Trójmorski Wierch, Mały Śnieżnik, Wysoczka
marzec 25, 2019 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
To nie jest tak, że brakuje nam gór do zdobywania.Idea Korony Gór Polski, Diademu dla Kamila, Janka to pozytywny plan dnia, dlatego lubimy te książeczki, by je zdobywać…ale są też inne jak Tysięczniki Ziemi Kłodzkiej. 17 marca była piękna pogoda, by pokusić się na zdobycie aż 5 z nich, co jak się okazało w warunkach wciąż występującego w dużych ilościach mokrego śniegu było zadaniem bardzo wyzywającym.
http://www.zespoldowna.info/na-maly-snieznik-przez-trojmorski-wierch.html
To nie jest też tak, że są to jakieś nowe szlaki, góry dla nas. Część z tych szczytów już zdobyliśmy, wchodząc na nie z innej strony. Są jednak też takie szczyty, szlaki przez które szliśmy po raz pierwszy….no i oczywiście, nigdy nie byliśmy w tym miejscu zimą
Naszą wędrówkę zaczęliśmy w Jodłowie-Kamienny Garb. Nigdy tego wcześniej nie robiliśmy.
Tytułem tego faktu popełniliśmy mały błąd. Nasz plan przewidywał wejście ścieżką edukacyjną, na skróty na Trójmorski Wierch. I na naszej “komórkowej” mapie nie było jego, choć wiedzieliśmy z “papierowej” że jest. Uwaga: nasz błąd polegał na tym, że tak jak to widać powyżej, zasugerowaliśmy się dużym kierunkowym znakiem i poszliśmy w pierwszą drogę w prawo….a tutaj trzeba było pójść w drugą. Nic tam. Poszliśmy zatem czerwonym szlakiem.
Ten błąd był z drugiej strony czymś fajnym jednak. Janek “rozgrzewkowo” prowadził po szerokiej drodze i cieszył się tym, że nie musi mieć raków. Miał też swoją konsekwencję: gdy zobaczyłem drogę wznoszącą się wzdłuż Nysy Kłodzkiej do góry w Kierunku Trójmorskiego, to nie wahałem się i od razu jako pierwsi oczywiście wytyczyliśmy nową drogę . I tutaj już trzeba było ubrać raki, bo śniegu było dużo i było to konieczne. Jaśka to zatrzymało niemalże.
Do naszego przejścia wykorzystaliśmy drogę, która prowadziła pod Trójmorski Wierch i łączyła się z zielonym szlakiem na górze. Było to fascynujące, bo zima w pełni, przy pięknym słońcu z widokiem na Góry Bystrzyckie!
Janek nauczony wcześniejszymi przejściami wysłał tatę i Kamila do przodu. Zatem my byliśmy od robienia śladów, a on do wchodzenia po nich.
Przejście to dało duży skrót, co mnie zaskoczyło, a samo wejście nie było trudne, co potwierdziła forma Jaśka.
Gdy weszliśmy na górę, Janek pozwolił Kamilowi na prowadzenie dyrygując nim…ale wyraźnie nie podobały mu się raki na nogach.
Sytuacja wyraźnie się zmieniła, gdy zobaczył cel: wieżę na Trójmorskim Wierchu. Powiem więcej, był tak rozpędzony, że chciał wejść od razu na nią, a potem od razu iść dalej…oczywiście nie tam gdzie trzeba. W końcu udało się zrobić zdjęcie pod Trójmorskim Wierchem po czesku Klepaczem.
Tam odpoczywaliśmy ponad 20 minut i to chyba był błąd. Całe przejście to było 3,8 km na wysokość 1 145 m npm. Jednak to nas rozproszyło i rozleniwiło…i nie było pieczątki do książeczek! Nic nie pomagało, że weszliśmy na wielki szczyt, szczególnie gdy patrzy się od południowej strony. Nic nie pomagało pokazanie planu przejścia, gdyż z Trójmorskiego świetnie widać zarówno Puchacz, Goworka i Mały Śnieżnik, co normalnie wspierało motywację. Janek stracił ochotę.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tr%C3%B3jmorski_Wierch
To widok na nasze wejście z góry, a poniżej plan na dalszą część dnia.
Kolejnym celem miał być Puchacz 1 175 m npm. Musieliśmy się trochę wrócić…i Janek odzyskał formę.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Puchacz_(Masyw_%C5%9Anie%C5%BCnika)
Najpierw ospale, potem prędzej i dał radę, choć w tym dniu raki były jakąś jego zmorą.
Przejście z Trójmorskiego Wierchu na Puchacz jest miłym spacerem, który zarówno w zimie, jak i w lecie daje dużo radości oglądania i odpoczywania. Janek do podejścia pod Puchacz był pierwszy, potem pozwolił Kamilowi na to co on lubi najbardziej…bycie pierwszym.
Trwało to krótko i według GPS-u byliśmy już na Puchaczu a jego nie było, czyli tabliczki i szczerze powiem, że nie pamiętam by kiedykolwiek była.
