Trzy Kopy, Hruba Kopa
wrzesień 11, 2023 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
To miał być 57 i 58 szczyt do Turystycznej Korony Tatr. To miały być 4 szczyty, by móc powiedzieć że mamy 799 szczytów zdobytych wspólnie. To była jednak historia zdobycia gór, gdzie byliśmy wspierani w każdym momencie przez napotkanych ludzi, którzy nas dopingowali, pomagali i podziwiali. Zachęcali byśmy szli dalej i nie poddawali się. Większość z nich jednak nie wiedziała, że ten trudny szlak w tym dniu zrobiliśmy dwa razy: do Hrubej Kopy przez Trzy Kopy z Przełęczy Spalonej i z powrotem z Hrubej przez Trzy Kopy do Spalonej
https://pl.wikipedia.org/wiki/Trzy_Kopy
Wiedzieliśmy, że jest to najtrudniejszy szlak Tatr Zachodnich, często nazywany Orlą Percią Tatr Zachodnich. Do Hrubej Kopy o wysokości 2 166 m npm, musieliśmy iść przez Trzy Kopy i nie dało się tego ominąć. Był zatem plan.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Trzy_Kopy
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hruba_Kopa
Oglądałem nasze wcześniejsze przejścia, przypomniałem sobie moje wspomnienia z tego miejsca. Oczywiście oglądnąłem ten fajny, malowniczy film Damiana Ochtabińskiego…i wciąż nie byłem ja, nie byliśmy my gotowi na to przejście.
https://www.youtube.com/watch?v=KTqLNoDReHA
Jednak jak już prawie wszystko w Tatrach zdobyliśmy, musieliśmy się też zmierzyć z tym planem. Zaparkowaliśmy na parkingu pod Spaloną i byliśmy gotowi na “asfalcik” do Tetliakowej Chaty.
Było wspaniale, jak zwykle. Kamil na długiej prostej to znikał, to się pojawiał. Janek po “startowym” kryzysie, uśmiechnięty człapał, bo wiedział gdzie. Niesamowite było to, że jak się spotykaliśmy z Kamilem, to słyszeliśmy:”Byłeś, byłeś!” On wszystko to pamiętał.
Doszliśmy do Tetliakowej Chaty i tam też było:”Byłeś!” we wszystkich kierunkach. Trochę odetchnął jak zobaczył, że idziemy do Smutnej Doliny, bo to piękne i łagodne miejsce w Tatrach.
Tutaj jednak musieliśmy zmienić coś. Kamil “gonił” do góry, był cały mokry i już jednak był wykończony. On stale nie rozumie, że nie musi biec pod górę. Janek za to dalej równym krokiem człapał i wciąż jednak daleko. Kamila zatrzymaliśmy i musiał od tej pory iść w środku. Zmieniło się tempo, stał się spokojniejszy, choć nad nami Rochacze…”Byłeś!”. Wystarczyło.
https://www.zespoldowna.info/rohacze.html
Dla mnie Smutna Dolina jest niezwykła, uwielbiam nasze wędrówki przez te cienie i światło. Robi to niesamowite wrażenie błogiego odpoczynku. My też oddaliśmy się temu miejscu.
W górach wciąż lato. Trzeba było się rozebrać trochę na progu. Stamtąd już było widać “pierwsze Trzy Kopy”, tuż po prawej stronie od przełęczy.
I jak to w Smutnej Dolinie jest, “człapiesz Janku człapiesz, a i tak trzeba wejść do góry.” Smutna Przełęcz jest niby blisko, na wyciagnięcie ręki, ale jest kilka zygzaków do zrobienia. Można się szybko zmęczyć. Dobrze, że Kamil był “kierowany”, bo jakoś zespołowo doszliśmy na przełęcz, bez zadyszki.
Trzeba było się przygotować na wejście na nasz szlak. Sypiące się kamienie z góry, zmusiły nas do ubrania kasków. “Jaśki “ protest song, ale nie było wyjścia. Żarty się skończyły.
Nasz plan przejścia przez 3 Trzy Kopy czyli Przednią, Drobną i Szeroką do Hrubej Kopy był przemyślany w każdym calu, gdyż musieliśmy przejść ten odcinek grani dwa razy! Oprócz kasków, rękawiczek, uprzęże były gotowe do użycia. Na początek jednak trzeba było mieć siły by po prostu wejść do góry, bez szlaku, bo to znikał to się pojawiał.
