Tato, gdzie jedziemy?
Myślałem na początku, że dostanę po uszach od mojej żony. Potem, gdy spytała się na wejściu gdzie książka myślałem, że nie będzie to to co powinno być. Po godzinie moja żona przeczytała książkę Jeana-Louisa Fourniera: Tato, gdzie jedziemy. Jej recenzja: Świetna.
Poleciłem ją Corze, po godzinie dostałem newsa świetna. Poleciłem ją Monice. Dostałem maila, że zamówiła 10 sztuk dla Austriackiego Stowarzyszenia z ZD. Gdy wysłałem info do Richarda, wiedziałem że mi nie odpowie. Myliłem się, odpowiedział po 10 minutach: ZAMÓWIŁEM!
Co to za cudo? Książka normalnego faceta w nienormalnej sytuacji. Ten fragment polubiłem od razu:
Niechaj Ci, którzy się nie bali, że będą mieli nienormalne dziecko, podniosą rękę.
Nikt nie podniósł ręki.
Wszyscy myślą o tym tak, jak myśli się o trzęsieniu ziemi, jak myśli się o końcu świata. Jak myśli się o czymś, co zdarza się tylko raz.
Ja końca świata zaznałem dwukrotnie.
Dzisiaj kupiłam “Tato, gdzie jedziemy ?” i zaraz zabieram się za czytanie :-).
A ja całe 5 sztuk…i będę rozdawał tym, którzy patrzą na mnie jak na wariata, gdy chcę się śmiać!
Ja też byłam zachwycona. Od razu pożyczyłam koleżance i nie wiem kiedy książkę odzyskam, bo trafiła już do czwartej osoby, a następna czeka w kolejce.
To lektura na moje jesienne chandry i wakacje pod palemką :)
koniecznie do polecenia!