Jednak na zdjęcie jest patent: jest tylko jeden, jedyny taki widok z Puchacza na Goworek i jego skały, nie da się go pomylić. Widać na tym zdjęciu ile trzeba zejść i ile trzeba wejść.
Janek w schodzeniu jest najlepszy i pobiegł.
Doszliśmy do przełęczy pod Puchaczem i Janka dopadł kryzys. Najpierw chciał odpoczywać. Potem pogadać z czeskimi turystami, potem odmówił słuchania, a potem udawał że go nie ma. Po prośbach wstał i poszedł, jakby nic…ale do końca podejścia. Nie było to w stylu Janka. Musiał mieć po prostu zły dzień. Dostał wsparcie i moje i Asi. Szliśmy razem pod górkę i ten śpiewał, zagadywał i było ok.
Rozruszał się na skałkach pod Goworkiem. Nie ma bardziej charakterystycznego punktu od tego, gdyż…widać wszystko gdzie się jest i nie jest to do podrobienia. Zatem widzieliśmy ile zeszliśmy z Puchacza i ile weszliśmy.
…ale musieliśmy znaleźć Goworka. Po braku tabliczki, pieczątki na Puchaczu, Janek oczekiwał, że tym razem będą! Szedł by znaleźć.
Doszliśmy wyżej na skałki na Goworku 1 320 m npm, znów charakterystyczne, mając nadzieję, że w razie braku tabliczki to zadziała, a jest to fajne miejsce.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Goworek_(Masyw_%C5%9Anie%C5%BCnika)
Szukaliśmy tej tabliczki i gdyby nie Asia nie zauważylibyśmy jej, gdyż jest około 30 metrów w prawo od szlaku w kierunku granicy. Janek w pierwszym momencie był zachwycony, że jest…ale potem padło pytanie o pieczątki. Zong! Nie ma! Siły u Janka wyparowały.
Bałem się co będzie dalej. Pamiętałem naszą ostatnią wyprawę na Mały Śnieżnik 1 337 m npm (wg. starych danych 1 326 m), gdzie nie mogliśmy znaleźć tabliczki, a ten jest zaledwie “chwilę” od Goworka. Poszliśmy.
Tak jak przypuszczałem przy szlaku nie było tabliczki. Patrzyłem na Janka i wiedziałem, że jak nie znajdziemy jej to mamy kryzys kompletny…i udało się wypatrzyć około 20 metrów od szlaku znów w prawo w kierunku do granicy,na polance. U Janka zobaczyłem nawet chęć zrobienia zdjęcia.
To był już 4 szczyt do Tysięczników. Pozostało nam zejście i Wysoczka, piąty do kolekcji, na której nigdy jeszcze nie byliśmy.
Ze Śnieżnika Janek zszedł pierwszy. Zatrzymał się na rozejściu szlaków, wybrał niebieski i stwierdził, że chce pieczątkę…że nie ma sił, że nogi bolą. I jak tutaj znaleźć pieczątkę, gdy jej nigdzie nie ma!? Janek miał wyraźny kryzys, “wielostopniowy”, który nie mógł być wsparty jednym mechanizmem. Zaczęliśmy od tego, że szedł ze mną za rękę.
Potem przy Asi, ale sam.
Szlak niebieski jest świetnym szlakiem jak się schodzi. Prowadził nas prosto do podstaw Goworka, a tam znaleźliśmy Wysoczkę o wysokości 1 185 m npm ukrytą za młodniakiem i z tabliczką umieszczoną na “ostańcu”…świerkowym.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wysoczka_(g%C3%B3ra)
I to był punkt zwrotny, gdyż Janek stwierdził że wraca do auta, chce iść na obiad i to go najlepiej zmotywowało. Jednak widać było, że jest inaczej niż zazwyczaj, zmęczony. Nie wiem, czy to brak pieczątki, czy też po prostu sama pogoda tak na niego wpłynęła…może ten mokry śnieg.
Janek szedł dzielnie do przodu wyprzedzając Kamila.
Zejście z Wysoczki było miłe, ale okazało się być dość długie bo prawie 3 km. Najbardziej “męczyły” wskazania szlaków, które Janek czytał. Nie zgadzały się za bardzo ze wskazaniami mapy…były pesymistyczne w stosunku do naszych oczekiwań.
Gdy ściągnęliśmy raki, to Janek odzyskał siły, chyba uwierzył, że to już czas na obiad.To mocno podkręciło tempo zejścia i po 5:50 h marszu wróciliśmy do punktu startu.
Mógłbym w ten sposób zakończyć opis naszej wyprawy, gdyby nie jeden istotny szczegół. Zatrzymując się na stacji Orlenu, która była w Międzylesiu, Asia zasugerowała byśmy zrobili pieczątki na stacji. Janek pierwszy wyskoczył z auta….i już biegł po nie. Trzeba było zobaczyć jego minę, jak Asia z Panią ze stacji biły pieczątki do książeczek. To było inne dziecko, miało pieczątki i książkę.