Asia jako przewodniczka prowadziła nas przez skały. Janek tak się na nich rozgrzał, że już nie pamiętał, że marudził coś na temat kasku. Kamil był świetny! Wsłuchany w komendy Asi szedł i to zupełnie na luzie. Nie był zmęczony!
Janek włączył swój “perfekcjonizm”. Objawia się to kompletnym spowolnieniem, testowaniem dróg przejścia, zanim podejmie decyzję. Asia z Kamilem już byli na pierwszym szczycie, a my wciąż poniżej. Wejście na Przednią Kopę 2 136 m npm, po rozgrzewce na skałkach, było jak w Tatrach Zachodnich: szeroką ścieżką na szczyt.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Przednia_Kopa_(Trzy_Kopy)
Hruba Kopa była jak na wyciągnięcie. Gdzie tutaj mają być problemy? Janek domagał się już łańcuchów i uprzęży, ale z tego widoku nie zanosiło się na to. Dopiero na zejściu za rogiem, czekało na nas nasze wyzwanie. Pan, który był przed nami popatrzył i się wycofał, wołając do swoich, że on na nich tutaj poczeka. My mieliśmy iść!
Najpierw “róg” z trawersem!
Potem zejście w dół. Ludzie na nas patrzyli, byli cierpliwi i dopingowali podpowiadając jak iść. Była moc!…choć Janek tak się przeciskał, że w szczelinie buta zostawił. Tego nie trenowaliśmy by na ściance zakładać i wiązać buta! Kamil rewelacyjnie zszedł i to był pokaz!
Jak to było trudne widać na tym zdjęciu poniżej! Ludzie gór, którzy stali obok nas niesamowicie nam gratulowali tego zejścia!
Oni wiedzieli dlaczego. Przed nami była kolejna przeszkoda. Najpierw w prawo trawersem, a potem w lewo by ominąć kolejną skałę.
Wszystko jest w głowie powiedział Mądry Lekarz. Przed tą przeszkodą nie wydawało się, że jest ona dla nas do przejścia. Najpierw Kamil…nie powiem, na luzaku.
Janek za nim…na luzaku.
…a potem ten trawers z ekspozycją. Ja się bałem, Asia też, chłopcy dali radę!
Myślałem, że to już koniec i mocno odetchnąłem. Jasiek:”Tato kiedy będą łańcuchy?”…przecież przechodził najtrudniejszym trawersem jego życia i było mu mało!? To chyba dzięki pochwale od Pana Sławka.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Drobna_Kopa
Drobna Kopa 2 132 m npm została zdobyta!…a Hruba była jak na dłoni, tylko gdzie ta trzecia Trzecia Kopa? Janek się zdziwił jak wstał. Był kominek z łańcuchami!
Kamil nie bał się ekspozycji. Słuchał instrukcji Asi, która pokazywała mu każdy krok i przepinała go na uprzęży. On cierpliwie schodził wybierając najlepszy wariant drogi!
Z Jankiem było inaczej. Nasz “Mistrz Świata” ma własne ścieżki, a instruktor nie jest tak dobry jak Asia. Schodził jak na wycieczce. Oglądał dal, przepaść, doliny…ale nie schodził.
W końcu zszedł na swój sposób. Popatrzyliśmy do tyłu…wolałem nie patrzeć. Przed nami okazało się, że jest już kolejna Kopa.
Weszliśmy na Szeroką Kopę 2 133 m npm i stąd Hruba już była w zasięgu!!!
https://pl.wikipedia.org/wiki/Szeroka_Kopa_(Tatry)
Jeszcze trzeba było przejść dwa problemy skalne, ale my tym razem z Kamilem chcieliśmy już być na szczycie, gdy Janek znów testował jakby tutaj wejść/zejść. On zawsze musi mieć swój wariant!!!
Ja patrzyłem do tyłu. Po jednej i drugiej strony przepaść, Kamil bez chwili strachu. Janek skaczący przez skały, Asia uśmiechnięta, a my tutaj nie mieliśmy prawa być. Kolejni turyści, którzy nas mijali gratulowali nam, że jesteśmy w tym miejscu, z Polski, ze Słowacji wszyscy uśmiechnięci i ciepli dla nas. Po to się idzie w góry, by takich ludzi spotkać. Już nas zachęcali by iść dalej na Banikov, ale jak usłyszeli że będziemy wracać tą samą trasą, był szacun!!!
