Wolarz, Góra Błażkowa…tam trzeba być!
maj 4, 2020 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Jeżeli ktoś mi powie, że Góry Bystrzyckie są nudne, “zabiję” go śmiechem. Jeżeli, ktoś mi powie, że są łatwe, to zlekceważę go kompletnie. Jeżeli ktoś mi powie, że zna Góry Bystrzyckie, a nie wie gdzie jest Wolarz, czy Góra Błażkowa…dla mnie, cóż niech sobie pogada.
Jak mówisz Góry Bystrzyckie to mówisz:
https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3ry_Bystrzyckie_(Sudety)
-Spalona, przełęcz i schronisko
-Jagodna, bo do niedawna był to szczyt zaliczany do Korony Gór Polski
http://www.zespoldowna.info/jagodna-3-orlica-3.html
-rowery i narty biegowe
Jak czytałem ludzi mówiących, piszących o tych górach to wciąż przejawiało się to: łagodne, świetne dla rowerów, nudne świerkowe lasy ciągnące się kilometrami.
My postanowiliśmy to zmienić, choć trochę w ciemno.
Po pierwsze: zdobywając Wolarza 852 m npm do Włóczykija (to był nasz drugi szczyt w tamtym dniu) ostatnie 200 metrów wchodziliśmy prawie na czworakach…ale myśleliśmy, że po pierwszym już nie mieliśmy sił. Było ciężko.Zatem Wolarz znalazł się w programie dnia.
http://www.zespoldowna.info/czernica-grodczynwolarz-cz-2.html
Po drugie: uważna obserwacja mapy.cz pokazała, że na Wolarza prowadzą szlaki oznaczone tak samo jak w Tatrach….czyli linią przerywaną. Zatem nie może być mowy o łatwym podejściu.
Po trzecie: szlaki jakie są w tych górach, rzeczywiście prowadzą po jak najmniejszej linii oporu….płasko, ale liczba ścieżek w tych górach jest NIEZLICZONA i my to postanowiliśmy wykorzystać
Po czwarte: spodziewaliśmy się, że podejście na Wolarza będzie trudne. Zejście z niego i podejście pod Smolną, wyższą od niego 869 m npm wydawało się niezłym urozmaiceniem. Spodziewaliśmy się dwóch niezłych podejść zatem…ale w planie miała być Zbójnicka Góra 828 m npm jeszcze, Góra Sępia 820 m npm i na koniec Góra Błażkowa 805 m npm. Prawie Góry Suche…
Nie spodziewaliśmy się, że ten plan wypali i stanie się naszym hitem….bo tak się stało. Góry Bystrzyckie to jest to!!!!
Pogoda. Cóż jechaliśmy do Szczytnej i Nowych Bobrownik, licząc że pogoda się “wypogodzi”…bo tak mówił radar pogodowy. Godzina 10.00 leje i widać Wolarza w chmurach…ale jedziemy dalej.
Podjeżdżamy…nie pada, nie kropi…ale trzeba kawałek podejść do szlaku asfaltem…słabe to było.
…ale po 30 metrach stanęliśmy w tym miejscu: zdjęcie po prawej. Kurcze ściana taka, że Lackowa przy niej to pikuś!!!
http://www.zespoldowna.info/lackowa-2.html
…aż “klęknąłem”…to są te łagodne Góry Bystrzyckie…hmmm. Chłopcy jak zwykle bez oporów do przodu, z tym że Kamil bardziej. Ja powoli za nimi, a Asia z oporami na końcu.
Okazało się, że pośmiała się trochę z rowerzystą, który chciał wjechać na szlak za nami….i zatrzymał się głęboko myśląc. Te ponad 500 metrów do góry wstrząsnęły nami trochę. Chłopakami nie i co chwile czekali na nas.
Okazało się, że wszystko skończyło się pod górą o nazwie Rudnik 845 m npm . Od niej przeszliśmy już w niezłym błotku do Wolarza.
