Wysoka Kopa z Mikim KGP po raz 5
kwiecień 14, 2025 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
To miała być szybka niedzielna wspinaczka. Także krótka. Padło na Wysoką Kopę nasz 13 już szczyt do Korony Gór Polski. Zatem doświadczenia wszystkich dotychczasowych wejść na ten szczyt, miały służyć temu celowi. Podejście mieliśmy mieć krótkie, tak jak ostatnio…przy 4 Koronie, rok temu. Zejście przez kopalnię i Izerskie Garby, jak przy pierwszej wyprawie. Chodziliśmy obok tego ostatniego szczytu tyle razy, a jego nie zdobyliśmy. Zatem celem było by go w końcu zdobyć, jako 879 nasz wspólny szczyt zdobyty podczas naszych wędrówek.
https://www.zespoldowna.info/wysoka-kopa-3.html
Gwiazda przejścia: Pańcia. Chłopcy pościskali się na powitanie, ale Pańcia miała być gwiazdą tego przejścia. Nie dała się przytulić chłopakom, tylko szczęśliwa biegała i ustawiała ekipę. Miało być bardzo ciepło. Wyszliśmy na drogę i wszyscy zgodnie ubierali się i to we wszystko co ciepłe. Rękawiczki tez były wyjęte…w końcu zrobiło się ciepło. Wiatr jaki wiał przewiewał przez wszystko i było zimno, po prostu. Taki kwiecień.
Najważniejsze jednak, że ekipa była stęskniona swojej obecności i po prostu się cieszyła. Nie było osoby bez uśmiechu, a Pańcia to szalała z radości, dzielny górski pies. Start szlaku to szeroka “górska” droga. Jeszcze wszyscy szli razem, choć przez chwilę. Potem Miki z Kamilem z przodu, a Janek z Pańcią z tyłu.
Janek bez niej nie umie się już ruszać to widać. Mam wrażenie, że ktoś nawet go ciągnie do góry. Miki za złapał mnie i rozpoczął swoją opowieść o pociągach, także tych na które pojedziemy. Brzmi to rewelacyjnie. Rozgrzani, ale ubrani skręciliśmy w nasze ścieżki :)
Szło się nią świetnie, ale nikt nie zapowiadał śniegu: miało być wiosennie…i nie pomyśleliśmy o śniegu po prostu. A tutaj, Pańcia jak kozica trawersowała śniegowe kopce. Miki za nią, a Janek kontrolował sytuację. Tylko Kamil jak zwykle chciał być pierwszy a tutaj klops, ścieżki znikały w śniegu.
Jak zwykle na koniec skrótu jeszcze trzeba było trochę z tym śniegiem powalczyć. Janek ostatecznie z Asią na końcu nie miał niespodzianek. Miki dwa razy wpadł i wszystko się wyprostowało, trzeba było iść gęsiego. Pierwszy wpada, to reszta nie.
Odkąd przeniesiono “szczyt” ten skrót wychodzi prosto niemalże na jego oznaczenie. Zrobiliśmy szybko pieczątki i trzeba było zejść w dół do wiaty by wiatr nie wychłodził nas i żebyś mogli zjeść dobre śniadanko z najlepszym widokiem na Karkonosze. Humory były fantastyczne. Kamil próbował zagadać wszystkich, widać że mu się podobało, ale też się martwił: kwiecień, śnieg, słońce i to mu nie pasowało. Próbował jakoś pozbyć się “kłopotu” ale jak zwykle nie było jak.
Po dobrej przerwie przyszedł czas na oglądanie. Karkonosze przepięknie ośnieżone, niebo jednak poskręcane, jakoś ciężkie było. My skręciliśmy obok kamieniołomu na Izerskie Garby…i znów z widokiem na Karkonosze.
Zaskoczyło mnie tylko, że już nie ma tych szlaków, które jeszcze “wczoraj” były. Jednak turyści jakby na pamięć szli przez Zwalisko do Rozdroża a my za nimi przez izerskie błotka. Na koniec ekipa fruwała do góry i pajacyki się udały!
Fajna wycieczka nagrodziła nas…ciepełkiem na dole. Stało się bardzo wiosennie i miło. Szkoda było wracać do domu w taką pogodę. Będzie teraz już z nią lepiej mam nadzieję, choć w Sudetach do wejścia zostało nam już niewiele, a przecież dopiero co zaczęliśmy :)