Uwaga: często pytacie się ile nam to zajęło, stąd umieszczam mapkę. Tym razem mapy.cz włączyłem za późno! Patrząc po zdjęciach, to podejście na Hrubą zajęło nam 6:22h przy dystansie 8,5 km i przewyższeniu 1 175 m.
To był nasz sukces i tak potraktowali to kolejni turyści, którzy sami tam weszli.
Euforia tak, bo nie baliśmy się wejść. Przygoda była niezwykła. Kamil przeszedł sam siebie, spokojny zrównoważony, perfekcyjny, silny, skoncentrowany, uśmiechnięty, ja nie pamiętam takiej wspinaczki z nim. Janek wyluzowany, człapiący wciąż, testujący wszystko co się da, silny, sprawny i rozbawiony. Odpoczynek, odpoczynkiem ale zejść trzeba! Ten widok tej grani!
Asia z Kamilem znów nas wyprzedzili. Janek po prostu zagadał turystę i musiał mu opowiedzieć wszystko ze szczegółami. Po chwili spotkaliśmy turystę, który rano parkował obok nas. Był mocno zaskoczony, że nas tutaj spotkał…ale uśmiechnięty. Asia z Kamilem już wchodzili na kominek, gdy my dopiero do niego doszliśmy.
Mieliśmy jednak dużo szczęścia. Pan Paweł z Szymonem poczekali na nas. Janek był zachwycony instrukcjami Pana Pawła, jego wsparciem. Kominek “bez historii” pokonany prawie w przeskokach! Tak się z nim rozgadał, że nie było już problemów z przejściem, choć tym razem trawers “szedł” w ekspozycję!
Chłopcy fenomenalnie sobie poradzili! Na kolejny trawers szli z werwą. Pani Asia wspierała Janka, powtarzając że takiego jeszcze nie spotkała! Janek z luzem podszedł do wspinaczki. Nie mógł wypaść gorzej od Kamila, który bezbłędnie przeszedł coś, co miało ekspozycję, duże trudności koordynacyjne i techniczne, jak dla niego!
Obycie zrobiło swoje. To że drugi raz przechodziliśmy te problemy techniczne, to też pomagało. Pani Asia nie mogła uwierzyć, że my już drugi raz przechodzimy tą trasą!
…a potem było “nieskromne” byłeś w kierunku Rohaczy i pożegnaliśmy Panią Asię, bo dużo trudniejsze d łańcuchów okazało się rumowisko skalne. Janek miał problem z nim, więc powoli schodziliśmy w dół do Asi i Kamila, którzy już tam odpoczywali.
Na przełęczy był odpoczynek po 2:11 h powrotu na przełęcz. Chłopcy jednak postanowili przypomnieć o tym ,że dobrze by było zjeść obiad u Pani Kasi i Eli. Przejście zajęło nam jednak sporą ilość czasu i wydawało się, że nie ma szans dojechać na czas…ale Janek się zmotywował!
Najpierw powoli, to Kamil pędził. Jednak do czasu! Został mianowany liderem i zaczęły się problemy. Nie szło go dogonić! Najpierw grupa 4 osobowa chciała nas minąć. Bez szans! Janek zbiegł po prostu. Dzięki temu wymieniliśmy sobie doświadczenia górskie. Po chwili jednak mijały nas Panie, które naprawdę pędziły w dół. Janek pobiegł. To nie były żarty. Asia padnięta, Kamil też a Jan biegi sobie uprawia W końcu motywacja obiadowa robi cuda!
Nie wiem ile szliśmy w dół, ale raczej zbiegaliśmy. Jeszcze na samym końcu przed parkingiem Janek pogonił by było szybciej! Czy ktoś uwierzyłby nam, że jesteśmy ponad 11 godzin w górach i przeszliśmy nasz najtrudniejszy w naszej historii szlak? I to dwa razy w tym najtrudniejszym momencie!!!
Ostatecznie wiemy, że nasz czas przejścia 11:24 km, na długość ca. 16,6 km. Dał nam szansę na świetny obiad i z niej skorzystaliśmy. To był niesamowity letni dzień jak nigdy. Będziemy o tym pamiętać przygotowując się na Orlą Perć. Tam czekają ostatnie 2 szczyty z Turystycznej Korony Tatr