Na Rudniku spotkała nas niespodzianka: pochmurny widok Kotliny Kłodzkiej…a miało nie być widoczków, tylko świerki. Ktoś się pomylił znów.
Janka musieliśmy zahamować. Znów czarodziejsko zadziałały moje kijki. Janek zredukował 5tkę na 3kę.
Zejście z Wolarza to był już czarny szlak, ale to była “szlakowa końcówka”, gdyż chcieliśmy wejść na Smolną, a tam nie było szlaków…na mapie.
No i skończył się szlak … i tak jak tylko w Górach Bystrzyckich to możesz znaleźć…pojawia się ścieżka i mruga do Ciebie byś nią poszedł. Poszliśmy.
Janek klęknął jak zobaczył podejście. Kamil pochylony pogonił do przodu. Typowe “U” biorąc pod uwagę Wolarza. Słoneczko błysnęło i zobaczyliśmy kamień, który nie przez przypadek tam się znalazł i był idealnie w miejscu, gdzie GPS pokazał szczyt.
I znów zejście po ścieżce. Było zejść ostre w dół i bystrzyckie, “świerkowe autostrady” czekały na nas na dole Dla nas to był moment odpoczynku.
W ten sposób doszliśmy do Zbójnickiej Góry. Tutaj zong! Pojawił się asfalcik i mostki. Usiedliśmy zjedliśmy śniadanie i trzeba było iść by załapać się między chmury z deszczem. Udało się!
Jednak Góra Sępia nie zna szlaków i dróg, więc znów na ścieżkę i po GPS-e na szczyt, a tam pojawiły się Góry Orlickie i Orlica.
Szczyt był bardzo charakterystyczny. Pełno było “porozrzucanych kamień”. Nie wiedzieliśmy, że w tym momencie wkroczyliśmy na ścieżkę przygody, o jakiej nie myśleliśmy wcześniej…pełno kamieni…ale po kolei. Najpierw znów słońce oświeciło niebo a tam Wolarz po drugiej stronie doliny. Wow!!!
Potem setki ton kamieni na gołoborzu, którego nigdzie nie ma, o którym nikt nie mówi…a jest niezwykłe w tym miejscu a my na jego skraju.
…i ma swoją niezwykłą sosnę.
Ścieżka niczym promenada, choć trochę zawalona. Jednak z widokami, że oh! Na końcu ścieżki, skarpa z widokiem na Wzgórza Lewińskie i niespodzianka: schron z kamieni.
Kurcze! Nigdy nie słyszałem o tym, ba nikt nie mówił i pisał o tym…z wyjątkiem tego Blogowicza, którego znaleźliśmy już po…
https://sciezkawbok.wordpress.com/2017/06/13/blazkowa-blaske-koppe/
Potem atrakcja zejście po “starożytnych schodach”, można już było czuć się zmęczonym.
Ciekawe. Nie ma ścieżki na tą górę i to miejsce. Jak już zeszliśmy to myśleliśmy, czy byśmy weszli na nią gdybyś stali pod nią…trudno by było. Nie było jej widać. Najlepiej jest zaryzykować, stojąc przy tym drogowskazie pójść po prostu pod “ostrą ścianę” typu ścinana na Rudnik/Wolarz, która była na początku.
My z tego miejsca asfaltówką i czerwonym szlakiem wracaliśmy już do auta “zamykając” nasz wspaniały i ciekawy krąg w Górach Bystrzyckich z Wolarzem nad nami.
Zatrzymaliśmy się jeszcze nad naszym podejściem “na start” dzisiejszego dnia, robiło wrażenie, nie tylko na nas. I znów pojawił się rowerzysta z dużą pewnością zmierzający na górę…szybko wracając na drogę asfaltową. To najlepsze miejsce w Górach Bystrzyckich dla rowerzystów
Żegnajcie do następnego razu wspaniałe góry bez ludzi, a ja Wam je polecam!!!