Szyndzielnia, Kostra, Obszerna, Jedlak, Kłodzka Góra po raz 4 do Korony Gór Polski, po raz 2 do Diademu, po raz 2 do Korony Sudetów, nasz piętnasty szczyt do Korony Sudetów Polskich i Szeroka Góra po raz 2 do Diademu.
luty 4, 2024 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Kolejne nowe 4 szczyty i licznik wybił nam 815 zdobytych szczytów! Dla jednych to dużo, dla innych po prostu… znów udało nam się zobaczyć fajne góry, a na koniec to prawie “morskie-zachodzące” słońce. To był świetny dzień w Górach Bardzkich, ostatnim już szlakiem, jakim nie szliśmy na Szeroką Górę i Kłodzką Górę.
No właśnie. Kolejny szczyt do Diademu (Szeroka Góra), kolejny do Korony (Kłodzka Góra) i chcieliśmy to przejść znów inaczej. Wybraliśmy drogę istniejącą od zawsze, czyli do Kłodzka. Zaparkowaliśmy w Mariańskiej Dolinie, w piękną słoneczną niedzielę i poszliśmy…na Szyndzielnię!
Kolega ze Śląska tak się zdziwił, że dwa razy pytał się, czy to ta ze Śląska, ale to nie tak. Nasza jest z wieżą i tam nigdy nie byliśmy, ale też nigdy tak się nie zmęczyliśmy pod taką małą górkę. Trzeba było się wdrapać na górę i wszystko było jasne: Kamil kompletnie “wyczerpany” był gotowy już wracać, a Janek kompletnie spowolniony, choć “nowa” wieża na szczycie. Skąd my to znamy?
To była rozgrzewka na uśmiech i taki zagościł. My w dół, a tam piękne widoki i zaskoczenie: doszliśmy do drogi pod Kukułką!
Trochę nieprzygotowani byliśmy, bo jakoś tej drogi wcześniej nie widzieliśmy, ale za to Janek miał okazję pogadać sobie o raczkach z Panem oglądającym krajobrazy, a zdziwionym że my na Kłodzką Górę w raczkach. Po ubiegłotygodniowej wyprawie na Śnieżnik, nie było szans by było inaczej, tym bardziej że plan był ambitny. Zaraz za Kukułką i dawnym schroniskiem pojawiła się kolejna nasza góra do zdobycia: Kostra. Wyglądała tak jakby ktoś wcześniej tor downhillowy sobie zrobił, ale to nam pomogło. Świetna skała na górze i zew zdobywców się obudził u chłopaków. “Tato jaka kolejna?” to Janek już był gotowy na Obszerną.
Obszerna choć niezbyt wysoka pociągnęła Janka do zdobywania, dopóki nie pojawiła się przeszkoda w postaci zwalonego drzewa. Gdy ewidentnie byliśmy na górze, to okazało się że nie ma tabliczki, a miała być! To było zaskoczenie. Kamil zszedł i okazało się, że na szlaku było jej oznaczenie. Uśmiech, trzeci nowy zdobyty i gonitwa dalej.
Tym szlakiem nie szliśmy nigdy, stąd niespodzianki jak ten wielki modrzew.
Trzeba było go trochę pooglądać, bo był wyjątkowy na tle niebieskiego nieba, ale chłopcy mieli fazę “zdobywania” i nie dało się zatrzymać na dłużej. Inaczej, Janek to nawet się zatrzymał, ale Kamil nagle jak zwykle, zniknął gdzieś i tylko jego ślady było widać…a szlak nie wyglądał na jakoś specjalnie uczęszczany. Czyżbyśmy znów “wystraszyli” wszystkich turystów ?
A pięknie i widowiskowo było. Cały czas goniliśmy Kamila, a Janek cały czas powtarzał:”Tato a kiedy będzie Jedlak?” To czwarty nasz nowy szczyt. Jednak należało wejść najpierw na niego. Od Szyndzielni, szło się łatwo, spacerowo, a tu nagle trzeba było trochę się pomęczyć by wejść na wzniesienie. Janek odpadł od razu. “Biegi zredukowane” i człapał powoli, stanowczo do góry, a Kamil jak zwykle inaczej.
