Z Sercem do Serca Gór.
styczeń 22, 2018 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Z dala od wszystkiego, co polityczne i wydumane, co jest przykre, tylko dzięki naszej woli, postanowiliśmy tym razem wejść z Sercem WOŚP na Serce Sudetów – Góry Suche.
Naszym celem był Široký vrch, który ma kilka punktów kulminacyjnych różniących się wysokością w niewielkim stopniu między sobą. Ten najwyższy to 840 m npm.
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%A0irok%C3%BD_vrch
To był cel do zdobycia … my jednak chcieliśmy po prostu się przejść, popatrzyć na śnieg i to tam gdzie jeszcze nie SYPIE, tak jak to było zapowiadane w prognozach. Plecak przygotowany i z serduszkiem na plecaku, bo NIKT, ŻADEN Z POLITYKÓW NIE JEST W STANIE UMNIEJSZYĆ TEGO, CO WOŚP DAŁ POLSCE….i niech sobie gadają, a my wiemy swoje patrząc na szpitale.
Punkt startowy Radosno koło Głuszycy. Inny świat biało i nawet słońce przebijało się przez chmury, gdy z tyłu nad Wielką Sową chmury pełne śniegu dawały kolor ciemnego antracytu…ale my nie przejmowaliśmy się. Start jak prawie zawsze Janek pierwszy, Wszyscy za nim.
Już pierwsze podejście w kierunku na Kościelca pokazał nam jak trudne są góry w zimie, tytułem śniegu. Nie było go dużo…a Janek się poddał. Nie chcę myśleć, co by było bez raciczek. Ojciec musiał te 100 metrów wspomagać syna…i nagle zdziwiliśmy się, gdyż na górze trwały czeskie zawody wyścigi psich zaprzęgów. Ufff wyglądało to niesamowicie…i pomogło nam na 30 metrach drogi, gdzie była “rozbita” przez zawodników i ich zaprzęgi.
Minęliśmy zawodników popatrzyliśmy na Javorovy vrch i taki widok nam się pokazał. Od razu zrobiło się gorąco. Duża górka z dużą ilością śniegu!
…i nie było widać zbyt wiele śladów, co spotęgowało wysiłek wejścia już na dole.
Patrząc w dół po wejściu, zastanawiałem się jak to zrobiliśmy, śniegu było miejscami Jasiowi po kolana…a to był tylko początek.
Dalsze przejście wymagało wielkiego wysiłku. Zatem lider mógł być tylko jeden: KAMIL. Krzyczał z nerwów, bo był ciężko, potem mówił że jest grzeczny, ale skoro on miał dość, to Jasiek …uwiesił się na mojej ręce i szczęśliwy ciągnął się za mną.
A zima była “przepyszna” choć już ciągnęły się chmury ze śnieg po drugiej stronie. Jak wychodziliśmy w góry było –6C na górze czuć było zmianę pogody na “śniegową”.
Im bliżej Široky’ego, tym więcej było śniegu. Janek “na prostej” śmigał z chęcią, nie próbując nawet gonić Kamila. Ten był coraz bardziej ukojony. Mówił z uśmiechem i szedł.
Janek stale “przekopywał się” przez zaspy i za nic nie chciał iść śladami Kamila…i wtedy “strzelał focha” na śnieg, co zmuszało ojca do wyciągnięcia z opresji.
I wszystko byłoby fajnie, gdyby za górką, nie było kolejnej górki i kolejnej zaspy oczywiście pełnej śniegu.
…i wtedy znów foch na śnieg i znów pomoc ojca konieczna…i radość, że na górze świeci słońce i to koniec wspinaczki.
I nagle dostałem sił by poganiać innych, nieprawdaż Jaśku?! No bo chmury i śnieg za nami i przed nami, a Kamil dokonał nieoczekiwanej ucieczki do przodu.
…a śniegu było więcej i więcej. Chcieliśmy to go dostaliśmy i to było super.
Zejście to była już przygoda z śniegiem wcale a wcale. Dla Jaśka zaspy sięgały ponad kolano, dobrze że Kamil “orał” ścieżkę, bo byłby problem.
Dawno tak się nie zmordowaliśmy. Chłopcy cichutko schodzili w dół … i o to chodziło a ja zastanawiałem się ile kilometrów zrobiliśmy,bo nogi miałem jakbym je obciążył ołowiem i tak się zastanawiałem jak moja żona…
Jak zobaczyłem, że zrobiliśmy prawie 5 km to było to rozczarowujące dla mnie…ale te nogi. Jasiek też sugerował MAŚĆ, Kamil też sugerował MAŚĆ na nogi, więc jednak był to chyba wysiłek.
Widać to było, gdy czekaliśmy na swój posiłek i herbatę. Patrzyłem na Jaśka i Kamila uśmiechnięci, głupoty i agresja wyleczona, a uśmiechy z każdej strony. Ja bym oddał wszystko, aby to trwało stale. Dla tej chwili po prostu warto było.
Na 4 mierniki odległości jakie mieliśmy do dyspozycji, tym razem każdy pokazywał coś innego. Najmniej ten powyżej 4,6 km a najwięcej krokomierz 5,1 km. Analizując topografię przyznaliśmy sobie 7 pkt. GOT…i jakoś bardziej czuliśmy się zmęczeni niż po naszym ataku na Śnieżkę…ale to się okaże jutro rano.