Wielka Sowa 2.
grudzień 31, 2018 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Wielka Sowa o wysokości 1 015 m jest czymś szczególnym dla nas…2 lata temu, wchodziliśmy na nią 31.12.2016 i była to chyba jedna z pierwszych, naszych “zimowych” gór. 9 km wtedy znaczyło “istotne” osiągnięcie dla nas. Wybór tej góry też wtedy nie był przypadkowy: kontynuowaliśmy “zamykanie” dobrego roku spacerem w górach. Tym razem postanowiliśmy zrobić dokładnie tak samo…ale wszystko już jest inne.
http://www.zespoldowna.info/ostatni-szczyt-w-tym-roku-wielka-sowa.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielka_Sowa
Jesteśmy już po “pierwszej” Koronie, chodzenie sprawia nam radość, a próbujemy wejść teraz na te szczyty w zimie…ale w istocie wybieraliśmy się na Waligórę w Górach Suchych. Jednak okienko w chmurach i piękne słońce, zmieniło nasz cel po drodze…z sentymentem to zrobiliśmy. Na szybkiego wybraliśmy trasę z Przełęczy Jugowskiej. Po pierwsze tam świeciło słońce, po drugie skoro wieża jest zamknięta, to tam podbijemy nasze książeczki…plan był dobry, tak jak pogoda.
Janek o dziwo zabrał od razu mi moje kijki. Zaskoczenie było olbrzymie. Śniegu od początku było dobre 10-15 cm na szlaku, a obok więcej niż 50 cm…po prostu normalna zima. Chłopcy ubrali bez sprzeciwów okulary i poszliśmy czerwonym szlakiem w pełnym słońcu…ale tylko nad nami! To się ma szczęście!
Pierwszy cel to Kozia Równia 929 m..ale musieliśmy się podzielić szlakiem z każdym, kto chciał uczcić Nowy Rok w Sylwestra wejściem na Sowię tak jak i my. Byli biegacze. Byli rowerzyści i wielu turystów takich jak my.
Słońce nad nami, chmury w oddali…tak wyglądało nasze podejście pod pierwszy cel…potem prawie było tak samo, z tym wyjątkiem, że my ciągnęliśmy za sobą słońce. Janek prowadził wyprawę, świetnie pracując kijkami. Po raz pierwszy , tak z nimi się obchodził…nie chciał oddać, nie męczyły go i to był jego rekord dystansu z kijkami!
Jednak pod górkę, Kamil w wyraźnie w super humorze, przyspieszył i uciekł nam i Jankowi. Musieliśmy go gonić.
Udało się go dogonić tylko dlatego, że było skrzyżowanie szlaków i narciarze.
…i znów nad nami słońce, przed nami chmury. Z tyłu nad Rymarzem chmury, obok nad Pieszycami chmury, nad Sowią chmury
…a my dalej goniliśmy Kamila.
…i nagle jak duch pojawiła się w chmurze wieża na Sowiej. Z początku niewyraźna, ale jak Jasiek w końcu ją zobaczył, to nawet kijki zrzucił,bo ręce bolą, a wieża przecież znika!
Jak tylko weszliśmy na polanę …to trzeba było zrobić zdjęcie z sową, potem z muflonem, potem z wieżą, potem wejść na wieżę…i nie było przerwy w tych rozrywkach…ale w końcu po to tam w zimie weszliśmy, by się tym cieszyć…a ludzi bawiących się już sylwestrowo było całkiem sporo.
Wielka Sowa nas nie zawiodła. Zaraz po nas słońce też przyszło na górę
Tam herbatka, bo ostatnim razem tam też była herbatka…a Kamil dzięki temu ma swoje zdjęcie na Sowiej!
Po herbatce w dół, bo tłoczno się robiło…z okazji Sylwestra.
Role się zamieniły. Kamo z nami, Jasiek przed nami, raczej dalej niż bliżej.
Powiem szczerze: odzwyczaiłem się w ciągu tych ostatnich dni od słońca. Nie mogłem się na nie dziś napatrzeć. Nie pamiętam też takiej zimy…tyle śniegu…rewelacja!!!
Tempo zejścia było dużo lepsze. Janek biegł, my za nim, Kamil się cieszył, a my myśleliśmy już o tym: czy uda się nam przywitać odpowiednio Nowy Rok?
Jednakże humor prysł jak zeszliśmy na dół. Schronisko/restauracja na przełęczy była zamknięta! Nie było jak podbić 10 książeczek!!!
Pierwsza sugestia, trzeba jechać do Sokolca/Ludwikowic Kłodzkich, bo tam są 2 schroniska…i nie było. Więc poprosiliśmy Panią ze sklepu w Sokolcu o podbicie nam książeczek…na wypadek, gdybyśmy ich jednak nie znaleźliśmy. Pojechaliśmy do Rzeczki, bo tam też jest Sokolec jak się okazuje. Znaleźć miejsce do zaparkowania…cud…a schronisko było w zasięgu wzroku…nic jedziemy dalej do Walimia do punktu Informacji Turystycznej. Na drzwiach napis: dziś otwarte do 14.00!…a było już zdecydowanie po 14. “Złamka”..ale drzwi jednak się otworzyły i Pani z kluczami, gdyż już wychodziła, jak powiedziała “od dawna”, stała nie mniej zaskoczona ode mnie. Musiałem zrobić dobre wrażenie, bo otworzyła swoje biuro i podbiła nam książeczki. Dziękuję Pani jeszcze raz!
Potem już wracaliśmy do domu.
Udało się pożegnać stary rok godnie. Wam życzę najlepszego, zdrowego i z odrobiną szczęścia nowego roku 2019! By życie Wasze było pracowite i godne!