Był cały mokry na podejściu. Nie było wyjścia śniadanko pod tabliczką, by odparować! Odpoczęliśmy. Janek wciąż oczekujący zdobyć, tylko poprosił o kolejny przegląd mapy i padło pytanie:”Tato gdzie Kłodzka?” Zdziwił się jak usłyszał, że idziemy na Szeroką Górę. Jednak tylko przez chwilę, bo przecież przez Kłodzką i wieżę będziemy przechodzić, tak było na mapie!
Kamil po takim odpoczynku po prostu pogonił dalej. Szlak był za łatwy dla niego, potraktował go jako “trening biegowy”. Cóż mogliśmy znów tylko go gonić wiedząc, że tutaj na pewno nie zgubi się.
O dziwo czekał na nas, bo już widać było wieżę. Góry dają te możliwości, że można coś powiedzieć, czego na dole nie ma. Kamil świetnie to wykorzystał:”Jarek góra!”…i poszedł dalej.
Doczłapaliśmy do Kamila, jak już czekał na nas i wypoczął pod skrzyneczką Asi z KGP, gdzie trzeba było zrobić pieczątki…znów 10! Kamil się zdziwił, że po nich nie nastąpiła przerwa tylko poszliśmy dalej. my się jeszcze bardziej zdziwiliśmy, że o ile do tej pory był świetny zimowy dzień, to ledwo zeszliśmy z Kłodzkiej Góry a już wiało jak tydzień wcześniej na Śnieżniku.
Podejście na Szeroką Górę było błyskawiczne. Wiatr nie pozwalał myśleć o spowolnieniu ani przez chwilę. Zdobyliśmy “satelitarny” szczyt i w dół z powrotem na Kłodzką!
Z tej strony wieża była cała w lodzie i pięknie grała na wietrze…ale jeszcze nie podeszliśmy a już wszyscy odmówili tej wyprawy. Zaskoczony byłem!
Niestety wszedłem sam. A tam wiatr wiał i grał, a wieża się kołysała. Szeroka Góra wyraźnie szeroka, a nasze przejście odległe i dalekie.
Patrzyłem w dół i nie mogłem uwierzyć, bo Janek wyraźnie miał ochotę na kiełbaski z ogniska. Jak się okazało, chciał sobie pogadać, to i pogadał, bo tego dnia było wyjątkowo mało ludzi na tym szlaku. Wiatr na pewno przegonił. Schodziliśmy ostatni.
Najważniejsze były jednak pieczątki i to, że będziemy biec w dół. Tym razem byliśmy bez lampek, więc nie było wyjścia: kto pierwszy, ten schodzi za dnia!
To było miłe zbieganie. Kto szybciej: słońce czy my? Kamil nie dyskutował i tym razem nawet nie czekał. Wiedział, gdzie ma iść to szedł. My goniliśmy za nim, a słońce już chowało się za lasem.
Góry Bardzkie w pięknej czerwonej poświacie za nami, tylko potakiwały do nas:”Biegnijcie bo nie zdążycie!” Byle do Kukułki. Janek to zrozumiał, więc co chwila było: “Tato gdzie Kukułka?”
Kamil jeszcze pożegnał słońce pod Kukułką, a my tylko mogliśmy się rozmarzyć, że był to taki “morski zachód” słońca. Chłopcy uśmiechnięci, przełączyli się na inna nutę. Kamil:”Obiad u Basi?!” Tak jedziemy do Pani Basi, to było najważniejsze w tym momencie. Chłopcy przyspieszyli, gdyż znów mieli cel.
To była ostatnia chwila. Zeszliśmy do Mariańskiej Doliny i zapadł zmierzch. Najważniejsze jednak były dobre humory, które czekały na wizytę u Pani Basi :)
To było świetne przejście z widokami, z wieżami dwoma, jak nigdy na trasie i te dodatkowe szczyty. Znów wydawało nam się, że najlepsze przejścia to my już zrobiliśmy, a tu taka niespodzianka, zachwycający zachód na koniec to była absolutna nagroda. Już nam się podoba to czwarte Korony Zdobywanie, to drugie Diademu zdobywanie i kolejne Sudetów zdobywanie. Warto być w górach!