Włodarz…o rakieta.
marzec 5, 2018 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Masyw Włodarza jest “historycznie” najbardziej “poszatkowaną” górą w Sudetach, być może w Polsce. Niemcy tutaj przewidzieli kompleks fabryk w ramach projektu Riese. My postanowiliśmy odwiedzić ten kompleks wzdłuż i wszerz, gdyż z każdej strony masywu było coś do zobaczenia, przy okazji zdobywając samego Włodarza o wysokości 811 m npm.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Riese
Tak wygląda schemat odległości między poszczególnymi miejscami kompleksu jaki hitlerowcy przygotowali w Masywie. Dla mnie nasza wycieczka będzie kojarzyła się głównie z rakietą! Jasiek widząc rakietę V2, ustawioną przy fabryce w Walimiu, będącą prekursorem kosmicznych amerykańskich i radzieckich rakiet, nie mógł wyjść z zachwytu, co stało się całkiem długim wątkiem rodzinnej historycznej dyskusji.
Wejście do Włodarza za to rodziło raczej negatywne uczucia, ale popatrzyliśmy na to. Cała nasza wycieczka była jednak “najzimniejszą” tej zimy. Gdy startowaliśmy z Głuszycy przy –8C nie było tak źle. Tak samo jak byliśmy na szczycie Włodarza te – 10C nie robiło różnicy. Ale sam powrót i zwiedzanie tych punktów w temperaturze –4C było “zimnem na wylot”.
Pytacie się jak Jasiek jest przygotowywany do takich wycieczek. Oto Jasiek ubrany w warstwę podstawową na wycieczkę. Do tego specjalne skarpety do chodzenia zimą po górach, do tego specjalna bluza, spodnie, kurtka (narciarskie), czapka, komin i najważniejsze specjalne wysokie buty Salomona z rzepami i sznurowaniem, bardzo lekkie i ciepłe…no i oczywiście raczki!
Janek nie lubi się przegrzewać, zazwyczaj jak już leci pot to jest to dla niego problem, więc musimy dobierać mu odpowiedni sprzęt na każdą wyprawę…szczególnie czapki…a potem możemy go gonić…jak zwykle, mając nadzieję że Kamil go zablokuje i przytrzyma.
Słoneczko było wspaniałe i w słońcu nie czuć było mrozu. Chłopakom bardzo podobał się lód na trasie. Raki przecież służą do trawersowania gór z lodem, nieprawdaż?!
I tutaj pojawiła się kolejna istotna zmiana w funkcjonowaniu Jaśka. Proste podejścia pod górkę zostawiał bratu, by to on był pierwszy. Wołał Kamila i kazał mu iść pierwszy. Pilnował, by ten “nie uciekł” mu i wtedy, gdy podejście już wymagało jakiejś sprawności technicznej Janek wracał na czoło. W ten sposób weszliśmy na przełęcz Marcową nad wejściem do “Kompleksu Włodarza”.
Stąd pozwolił Kamilowi z powrotem być pierwszym…ale już pod Włodarzem, górą, on z powrotem chciał być na czele.
Na szczyt trzeba było iść przez śnieg i wytyczać nowy szlak. Kto to robił? Jasiek…a potem musiałem go przeprosić bo konieczna była zmiana.
No i zejście. Jeżeli ktoś myśli, że dzieci się męczą to jest w błędzie. To rodzice się męczą. Jeżeli ktoś myśli, że jak jego dzieci mają autyzm, albo zespół Downa to będą zmęczone, to się myli. Rodzice są zmęczeni a dzieci biegną w dół.
I jak zwykle coś śpiewają. Zaczyna to być stały punkt programu.
…a potem po prostu biegną, a rodzice człapią.
Ja dawno nie zostałem zmuszony do takiego wysiłku jak tym razem…bieganie po górach to nie dla mnie.
Dojście do przełęczy pod Moszną a potem pod Soboń, gdzie są kolejne sztolnie było błyskawiczne. Na koniec zimy w górach, okazało się że –4C przy dużej wilgotności jest bardziej dolegliwe niż –10C.
Po raz pierwszy tej zimy z przyjemnością kończyłem naszą wycieczkę myśląc o ciepłej herbacie i dobrym mrozie.