To tylko szczęście…endorfiny, dzieci spokojne…dla rodzica.
grudzień 28, 2017 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
To jest trochę nietypowy początek wpisu o górach. Przez cały rok chodziliśmy przez nie, w górę i w dół, z zachodu na wschód … dla wielu były to “tortury” jakie nakazaliśmy naszym dzieciom…maile, że przesadzamy były całkiem często. Nikt jednak nie spojrzał na to z zupełnie innej strony, pomimo moich sugestii…uwielbiam widzieć, jak Kamil się uśmiecha przez cały dzień, to jest niezwykłe jak Jasiek chce rządzić i najważniejsze, mam moją żonę wciąż z sobą, cały dzień.
Mieliśmy plan: zakończyć ten niezwykły rok tak jak skończyliśmy 2016, wejściem na Wielką Sowę.
http://www.zespoldowna.info/ostatni-szczyt-w-tym-roku-wielka-sowa.html
Podjazd pod Przełęcz Jugowską w chmurach i z lodem pod kołami samochodu zniechęciły przede wszystkim Kamila i jego zdecydowane NIE się pojawiło. Zatem pojechaliśmy tam, gdzie pogoda zawsze dla nas “świeci” w Góry Wałbrzyskie. Szybki plan i postanowiliśmy wejść tam gdzie nas jeszcze nie było….a potem przypomnieliśmy sobie o Borowej i jej nowej wieży. I poszliśmy! Z Grzmiącej szlakiem zielonym rowerowym w kierunku Rozdroża pod Borową.
Janek przewodnik, tak jakby kiedyś tam był, poszedł do przodu nie zauważając biegających muflonów.
Było bardzo zimno przez wilgoć, ale Kamil się cieszył, Jasiek szedł a ja z żoną powoli goniliśmy “ścigaczy”. Gdy wyszliśmy na słonko, Jasiek był gotowy do pozowania, ale nie wchodzenia…uparty jak … wciąż o tym muszę sobie przypominać, że Jasiek tak ma, umie zahamować każdego! No pomogły bale sosnowe, ulubione ćwiczenie w górach!
Zobaczcie jak Jasiek idzie po tej kłodzie. Wielu z Was, nie czuje tego, że dla dużej większości dzieci z ZD, przejście po pniu to problem…ale góry “wytrenowały” Jaśka.
No i pojawiła się Borowa w oddali, ale jak zwykle na tym etapie, samotny, ale roześmiany Kamil bierze górę!
Za nami była zachmurzona SOWA, a my szliśmy w wietrze i słońcu do przodu.
…i zaskoczenie pod Borową: jak na tak paskudną pogodę i błoto i wiatr…tabuny ludzi szło do góry… to przez wieżę
Wchodząc popatrzyliśmy do tyłu…uff można było się przestraszyć!
My twardo do góry, by endorfiny zmieniły nasze dzieci i nas w śmiejących się zdobywców gór. Janek nie mógł uwierzyć, że na tej Borowie co byliśmy ostatnio, stoi wieża. Bez wahania, obłocony cały szedł do góry, kurczowo trzymając się schodów bo przecież wiatr wiał.
http://www.zespoldowna.info/borowa-czas-zlosliwosci.html
Pozowanie trwało 3 sekundy bo “wiatr wiał, a chmury goniły”…a z wieży widać było i słońce i chmury.
…a Kamil zaakceptował, że on nie musiał wejść, nawet pozował do zdjęcia i potem uciekał w dół bo wiatr wiał, aż do błota na rozstaju pod Borową, gdzie skręciliśmy na górę Jałowiec Mały mającą 741 m.
…a tam z pragnienia powrotu do domu…może…być może ze względu na chmury, Janek uciekł peletonowi i sam dojechał do zejścia niebieskiego szlaku, a raczej spadku w dół…a z tyłu zostawiliśmy Borową w słońcu.
W ten sposób przeszliśmy 8,4 km w trakcie wspaniałych 3 godzin wędrówki.
Po co to robimy?… nie po to by o tym pisać na pewno. Kamil jest uśmiechnięty, Janek jest spokojny, po przetestowaniu wszystkich możliwych wariantów pobrudzenia się, a my z żoną byliśmy razem. Każdy ma swoje cele, ale nikt nie zrozumie drugiego człowieka dopóki nie ubierze jego butów…obyście nie musieli ubierać naszych, a ja nie chce Waszych, po prostu idziemy do przodu w 2018 rok.
Gratulacje dla Twoich chłopaków i Asi. Jesteście wielcy. Piękne zdjęcia!