” zdobywanie Karkonoszy: od Lubawki po Szklarską Porębę-Hutę…no prawie Jakuszyce.
Zacznę od tego zdjęcia Kariny. 4 maja tego roku zapraszała nas na swoje warsztaty. Schronisko na Hali Szrenickiej wyglądało tak. Zatem można zrozumieć chyba dlaczego czekaliśmy z tym wejściem tak długo :)
Po 2 tygodniach wystartowaliśmy do góry by sprawdzić jak to wszystko wygląda w rzeczywistości, a miało być pięknie.
Jednak zacznę od początku i przypomnę też jeszcze jeden powód dlaczego chodzimy po górach: Kamil. Mieliśmy dwa tygodnie przerwy i Kamil stał się trudny, zafiksowany, szukający problemów, z którymi sobie nie radzi, takimi że jest już wiosna, będzie lato, a nie zima i konieczność ubierania ciężkich, ciepłych rzeczy. Góry miały to rozładować, rozproszyć jego uwagę, choć trochę, taką miałem nadzieję.
Start jednak mieliśmy słaby. Kamil co 15 sekund powtarzał, co zrobi w środę i w czwartek. Miałem cichą nadzieję, że to jednak się skończy, gdy będzie zmęczony i zagryzałem zęby, by nie odzywać się…myliłem się. Skupił się na powtarzaniu, był przerażony tym, że środa i czwartek mogą jednak wyglądać inaczej, niż to jak on sobie to wyobraża. Nie interesowały go góry. Szedł i nadawał. “Napęd” się zepsuł, tempo spadło i to od początku.
Za to Janek testował się chodząc swoimi trasami. Raz górą, raz kamieniami, sprawiało mu to frajdę. Nasz pierwszy cel to Wąwóz Kamieńczyka i jego wodospad. Dziwne, ale nigdy tam rodziną nie byliśmy. Kamil wciąż nadawał, a Janek się rozgrzewał. Wyraźnie trasa mu odpowiadała. Gonił do przodu, a my z Kamilem za nim…nietypowo.
…a jak musiał ubrać kask na wejściu do wąwozu i zejść schodami to było to, po prostu. Janek przywódca “wtargnął” do wąwozu. Nie dziwi mnie, że w lecie tutaj nie da się po prostu wejść, gdyż jest tu tylu turystów, ale warto i jest bardzo fajnie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wodospad_Kamie%C5%84czyka
Wyjście było znów szybkie w wykonaniu Janka. Kamil dalej nadawał.
Janek po chwili błysnął. Zatrzymał się i przeczytał całą tablicę o roślinach. Spytałem się o czym była? “O drzewach!”…proste
Nasz trasa może też być nazwana: szlak trzech schronisk. Przy wodospadzie minęliśmy pierwsze, na Hali Szrenickiej “zdobyliśmy” Kariny, drugie i na samym szczycie Szrenicy było oczywiście trzecie. Dla Janka to wydarzenie.
Kamil był ciągle spięty, Janek napalony na pieczątkę i nie wiedzieliśmy za kim iść…jak to zatrzymać wszystko. Zrobiliśmy sobie przerwę po prostu, by popatrzeć na Góry Izerskie, Wysoką Kopę i Garb w schronisku na Hali Szrenickiej, tym od Kariny!
Po krótkim odpoczynku poszliśmy na Końskie Łby. Pojawił się śnieg…oj Karina miała rację w tym roku to do czerwca wystarczy!
Kamil trochę wyluzował, Janek się zmęczył i wyglądało, że jest ok. Trasa w końcu zaczęła być trochę bardziej wymagająca.
Końskie Łby minęliśmy, jakby ich nie było, chłopcy dziwnym trafem równo szli do przodu… ale to suche drzewo zrobiło wrażenie.
Podejście pod Szrenicę, schronisko na górze, pozwoliło nam zrozumieć, że dobrze przygotowaliśmy się w zimie do chodzenia…ani jednego sapania, gdy mijaliśmy turystów z wyciągu. Za to u takich jak my z przed kilku lat, słychac było “parowozy”, aż im współczułem.
Przez Szrenicę “przebiegliśmy”. W biegu sprawdziliśmy “śnieg”…wciąż bardzo dużo i do czerwca tam będzie. Na murku odpoczęliśmy. Chłopcy pozwolili. Kolejnym celem miał być Kamiennik 1 296 m npm…ponoć ostatni szczyt Karkonoszy do zdobycia. Ta informacja okazała się błędną, tudzież do wykorzystania zimą. Nie było możliwości by na niego wejść. Zatem wróciliśmy do schroniska na Hali, Kamil ciągle gadał, a my skręciliśmy na zielony szlak do Jakuszyc.
…i zielony szlak nas zaskoczył, a dla Jaśka był stworzony!!! Po pierwsze podesty, a po drugie śnieg i strumyki.
Nawet przy takim trudnym przejsciu złożonym z kamieni, belek i śniegu Janek poszedł sam, co świadczyło o dużej jego fantazji tego dnia. Teresa byłaby z chłopaka dumna, bo z duże rzeczy potrafią ucieszyć.
Zielony szlak okazał się być dynamiczny, wymagający i pełen śniegu. Takie szlaki “Jaśki” lubią najbardziej. Pchał, rwał się do przodu, gdy Kamil wciąż i wciąż o środzie i czwartku. Znów przejscie niby proste, ale trudne, bo źle postawiona noga powodowała wpadnięcie w “komin” do strumyka z metr w dół, powodowało tylko poprawę nastroju Janka i przyspieszenie. Kurcze ale to było fajne.
Gdy skończył się śnieg, było błotko i strumyki. Po prostu najlepsze! Popatrzcie na to zdjęcie na górze. Dwie belki przez strumyk i Janek sam przeszedł. Nie jest to łatwe, ale on to już brawurowo bierze takie przeszkody.
Trasa była przy tym widokowo niesamowita. Patrzyliśmy jak szliśmy do góry, na Szrenicę, na Halę Szrenicką, gdyż widać było całe zbocze.
Stawało się bardzo ciepło. Chciałoby się powiedzieć, że w końcu wiosna, ale ten śnieg trochę mieszał nam w głowach…a Kamil wciąż i wciąż….
Janek w końcu doprowadził nas do skrótu. Nie chcieliśmy iść do Jakuszyc, więc musieliśmy wykorzystać ten skrót. Janek doszedł do przesieki i zeszliśmy obok góry Przedział w kierunku Kamieńczyka. I znów to było to, choć tym razem Kamil trochę się rozkręcił i szedł pierwszy po błocie, kamieniach.
O ile do tej pory jakoś nam się szło, to od Kamieńczyka było już za ciepło. Janek stracił moc. Mijaliśmy turystów, a oni nas…nie mogę sobie wyobrazić, co będzie tutaj w lecie…nas nie będzie na pewno.
Kamil jednak przywołał nas do porządku i powtarzał, powtarzał … w środę, w czwartek, w środę, w czwartek.
Miałem dość tego pięknego dnia, tego spaceru, bo wciąż Kamil i jego przerażenie, powtarzanie, napastliwość, zagrożenie i brak zrozumienia siebie i nas przez niego. Zmęczył mnie i nie wiedziałem, czy mam wracać czy już zostać. To było trudne, za trudne na ten dzień…a miało być tak fajnie. Czasami tak jest jak plan dnia nie jest realizowany.
Dziękuję za pamięć, za piękne zdjęcia i relację..!