Wysoka Kopa po raz 4 do Korony Gór Polski, po raz 2 do Diademu, po raz 2 do Korony Sudetów, nasz dwudziesty pierwszy szczyt do Korony Sudetów Polskich
luty 22, 2024 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Wystarczy chodzić, no można chodzić po górach i z pewnością tylko czasami można się wspinać, by móc więcej! No to my chodzimy. Po sobocie, w niedzielę wybraliśmy się na kolejny szczyt do Korony, do Diademu, do kolejnych Koron.
Wysoka Kopa, najwyższy szczyt Gór Izerskich był za nami/przed nami w pięknym słońcu. Z każdej strony zdobyty…i trochę nudny do chodzenia, a zdecydowanie ciekawszy dla nart biegowych, czy rowerów. Trzeba było to urozmaicić, w końcu stąd jesteśmy :)
To znaleźliśmy ścieżkę, która była kompletnie rozjechana przez prace leśne, by potem zamienić się w piękną ścieżynkę, na której spotkaliśmy kilku turystów ją znających. To było świetne.
Mniej świetne, było to podejście. Na trochę ponad 1 km należało podejść 300 metrów do góry. To było wyzwanie. Najpierw szukaliśmy stale ścieżki, mocno zniszczonej przez traktory. Było przy tym trochę rozrywki jak skakanie z jednego krańca na drugi. Potem dzielnie walczyliśmy ze śniegiem niczym lód, a Ula mówiła, że w górach już nie ma śniegu. Tutaj zawsze go znajdziecie, bo to w końcu to najzimniejsze góry w Polsce!
W końcu weszliśmy na szlak i tam w lewo, bo przecież tam jest góra. Doszliśmy do schronu od którego zawsze szlo się na szczyt. Tutaj zaskoczenie: ani znaku, ani pieczątki Wysokiej Kopy. Powiem więcej, turyści którzy przyszli od Garbu też zaskoczeni, ale mogliśmy z nimi pogadać, Janek się przywitać i nawet Kamil zaczął podawać rękę na przywitanie! Góry umieją zmieniać!
Postanowiliśmy pójść w drugą stronę, za plecami zostawiając najfajniejszy widok Karkonoszy jaki może być w zimie. Okazało się, że przy szlakowskazie i przy “cietrzewiach” zarówno tabliczka z Wysoką Kopą się znalazła, jak i pieczątka!!! I to jaka!
To nie było tym razem zaskakujące. Kamil w asyście brata, podbijał swoją książeczkę, świetną pieczątką z wizerunkiem cietrzewia.
Powrót postanowiliśmy po prostu uskutecznić spacerem…a był lód i w dół. Co chwilę do tyłu patrząc na Szrenicę, ale też co chwilę do przodu by zobaczyć Świeradowiec, Smreka, nasz kolejny szczyt do zdobycia.
Pod Sinymi Skałkami, chłopcy poczekali przez chwilkę na nas po szybkim przejściu, a potem Kamil z lekkością zbiegał w dół. Nie zadziałał nawet znak zwolnij :) ustawiony przez Leśnictwo.
W końcu jednak chłopcy zatrzymali się. Janek wiedział, że teraz to tylko w dół, zaczął sobie śpiewać. Kamil nie śpiewał tylko schodził. Znów tylko kilku turystów minęliśmy, bo tutaj turyści to raczej nie chodzą o tej porze roku. Było łatwo i przyjemnie, jak w każdym dobrym parku :)
Odpoczęliśmy, przeszliśmy kolejne 10 km i było zgodnie z tym ,że należy chodzić! Nic lepszego nie mogło nam się w niedzielę zdarzyć i z tego jesteśmy zadowoleni i polecamy Wam. Może zobaczycie cietrzewia?