Tolerancja, to coś co jest jak polityka: wykorzystuje się ją zawsze do jakiegoś celu.
wrzesień 5, 2018 by Jarek
Kategoria: Po prostu życie
Myślałem, że nie wrócę do tego tematu. Jednak jadąc dzisiaj ulicą we Wrocławiu widziałem na przystanku matkę ze swoim dorosłym synem z ZD. Było dużo ludzi, jednak wokół nich było pusto. I tak pomyślałem, że nikt do nikogo nie uśmiechał się, odwracał się patrząc w dal.
Tolerancja jest akceptacją drugiego człowieka, innego poglądu, inności. TEGO NALEŻY UCZYĆ, dzieci, dorosłych. W polityce tolerancja jest mechanizmem dzielenia ludzi. Brak tolerancji jest mechanizmem eskalacji podziałów i budowania wrogości między różnymi grupami społecznymi. Dzisiaj uczymy się być nietolerancyjni, bo taki jest cel polityczny. Efekt będzie nieprzewidywalny dla społeczeństwa, dla mnie jednoznaczny: najgorzej wyjdą na tym najsłabsi, niepełnosprawni.
Dlaczego o tym piszę? Rok szkolny się zaczął i mamy następujące sygnały:
“nie chcę by moje dziecko chodziło do klasy integracyjnej, bo dzieci niepełnosprawne są agresywne”
“nie chcę aby moje dziecko siedziało w ławce z autystą bo krzyczy”
“nie chcę aby moje dziecko utraciło możliwości zdobycia wiedzy chodząc do klasy z dziećmi agresywnymi, na które nie ma wpływu nauczyciel”.
Jakie wnioski z tego płyną?
1.Polacy nie są nauczeni tolerancji, a system edukacji nie jest zainteresowany jej uczeniem, usunięto zajęcia w tej tematyce z programu, gdyż jedyny słuszny kierunek to ten narodowo-socjalistyczny.
2.Polacy nie widzą, że jeżeli Polak Polakowi wyłupie oczy to jest tak samo złe, jak by to Polakowi ktoś inny zrobił.
3.Rodzice dzieci zdrowych nie widzą tego, że ich dzieci są agresywne, nietolerancyjne i bez wychowania, bo ich rodzice nie wychowują dzisiaj dzieci, a “hodują”….spiesząc się gdzieś. W efekcie agresja jest powszechna w szkole….
4.Dlaczego zatem tak łatwo znaleźć informację o tym, że autysta zniszczył książki, że dziecko na wózku było agresywne wobec innego dziecka…bo to jest inne, dzięki temu łatwe do WYKAZANIA, WYKORZYSTANIA… ale te mechanizmy tak samo funkcjonują u zdrowych dzieci, a to nie jest wtedy dla ICH rodziców inne, niestety.
5.Brak tolerancji to wina rodziców i braku odpowiednich wzorców. Agresja każdego dziecka w szkole to w dużej mierze wina rodziców, ich postawy roszczeniowej i akceptującej tylko jeden wzorzec zachowania, ten jaki reprezentuje ich dziecko.
6.Nauczyciele, wychowawcy to też rodzice. Ich wzorce kształtują tolerancję i akceptację, na równi z domem. Dlaczego są klasy, gdzie tolerancja i akceptacja dla inności funkcjonuje, a w innych pomimo starań nie jest to możliwe? Nauczyciel jest rodzicem….pamiętajcie o tym.
EDUKACJA JEST SYSTEMEM KTÓRY Z GÓRY POWINIEN ZAKŁADAĆ BUDOWANIE AKCEPTACJI I TOLERANCJI DLA WSZYSTKICH. W POLSCE EDUKACJA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH ZAWSZE BYŁA WYRZUCANA DO PLACÓWEK SPECJALNYCH, BY NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ BYŁA JAK NAJDALEJ OD SPOŁECZEŃSTWA.
W Polsce integracja w edukacji się nie udaje, bo nie ma tolerancji i akceptacji społecznej na obecność niepełnosprawności w szkole ze strony rodziców, tych którzy wysyłają swoje dzieci do szkół, tych którzy je uczą i tych którzy kształtują system.
W USA, krajach anglosaskich zbudowanych na różnorodności etnicznej, kulturowej, religijnej, osoby z ZD są w stanie pomimo swojej niepełnosprawności intelektualnej brać udział w życiu swojej klasy do końca szkoły średniej…w Polsce…brak uśmiechu ze strony przechodnia to jest najmniejsza kara.
Wracam w takiej sytuacji do naszych górskich wędrówek w Słowenii, Czechach, Niemczech, Słowacji i wspominam te wszystkie spotkania z ludźmi jakie mieliśmy…z uśmiechem, z przywitaniem, z wymianą zdań, a mój syn z zespołem Downa nie był inny dla nich, był taki sam jak oni, taki sam jak ich dzieci. Dlaczego w Polsce tego nie ma….napisałem powyżej.
W POLSCE NIE MA TOLERANCJI, POLACY NIE SĄ TOLERANCYJNI, POLACY SĄ EGOISTYCZNI… warto o tym pamiętać.
Jarku, zacznijmy od tego, że tolerancja nie jest akceptacją, jest tylko tolerancją czyli poszanowaniem prawa do bycia innym, posiadania innych poglądów, wierzeń , upodobań. Jeżeli coś toleruję nie oznacza to, że muszę to akceptować. Nasze dzieci są tolerowane,natomiast gorzej z akceptacją ich obecności w tzw. przestrzeni publicznej. Najlepiej, żeby były w tej wyznaczonej, w której nie przeszkadzają. A to moim zdaniem, bardziej wynika z wygody niż z egoizmu, no i jest tańsze.
I myślę, że nie jesteśmy bardziej egoistyczni niż inne nacje, tylko nie widzimy, nie rozumiemy korzyści płynących ze współżycia z ludźmi innymi niż my.
A co do uśmiechów lub raczej ich braku, myślę, że to jest bardziej spowodowane zażenowaniem, bo nikt nas nie uczy jak się zachowywać wobec niepełnosprawnych i ich rodzin. Pamiętam jak Andrzej Suchcicki opowiadał, że gdy ktoś pierwszy raz przychodził do Teatru 21 na jakąś komedię, to nie wiedział, czy można się śmiać, no bo z niepełnosprawnych przecież nie wypada się śmiać.
Dziękuję Gosiu za tą korektę. Jak przeczytałem ten fragment o Teatrze 21 to od razu przypomniałem sobie historię z Jasia przedszkola, gdy jedna z mam myślała, że ZD jest zakaźny…i dlatego się bała.Brak edukacji, brak wiedzy jest początkiem na pewno.
Zgadzam się…