Vysoka hole.
kwiecień 28, 2018 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
Vysoka hole, to nic innego jak Wysokie kije i warto pamiętać o tym, czytając o tej naszej wyprawie. Wyruszyliśmy znów na Jesoniki, na drugą ich najwyższą górę…jak w Karkonoszach. Jak nie wiecie gdzie pojechać na weekend to polecam, bo to jest trasa numer 1 dla Jaśka w całych Sudetach. NIE MA LEPSZEJ!
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Vysok%C3%A1_hole
Vysoka hole ma 1 465 m npm i bardzo długo była uważana, za najwyższą w Jesonikach…a potem Pradziad zwyciężył. Właśnie. Obie góry sąsiadują ze sobą. Na Pradziadzie byliśmy już kilka razy, a na Vysokiej nie. Włóczykij to sprawił, że cieszyliśmy się bardzo z tego dnia.
Zaczynamy naszą wędrówkę. Polecam na początek popatrzcie tutaj, to wiele wytłumaczy:
http://www.zespoldowna.info/zdobylismy-pradziada-czyli-wedrowka-przez-ponad-20-mostow.html
http://www.zespoldowna.info/peleton-zostal-w-tyle.html
Droga na Pradziad i Vysoka hole w 50% się pokrywa. Jest to szlak żółty NAJWSPANIALSZY SZLAK W SUDETACH DLA CHŁOPAKÓW TAKICH JAK JASIEK: mosty, skały, kamienie, drzewa, wodospady, śnieg, lód….tam wszystko jest w jednym miejscu!
Zaczęliśmy tym razem od wygłupów Jasiek postanowił powalczyć z czapką i wcale nie chciał gonić do przodu.
..i tak było do pierwszego mostku…a potem było tak, że do Vysoka hola trzeba było go gonić! Od razu przyznaję się, byłem najsłabszym ogniwem tej rodziny w tym dniu…robiłem zdjęcia wciąż z tyłu, ale byli za szybcy dla mnie.
Wiemy także po tym dniu: hierarchia jest już ustalona, to Jasiek decyduje, czy on czy Kamil jest pierwszy. Próby liderowania przez Kamila zawsze uzyskiwać musiały Jaśka akceptację.
Inna kwestia: wydawało się nam, ze Jasiek jest już dobry w górach, kondycyjnie na pewno, technicznie dobry, przestrzennie prawie dobry. Dziś wiemy, że to jakoś nagle się zmieniło. Kierunki są odpowiednie, lepsze jest pionowanie ciała, lepsze jest wchodzenie wymagające wysiłku całego ciała na przeszkody powyżej ramienia Jaśka…i te skoki z kamienia na kamień i te tempo. Super!
Przegrywa z Kamilem jedynie wytrzymałościowo.
To co wraca obecnie: uwielbia wodę w górach, taką lodowatą. Jak jest źródło jak powyżej to nawet gdy nie musi, to z chęcią umyje ręce. I schody, to jego ulubione zajęcie. Tutaj to on gonił po tych schodach i ciężko było za nim nadążyć.
Przejście do Ovcarny, skrzyżowania szlaków i ich rozejścia na Pradziad i Vysoka hole był w naszym wykonaniu rekordowy…znów. Prawie 500 metrów podejść, 3,2 km dystansu a tutaj jedynie 1:11 h. Dla mnie to jest niesamowite, to tempo mnie powala!…i zmienia moje wyobrażenia o synach.
Przejście żółtym szlakiem do schroniska Sabinka i Ovcariny to było 10 minut pod górkę. Jasiek zmarudził trochę, bo śnieg, bo wiatr…ale wejście na górę i widok znanego mu Pradziada, wywołał mocne podekscytowanie. Pokazywał gdzie ten Pradziad jest…i nie interesowały go w ogóle Petrove kamene nad nami.
Podejście było wstępem do tego…by powiedzieć, że nie ma różnicy między Karkonoszami a Jesionikiem. Dla mnie była to ścieżka jak na Łabski.
Zaczęło wiać i Jasiek postanowił się zakapturzyć…czyli bez patrzenia wejdę na góry. Nie było to łatwe, by zobaczyć szlak, bez patrzenia na niego.
Test się udał, wiatr się wzmógł, chmury przyszły i trzeba było wchodzić dalej. W takiej sytuacji Kamil dostał rozkaz do przodu i poszliśmy za nim….patrząc stale na Pradziada.
Vysoka hole jest specyficzną górą. Nie ma jednoznacznego wierzchołka, jest wywyższeniem bardzo długim, w miarę szerokim, na którym Niemcy w czasie wojny zrobili lotnisko dla samolotów zwiadowczych. Dzięki temu widoki są najlepsze ale i wiatr hula!
Kamil pierwszy dotarł do chatki na którym był opisany szczyt…ale pamiętacie jeszcze początek? Vysoka hola to wysokie kije i jak się potem okazało, te kije tam są i to one symbolizują najwyższy punkt góry.
Wejście zajęło nam prawie 3 h, a było to 7,7 km.
Zejście było bardzo sprawne bo popychane silnym wiatrem w dół. Rodzina zmarzła, ja padłem i patrzyliśmy na osłonecznionego Pradziada, przy naszych chmurach.
W tym momencie lider był znów tylko jeden…ale tylko do niebieskiego szlaku.
Powrót odbyliśmy jak zwykle szlakiem niebieskim jakieś 150 metrów nad szlakiem żółtym. Na krawędzi, z pniami i kamieniami to był pęd w dół.
Cała nasza wycieczka to 14,7 km i trwała 4:48h. Była super i zdecydowanie krótsza niż te, które nam się zdarzyły rok i dwa lata temu. Ja polecam Wam bardzo nie tylko na weekend.