Trójgarb po raz 2 do Diademu w śniegu
grudzień 23, 2023 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Trzy szczyty Trójgarbu są tak charakterystyczne, że nie można tej góry zapomnieć. Mieliśmy tydzień temu wejść na niego, ale nie wyszło. W sobotę mieliśmy jechać na Skopiec, ale wiatr i śnieg zatrzymał nas pod Trójgarbem i było świetnie. Po prostu czekał na nas
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tr%C3%B3jgarb
Tym razem pamiętaliśmy, że 1h w lecie, to nawet 2h w zimie na tę samą górę. Zatem wybraliśmy wejście zielonym szlakiem od Lubomina, gdyż wydawał się optymalny na 2h podejścia Humory dopisywały, bo śnieg świetnie sypał, ale nie wiało, od tej wschodniej strony….niewiarygodne to było.
Szlak już na starcie nas zachwycił: trawers, to był od samego początku trawers. Kamil nie czekał, tylko poszedł, choć szliśmy tędy po raz pierwszy, to Kamil niezwykle pewnie się poczuł. Może w tym śniegu?
Pierwsi na szlaku nie byliśmy, ale mogliśmy się czuć jak ci, którzy idą pierwsi. Śniegu szybko przybywało i pokrywał ślady wcześniej idących. Kamil był w swoim żywiole i tak poszedł do przodu, że nawet przez chwilę go nie było widać. A my znów trawersik z małymi przeszkodami, pełni zachwytu nad przejściem.
Janek po swojemu “hamował” wyprawę, bo za łatwo, bo …każdy powód był dobry. Asia zniknęła goniąc Kamila, więc musieliśmy obydwaj człapać “parkowym” tempem, nadawanym przez Janka. Kamil w swoim stylu czekał na nas na Lubomińskim Siodle. Za dużo było szlaków, zatem lepiej iść w grupie, tak sobie na pewno pomyślał.
Przed nami było już podejście na szczyt. Kamil i się cieszył, i coś go niepokoiło. Chyba wiatr, który jakoś przechodził przez górę i las.
Jeszcze jedno podejście, jeszcze jeden zakręt i my byliśmy na górze, a Janek…człapał po mistrzowsku z tyłu. Jakoś koncept Skopca chyba mu bardziej odpowiadał, bo tutaj ani nie powtarzał, ani nie wymieniał nazwy, tylko człapał.
W końcu doszedł i to uśmiechnięty. Tym razem śniadanie było motywacją. Dzieci za nic nie chciały go odpuścić, więc my na górę, na wieżę, a oni delektowali się tym, co im zostawiliśmy
Dobrze, że tydzień wcześniej zrobiliśmy pieczątkę na Chełmcu, bo tutaj został tylko ślad po niej. Po chwili przyszli “biegacze” i to byli wszyscy turyści tego dnia na górze. My w dół, bo już chłopcy o obiedzie zaczęli marzyć!
Tym razem na powrót wzięliśmy niebieski szlak, który istniał na pewnym etapie, a potem już nie. Tutaj byliśmy tego dnia zdecydowanie pierwsi. Janek w końcu był w swoim żywiole. Janki zbieganie lubią najbardziej, a jak jeszcze ”marchewkują”, to sam miód.
No właśnie. Miał być niebieski szlak i nie był. Szliśmy na wyczucie i w poszukiwaniu wieży kościoła. Udało się, choć nie było to takie oczywiste. Śnieg już na łąkach “walił” w oczy, na co Janek obiecał że okulary będzie brał…zobaczymy.
Doszliśmy do auta idealnie. Śnieg zrobił swoje. Niby spacer, bo nie była to wyprawa, ale nogi były wykończone. Szlak świetny, trawersik wspaniały i jak tam nie chodzić, tak sobie myśleliśmy.